Mowa o Krystianie Pieszczku, ostatnio związanym ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. W jego barwach w minionym sezonie eWinner 1. Ligi notował średnio 1,636 punktu na wyścig, co było wynikiem daleko od zadowalającego i jego klub, i samego zawodnika.
- Potrzebuję zmiany, dodatkowego bodźca - mówił Pieszczek tuż po tym, jak ogłosił odejście z macierzystego klubu. Już na początku października dogadał się z ROW-em Rybnik i to w tym zespole postara się o powrót na dobre tory.
- Traktuję to bardziej jako ciekawostkę, a nie wzmocnienie klubu z Rybnika - mówi Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia, w rozmowie z Radiem Zielona Góra.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Rafał Dobrucki kręci nosem! Poszło o zagranicznego juniora
- Myślę, że de facto to większa szansa dla Krystiana, bo ostatnie sezony, a miniony szczególnie, na swoich śmieciach miał kompletnie nieudane. Bardziej zasłynął z tego, że przewraca się po dotyku rywala w różnych fragmentach toru, najczęściej z wyjścia z pierwszego łuku, co mu chwały nie przyniosło - stwierdza wprost Frątczak.
Dodaje, że w jego ocenie Pieszczek nie będzie specjalnym wzmocnieniem ROW-u. - Pieszczek musi coś zrobić ze swoją karierą - przyznaje Frątczak, jako ciekawszy transfer Krzysztofa Mrozka wskazując Patryka Wojdyłę. Ten przeszedł do ROW-u z Cellfast Wilków Krosno.
Oprócz Pieszczka i Wojdyły, na ten moment ważne kontrakty z ROW-em mają też Leon Flint, Siergiej Łogaczow i młodzieżowcy.
Zobacz też:
Żużel. Co dalej z Markiem Cieślakiem? Ten dzień będzie kluczowy
Żużel. Stanisław Tkocz, czyli rybnicki muszkieter. Jeździł ze złamaną ręką, by pomóc drużynie utrzymać się w lidze