James Pearson urodził się 21 maja 2005 roku. Jak wielu młodych chłopaków, swoją przygodę ze speedwayem rozpoczynał od miniżużla. W wieku 13 lat pojawił się po raz pierwszy w Polsce, a konkretniej w Rybniku, gdzie rywalizował w mistrzostwach świata w klasie 85cc.
9 punktów w półfinale na obiekcie MKMŻ Rybek dało mu przepustkę do finału, w którym przywiózł 6 "oczek" i zajął 10. miejsce, zostawiając wśród niżej sklasyfikowanych m.in. Jespera Knudsena (również nowy zawodnik Unii Leszno) oraz Jakuba Stojanowskiego.
Swój wynik w Młodzieżowym Złotym Trofeum poprawił i to znacznie rok później, gdy został wicemistrzem świata, przegrywając bieg dodatkowy o złoto z Bastianem Pedersenem. Później była przesiadka na motocykle 125cc i 250cc, gdzie święcił mniejsze i większe sukcesy. W tym roku udało mu się zameldować w finale IMŚ, w którym punktu zabrakło mu do brązowego krążka.
Teraz uczy się dalej żużlowego rzemiosła na "pięćsetkach". Próbkę swoich możliwości zaprezentował na początku miesiąca w Lesznie - w turnieju indywidualnym (wyniki TUTAJ) wywalczył 7 punktów, z kolei w turnieju par (wyniki TUTAJ) nie poszło mu po myśli, bo uzyskał tylko trzy "oczka".
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: James, nie jesteś znanym polskim kibicom zawodnikiem, więc na początku prosiłbym cię o to, abyś krótko przybliżył swoją osobę.
James Pearson, nowy zawodnik Fogo Unii Leszno
: Poważniejsze ściganie zacząłem w wieku sześciu lat i zaczynałem od Flat Tracka. Już w pierwszym sezonie udało mi się wywalczył tytuł mistrzowski Nowej Południowej Walii oraz czwarte miejsce w mistrzostwach Australii na długim torze. Po trzech sezonach, gdy miałem dziewięć lat, przeniosłem się na żużel i jestem pierwszym w swojej rodzinie, który jeździ w lewo.
Dwa lata temu osiągnąłeś olbrzymi sukces, bo zostałeś wicemistrzem świata w klasie 85cc. Spodziewałeś się, że tego dnia wrócisz do domu ze srebrnym medalem?
Szczerze mówiąc to jechałem na te zawody spodziewając się jednego wyniku - zwycięstwa. Zabrakło mi punktu, ale musiałem też się przesiąść na inny motocykl, bo np. w Australii ścigamy się na czterosuwie o pojemności 125cc, a nie na dwusuwie o pojemności 85cc z biegami. Trudno było się przyzwyczaić do tych motocykli. Jestem dumny z tego, co osiągnąłem w tych zawodach, ale i zarazem rozczarowany drugim miejscem.
Bardzo dobrze radziłeś sobie również w klasie 125cc i 250cc, w których święciłeś większe i mniejsze sukcesy. Wygrałeś m.in. turnieje organizowane przez Darcy'ego Warda i Leigh Adamsa. Jeszcze jakieś sukcesy możesz wymienić?
W 2020 i 2021 roku wygrałem każdy większy turniej w Australii w klasie 250c, w których tylko brałem udział. Niestety, z powodu koronawirusa nie rozegrano mistrzostw Australii, ale za to dwukrotnie wygrałem: mistrzostwa stanów - Nowej Południowej Walii i Victorii, a także turnieje organizowane nie tylko przez Darcy'ego i Leigh, ale również przez Jasona Lyonsa, Jasona Crumpa i Todda Wiltshire'a.
W tym roku bardzo dobrze wypadłeś również podczas mistrzostw świata 250cc, w którym punktu zabrakło ci do brązowego medalu. Duży niedosyt i rozczarowanie?
Tak, tegoroczne mistrzostwa świata w klasie 250cc były wielkim rozczarowaniem. Kluczowy był drugi wyścig, w którym nie zdobyłem punktu. Zmieniłem na ten wyścig ustawienia i poszliśmy z tym w złą stronę, to powinien być bieg na co najmniej dwa "oczka", które byłyby przepustką do drugiego miejsca. Miałem dobrą prędkość, więc tym bardziej jestem rozczarowany. Trzeba też mieć szczęście do takich imprez, a także wsparcie bliskich, a my Australijczycy do Europy przyjeżdżamy sami, bez wsparcia rodziny i normalnego teamu. Na szczęście mogłem liczyć na pomoc m.in. Kristiana Lunda z firmy KLS, który wiele mi pomógł przez ostatnie cztery lata.
W tym roku ścigałeś się na trzecim poziomie ligowym w Danii - Divison 2. Twoja średnia biegowa to ponad dwa punkty. Niezły wynik.
Ścigałem się tam, ale tylko czterokrotnie. Jeździłem dla ekipy Team Fjelsted, gdzie zdobywałem średnio po dziesięć punktów i pomogłem im wygrać finałowy turniej, który pozwolił nam zająć drugie miejsce w rozgrywkach. W Australii nie możesz się ścigać na pięćsetce, póki nie osiągniesz szesnastego roku życia. Ja byłem już wtedy w Danii, więc mam rok do przodu. Jestem bardzo podekscytowany, że po roku w Europie będę mógł się teraz rozwijać w zespole z Leszna. Już nie mogę się tego doczekać!
No właśnie, wkrótce podpiszesz swój pierwszy kontrakt w Polsce. Jakie towarzyszy ci uczucie w związku z faktem, że zostaniesz zawodnikiem Unii Leszno?
Na pewno jest to spełnienie jednego z marzeń. Pierwszy raz przedstawicieli Unii spotkałem w 2016 roku w Rybniku, gdzie przebywał Ireneusz Igielski. Od tego czasu czekałem na ten dzień, aż nastąpi. Poza tym zawsze, kiedy jedziemy na zawody do Mildury, to zatrzymujemy się w domu Leigh Adamsa, który opowiedział mi wiele fantastycznych historii o "Bykach" i ich niesamowitych fanach. Zawsze chciałem być częścią Unii.
Były jeszcze jakieś kluby zainteresowane twoją osobą?
Wiesz co, od początku chciałem podpisać kontrakt z Unią i nie kontaktowaliśmy się, ani nie próbowaliśmy znaleźć nic na siłę. Wiedziałem, że jest to ryzykowne, ale czułem, że mam szansę dobrze zaprezentować się kierownictwu Unii.
Na początku października wziąłeś udział w dwóch turniejach sparingowych w Lesznie. Jechałeś na nie właśnie z tą nadzieją zainteresowania klubu, czy już po pierwszych rozmowach?
Jestem w kontakcie z Piotrem Rusieckim, odkąd przyjechałem tylko do Europy. Miałem nadzieję, że będą mną zainteresowani, ale nie wiedziałem, czy tak będzie na pewno. Oczywiście wiedziałem, że muszę im się pokazać, ale już na pięćsetce.
Leigh Adams miał wpływ na ten kontrakt?
Na pewno. Swoje zrobili też jednak Kristian Lund, Craig Watson oraz Mark Lemon.
Gdzie będziesz mieszkał w trakcie przyszłego sezonu?
Mój plan zakłada zamieszkanie w Lesznie. Jest tu niesamowite zaplecze, do którego będę miał dostęp, a ponadto mam wsparcie całego zespołu i klubu.
Na kolejny sezon podpisałeś już jeden kontrakt - w Region Varde Elitesport. Planujesz jeszcze jakiś kontrakt, czy dwie ligi to na razie optymalna liczba?
Mój plan na najbliższe dwa lata, to głównie Polska i Dania. Mam już podpisany dwuletni kontrakt ze wspomnianym przez ciebie klubem, a liga angielska na pewno gdzieś jest w głowie, ale to nie teraz. Na razie osiadam w Polsce i zobaczymy, co zdziałam przez najbliższe dwa lata.
Chciałem się jeszcze zapytać o twoje początki. Jak to się stało, że zakochałeś się w tym sporcie?
Oglądałem wraz z rodziną Grand Prix i tak zostałem wprowadzony do tego świata żużla. Od tamtego momentu pragnąłem spróbować swoich sił, ale musiałem poczekać do dziewiątych urodzin. Zaraz po nich dosiadłem żużlówki, zakochałem się i już nie przestałem tej jazdy.
Próbowałeś kiedyś innego sportu czy od początku byłeś ukierunkowany na żużel?
Teraz w moim życiu jest tylko żużel, a wcześniej to tak jak ci już mówiłem, głównie inne sporty motorowe. Kilka lat temu ojciec dał mi spróbować jazdy na motocyklu do wyścigów szosowych, ale odmówiłem.
To na koniec powiedz, kto i dlaczego jest twoim żużlowym wzorem?
Mam ich kilku: Leigh Adams, Jason Crump, Max Fricke i Greg Hancock. U Maxa uwielbiam jego styl jazdy, u Grega jego niesamowity luz i relaks - zarówno w boksie, jak i wtedy, kiedy się ściga. Leigh jest legendą Unii i mega profesjonalistą, tak samo jak Jason, który trenował mnie, odkąd skończyłem dziewięć lat.
Czytaj także:
Żużel na Netfliksie? Formuła 1 może być wzorem
Zawodnik Fogo Unii odejdzie do innej drużyny!