Maksym Drabik talent do jazdy na żużlu otrzymał we krwi, bo jego ojciec Sławomir przed laty należał do krajowej czołówki. Dlatego też nie było dużym zdziwieniem, gdy jeszcze jako nastolatek zaczął robić furorę w PGE Ekstralidze. Dostał szasnę w Betard Sparcie Wrocław, której z miejsca stał się jednym z filarów. Pomagał ekipie w zdobywaniu kolejnych medali, choć brakowało tego z najcenniejszego kruszcu.
W roku 2019 na drodze wrocławian stanęła Fogo Unia Leszno. Drabik akurat nie czuł się najlepiej przed meczem finałowym, otrzymał wlew witaminowy od jednego z klubowych lekarzy. Podczas kontroli dopingowej powiedział o wszystkim. Zapomniał jednak o jednym szczególe - tego typu wlew powinien zostać podany w warunkach ambulatoryjnych. W innym przypadku stanowi to naruszenie przepisów antydopingowych.
Dwa lata do zapomnienia
Sprawa Drabika wyszła na jaw już po zakończeniu sezonu 2019. Żużlowiec nie poddał się dobrowolnie karze. Wręcz przeciwnie - zaczął korzystać z każdej przysługującej mu możliwości. To wszystko przeciągało postępowanie przed POLADĄ. Jak na ironię, sezon żużlowy został opóźniony z powodu koronawirusa. Gdyby młody żużlowiec poszedł na współpracę z polską antydopingówką, najpewniej w połowie 2020 roku sprawa miałaby finał.
ZOBACZ WIDEO Szef polskiego żużla krytykuje regulamin SON. Trener kadry ma wątpliwości
Stało się jednak inaczej. Drabik zaczął sezon 2020, ale nie przypominał zawodnika, który zachwycał na żużlowych torach jako junior. Kibice się zastanawiali - czy to kwestia wejścia w wiek seniora, czy może daje o sobie znać niepewność związana z ewentualną karą za naruszenie przepisów antydopingowych?
Jego średnia biegowa spadła znacząco - z 2,136 do 1,597. Dość powiedzieć, że gdy Betard Sparta walczyła o medale, to już bez Drabika w składzie. Ten w pewnym momencie poprosił klub i trenera, by nie brać go pod uwagę przy ustalaniu składu. Odciął się, wyłączył telefon, stał się niedostępny dla środowiska.
- Nie poruszałbym tego tematu. Dajmy Maksowi odpocząć od wszystkiego, żeby mógł zresetować sobie głowę - tłumaczył w nSport+ zawodnika trener Dariusz Śledź, a jego kolega z zespołu Maciej Janowski dodawał, że Drabik jest w "dziwnej sytuacji" i "szkoda jego nerwów".
Młody żużlowiec zapadł się pod ziemię. Jeszcze przed aferą z wlewem witaminowym nie przepadał za dziennikarzami i nie był skory do wywiadów. Przez cały sezon 2020, dopóki znajdował się w składzie Betard Sparty, ani razu nie porozmawiał z dziennikarzami nSport+ i Eleven Sports, czyli telewizji transmitujących mecze PGE Ekstraligi. Szefowie klubu prosili, by zrozumieć sytuację i to, co przechodzi Drabik.
O żużlowca zaczęli martwić się nawet wrocławscy kibice. Jesienią 2020 roku zorganizowali akcję "Murem za Maksem". Zebrali kilka tysięcy złotych, by podczas jednego ze spotkań wypełnić cały Stadion Olimpijski banerami wspierającymi młodego żużlowca.
Jednak wrócił
W środowisku panuje opinia, że Drabik ma żal do działaczy Betard Sparty, po tym co wydarzyło się pod koniec 2019 roku i w kolejnych miesiącach. Jak na ironię, gdyby zawodnik zataił fakt przyjęcia kroplówki podczas kontroli dopingowej, sprawa rozeszłaby się po kościach. Zapłacił za szczerość i niewiedzę, ale też błąd klubowego lekarza.
Na początku 2021 roku sprawa Drabika miała swój koniec. Zawodnik otrzymał wyrok dwunastu miesięcy zawieszenia, choć okres ten liczono od września 2020 roku, bo wtedy objęto go już sankcją.
- Zdaję sobie sprawę, jak ten temat mocno zmęczył Maksyma. W klubie bardzo mu kibicujemy. Wierzę, że szybko będziemy mogli spotkać się na torze - mówił w lutym Adrian Skubis, oficer prasowy Betard Sparty Wrocław.
Tyle że przez kilka miesięcy dyskutowano, czy Drabik w ogóle wróci do żużla w sezonie 2022. Co niektórzy mieli poważne wątpliwości, biorąc pod uwagę wcześniejsze zachowanie zawodnika i jego zapadnięcie się pod ziemię. Jednak jesienią pojawiły się plotki, że 23-latek szykuje się do jazdy. Wrócił na motocykl, odbył rozmowy z Apatorem Toruń i Motorem Lublin.
Ostatecznie wybór padł na Lublin. - Dlaczego Maksym? Odpowiedź jest banalnie prosta. Od dawna uważam go za jednego z najbardziej uzdolnionych żużlowców młodego pokolenia - odpowiedział prezes Jakub Kępa.
Dotrzeć do zawodnika
Maksym Drabik jesienią 2021 roku trenował już na torze w Lublinie, a jego czasy miały być dość konkurencyjne. To dowód na to, że młody zawodnik nie zapomniał jak się jeździ. Żużel jest na tyle specyficzną dyscypliną, że widział już wiele przypadków, gdy sportowcy wracali po zawieszeniach i notowali świetne wyniki. Ostatni to chociażby Grigorij Łaguta, który też jeździ w Motorze Lublin. Rosjanin musiał odpoczywać od żużla przez 21 miesięcy, po tym jak w jego organizmie wykryto meldonium, a dalej należy do najlepszych w PGE Ekstralidze.
- Nie mam wątpliwości, że to profesjonalista i ambitny człowiek, który sobie z wszystkim doskonale poradzi. To dla mnie najważniejsze. W klubie na pewno zapewnimy mu dobre warunki i spokój. Jestem przekonany, że to będzie udany powrót - powiedział o Drabiku prezes Kępa, którego nie martwi odizolowanie się żużlowca od środowiska.
Być może właśnie te "dobre warunki i spokój" będą kluczem do sukcesu w przypadku Drabika. Nie ulega wątpliwości, że we Wrocławiu młody zawodnik znajdował się pod sporą presją, bo klub co roku budował skład dający szansę walki o mistrzostwo Polski, a za każdym razem brakowało jakiegoś detalu. Sukces udało się osiągnąć dopiero w roku 2021, ale już bez Drabika w składzie.
W Lublinie mają nieco inne podejście. Srebrny medal DMP wywalczony w minionym sezonie potraktowali niczym mistrzostwo Polski. Trudno się dziwić, bo przecież jeszcze kilka lat temu żużla na Lubelszczyźnie nie było w ogóle. Być może brak presji i nieco inne podejście działaczy skłoniło Drabika do tego, by dać szansę "Koziołkom".
Drabik, który ma na swoim koncie dwa tytuły mistrza świata juniorów, wraca na decydujący sezon w swojej karierze. Jeśli wszystko pójdzie po myśli zawodnika i klubu, to szybko może on udowodnić, że doświadczenia z ostatnich miesięcy wykorzystał po to, by stać się lepszym jeźdźcem. Trzeba za to trzymać kciuki, bo polski żużel nie może sobie pozwolić na utratę takiego talentu.
Czytaj także:
Stal Gorzów odkryła karty! Są nowe twarze
Oficjalnie: czołowa postać na dłużej w Apatorze Toruń