Koszmarny wypadek i koniec kariery. Teraz ujawnia wszystko

Darcy Ward miał w Polsce straszliwy wypadek, w wyniku którego od sześciu lat porusza się na wózku inwalidzkim. Długo namawialiśmy go na rozmowę, wreszcie się udało. Opowiada WP SportowymFaktom, jak się podniósł i co obecnie jest treścią jego życia.

Konrad Mazur
Konrad Mazur
Darcy Ward z synem Instagram / d_dublu_racing43 / Na zdjęciu: Darcy Ward z synem
Kariera jednego z największych talentów współczesnego speedwaya została brutalnie przerwana 23 sierpnia 2015 roku w Zielonej Górze. Miał wówczas 23 lata.

To był ostatni wyścig meczu, w którym przesądzone było już zwycięstwo miejscowego Falubazu. Reprezentujący gospodarzy Darcy Ward na wyjściu z wirażu zahaczył o tylne koło Artioma Łaguty, przekoziołkował i wylądował na torze. Doszło u niego do przerwania rdzenia kręgowego (wypadek można zobaczyć TUTAJ).

- Nie będę czarował, że to po mnie spłynęło. Takie rzeczy robią wrażenie. Miałem tego chłopaka na kolanach, ściągając mu kask i szykując do transportu do szpitala, wiedziałem już wtedy, że uraz jest bardzo poważny - wspominał jakiś czas temu Jacek Frątczak, menedżer drużyny.

ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni

O Wardzie mówiło się, że jest cudownym dzieckiem speedwaya. Niesamowite czucie motocykla, niesamowity balans, świetnie atakował. Ale miał też niepokorny charakter, przez który nieraz popadał w kłopoty. 17 sierpnia 2014 roku był nietrzeźwy przed rozpoczęciem żużlowej rundy mistrzostw świata o Grand Prix Łotwy.

Efekt? Dziesięciomiesięczne zawieszenie. Do sportu wrócił rok później, mocny jak nigdy dotąd. Błyszczał formą i był bardzo trudny do zatrzymania, gdziekolwiek się pojawiał. Wszystko zatrzymał fatalny wypadek w Zielonej Górze.

Dziś 29-letni Darcy Ward mieszka w rodzimej Australii. Założył rodzinę i ciągle jest obecny przy żużlu, choć w innej roli.

Konrad Mazur, WP SportoweFakty: Wypadek, który miał miejsce w 2015 roku, zmienił twoje życie o 180 stopni. Jak wygląda ono obecnie?

Darcy Ward: Jestem promotorem zawodów dla młodych zawodników, co mocno mnie pochłania. Pomagam chłopcom, prowadzimy pewnego rodzaju szkółkę. Można powiedzieć, że jestem trenerem, a pomaga mi Davey Watt (były zawodnik, przez 12 lat ścigający się w lidze polskiej - dop. red.). To bardzo budujące. Mamy obiekt w Brisbane i przynajmniej raz w miesiącu organizujemy taką imprezę. Cała organizacja i "papierkowa robota" są na mojej głowie.

Planuję też projekty koszulek i mam nadzieję, że wkrótce wszystko będzie gotowe. Teraz czeka nas intensywny czas, bo część chłopaków po sezonie w Europie wraca do Australii, więc na pewno będzie dużo ludzi i świetne ściganie. To wszystko cały czas trzyma mnie przy sporcie.

Minęło już sześć lat od tego fatalnego zdarzenia, w którym przerwany rdzeń kręgowy zakończył twoją karierę. Jak długo zajęło ci poukładanie spraw mentalnych na nowo?

Myślę, że trzy, cztery lata. Pomagało mi to, że w Brisbane mam wielu przyjaciół, z którymi spędziłem mnóstwo czasu, gdy byłem żużlowcem, a po tym wszystkim bardzo mi pomogli.

Początkowo mogłem siedzieć pośród ludzi, ale czułem się sam. W ogóle nie kręciło mnie pojawianie się w parku maszyn, nie przywiązywałem do tego uwagi. Po tym wszystkim podkreślałem, że różnię się od pozostałych, że jestem inny.

Teraz mam po swojej stronie żonę, która zrobiła dla mnie naprawdę wiele. Pewnie nadal miałbym problemy z akceptacją własnej sytuacji, nadal czułbym się dziwnie, gdyby nie ona. To najważniejsza osoba w moim życiu. Ona sprawia, że rzeczy stają się dla mnie prostsze, łatwiejsze. A ja czuję się bardziej zaradny, mądrzejszy. Jest super.

Co ci daje teraz największą radość?

Jestem tatą. Mam syna, dla mnie to wielki powód do dumy. Sprawy rodzinne też mnie mocno pochłaniają, mam tutaj wiele do zrobienia.

Znalazłeś nową energię i chęć do pracy z młodymi żużlowcami. Jak bardzo jesteś w to zaangażowany?

Mój weekend jest bardzo intensywny. Jeden dzień potrafię być non-stop na torze, w następny oglądamy chłopaków na innych motocyklach. W żużlu staram się dobrze nakierować tych chłopaków, przekazać im cenne wskazówki i nauczyć tego, co sam zrobiłem. Bardzo mi się to podoba, gdy widzę jak się rozwijają. Wiem, że tu jest teraz moje życie, ono będzie kręcić się wokół żużla. Nie ma mowy o pracy w trybie od 9 do 17, a żużel uwalnia mnie i daje poczucie radości. Jestem za to wdzięczny, że mam takie możliwości w Brisbane. Przy okazji zapraszam wszystkich na moją nową stronę, dw43.com.au, gdzie można przyjrzeć się mojej działalności.

Możesz w tym momencie powiedzieć, że jesteś szczęśliwym człowiekiem i odnalazłeś sens własnego życia?

Na pewno. Moje życie jest super. Mam wspaniałą żonę, cudowne dziecko, nadal jestem przy żużlu, zarabiam pieniądze, mam świetny dom przy Gold Coast. Widzę, że wciąż mam wielu fanów, a ludzie nadal się kręcą wokół mnie. Odnalazłem się w nowej rzeczywistości. Nigdy więcej nie będę jeździł na motocyklach, co było moją pasją i miłością, ale jest, co jest, i nic więcej z tym nie zrobię. Życie toczy się dalej. Jest dobrze.

Organizujesz zawody, pomagasz młodym - kiedy zobaczymy nowego Darcy'ego Warda w żużlu? A może ktoś taki już jest? Nie mówię tylko o Australijczykach, ale też zawodnikach z innych krajów.

Za zawodnika podobnego do mnie uważam Daniela Bewley'a. Podoba mi się jego sposób prowadzenia motocykla i podjeżdżania pod przeciwnika. Rozmawialiśmy kiedyś i powiedział, że oglądał wiele filmików z moim udziałem i stara się to naśladować. Interesuje go na pewno, jak to robiłem. Przed nim świetlana przyszłość, ma całkiem dobry start w żużlu. Już pozbierał trochę cennego doświadczenia, a gdy jeszcze poprawi starty i będzie miał więcej jazdy z najlepszymi, to powinien zostać mistrzem świata w przyszłości.

Co do młodych w Australii - uwierz mi, jest naprawdę wielu, którzy garną się do żużla. Mówię o grupie 12-, 15-latków. Niektórzy prezentują się znacznie lepiej niż ja, gdy byłem w tym wieku. Oczywiście, czeka ich bardzo długa droga od regularnej jazdy po mistrzostwo świata. Zobaczymy jak będą się rozwijać, jednak uważam, że australijski żużel ma obiecującą przyszłość.

Dla młodych jesteś wzorem i inspiracją. Na pewno czujesz się potrzebny. Czy jest to jedyne zajęcie, którym chcesz się zajmować na stałe?

Myślę, że to, co robię w Brisbane, jest dobre dla mnie jak i tego sportu. To jest mój cel na najbliższe lata, szkolić tych chłopaków i pomóc dostać im się do Anglii, a może i Polski. Sprawić, by zrobili ważny krok w swoim życiu, by ich kariera nabrała rozpędu i by podejmowali mądre decyzje. Wymieniam się wiadomościami z zawodnikami, m.in. Ryanem Douglasem, w kwestii ustawień sprzęgła, sprzętu, pokazujemy sobie nagrania i wyjaśniam, co dla nich będzie najlepsze. W tym roku jestem zaangażowany mocniej niż kiedykolwiek. Czy czuję się potrzebny? Może. Cieszy mnie to, że po tym wszystkim pytają mnie, co robić dalej. Chłopaki z Anglii doceniają moją wiedzę.

Czy utrzymujesz kontakt z Leigh Adamsem albo Tomaszem Gollobem? Czujesz jakąś wspólną więź z nimi? Spotkał was podobny los.

Gdy miałem wypadek, dużo przegadaliśmy z Leigh, ale z biegiem czasu to ustało. Nie rozmawiamy za dużo, mamy swoje obowiązki. Ostatni raz widzieliśmy się około rok temu na zawodach w Mildurze. Mieliśmy wspólne spotkanie przy grillu. Z Tomaszem nie mam kontaktu. Wspólna więź? Nie sądzę. Sytuacja każdego z nas jest inna, mieszkamy w innych miejscach. Trudno to porównywać.

Bezpieczeństwo to jedna z najważniejszych kwestii w żużlu. Masz jakiś pomysł, by ten sport był jeszcze bardziej bezpieczny?

To bardzo trudne pytanie. Mamy dmuchane bandy, które wniosły naprawdę dużo. Nie widzę nic nowego, co by gwałtownie zmieniło bezpieczeństwo. Żużel to twardy, czasem brutalny i trudny sport.

Darcy Ward z małżonką:

Zobacz także:
Obudził go telefon. "Palą się hale". Teraz wie, kto zrujnował mu firmę
18-latek zaskarbił sobie serca kibiców z całego świata. "O matko! To jakieś szaleństwo"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×