Żużel. Marek Cieślak: Motor z Drabikiem może zgarnąć złoto. Włókniarz popełnił błąd z Kowalskim [WYWIAD]

- Najbardziej wzmocnił się Apator, ale w finale ich raczej nie widzę. O złoto może powalczyć za to Motor. Maksym Drabik to dobry transfer i nie jest dla mnie żadnym kotem w worku - mówi Marek Cieślak, były trener żużlowej kadry.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Marek Cieślak WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Marek Cieślak
Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Za nami okres transferowy w PGE Ekstralidze. Czy coś pana w nim zaskoczyło?

Marek Cieślak, były trener żużlowej kadry: O zaskoczeniu to raczej nie ma mowy, bo najważniejsze karty zostały rozdane jakieś dwa miesiące temu. Można się natomiast zastanawiać, które z przeprowadzonych transferów są najbardziej spektakularne i kto się najbardziej wzmocnił.

Kogo by pan zatem wymienił?

W pierwszej kolejności Apator Toruń. Przyjście Emila Sajfutdinowa i Patryka Dudka to wielkie wydarzenia, bo to dwie potężne armaty. Ich obecność w tym zespole może bardzo wiele zmienić.

Czy zmiana będzie jednak na tyle duża, żeby torunianie powalczyli o złoto?

Tego już nie byłbym taki pewny. Myślę, że torunian spokojnie można przymierzać do czwórki. Pewnie stać ich również na jakiś medal, może brązowy. Byłbym jednak ostrożny z umieszczaniem tego zespołu wyżej. Mówię tak ze względu na juniorów, którzy są słabsi niż w innych ekipach. Trudno porównać młodzież Apatora z tą Motoru Lublin. Poza tym bardzo mocna będzie znowu Betard Sparta Wrocław. Mają piątkę świetnych zawodników.

ZOBACZ WIDEO Żużel. David Bellego opowiada jak wygląda żużel we Francji

Torunianie mają także w kadrze czterech zawodników, którzy będą startować w cyklu Grand Prix.

To prawda, ale nie robiłbym z tego problemu. Od wielu lat mówimy, że to nie pomaga, ale jakoś nie było tego ostatnio widać. Wszyscy mają u siebie zawodników z czołówki. W Toruniu jest ich trochę więcej, ale moim zdaniem nie dzieje się nic złego. Z jednej strony te imprezy kosztują żużlowców trochę zdrowia, ale z drugiej podnoszą ich poziom sportowy. Owszem, zdarza się tak, że niektórych słabsze występy w Grand Prix dołują i to przekłada się na ligę. Znam jednak także przypadki odwrotne. Myślę zatem, że w tej chwili nie należy robić z tego powodu wielkiego halo.

Dużym wydarzeniem okresu transferowego było także pozyskanie Maksyma Drabika przez Motor. Niektórzy mają spore obawy o tego zawodnika. Czy pana zdaniem lubinianie kupili kota w worku?

W życiu bym tak nie powiedział. Wystarczy przypomnieć sobie powroty Grigorija Łaguty i Patryka Dudka. Oni wrócili i byli silniejsi.

Tylko czy Drabika można do nich porównywać?

Może jeszcze nie, ale ma papiery, żeby być bardzo dobrym zawodnikiem. Z drugiej strony wobec niego będą też inne oczekiwania. Nikt nie będzie wymagał, żeby on walczył o medale mistrzostw świata.

Rozumiem zatem, że Motor będzie pana zdaniem mocniejszy. Czy będzie jednak drużyną na złoto?

W tym przypadku odpowiem, że to bardzo realne. Na pewno mają szanse, żeby stać się takim zespołem. Oczywiście, wszyscy muszą być w formie, ale jest wiele przesłanek, że tak będzie.

Nie martwi się pan o Jarosława Hampela, który w decydujących meczach nie spisał się najlepiej?

Motor ma sześciu zawodników, którzy zawsze mogą pojechać w jego miejsce. Nie robiłbym problemu, bo rozwijać powinni się Wiktor Lampart i Mateusz Cierniak. Ten drugi zapłacił już frycowe, poznał tory i moim zdaniem będzie lepszy. Poza tym Hampel jedzie dobrze na własnym torze. Jest startowcem i jeśli się przygotuje, to nadal może być wartościowym ogniwem. Na miejscu lublinian bardziej martwiłbym się o Grigorija Łagutę.

Dlaczego?

Stał się zawodnikiem nierównym. Zdarza mu się jechać cały mecz słabo, a później wygrać z Bartoszem Zmarzlikiem o 30 metrów. Cały czas brakuje mu czegoś, żeby osiągnąć szczytową formę. To już trwa od dłuższego czasu, więc większy problem widziałbym nie w przypadku Hampela, ale właśnie Rosjanina. Jeśli on byłby silny, to Motor będzie zespołem kompletnym.

Jeśli nie Motor, to znowu Betard Sparta Wrocław?

Pewnie tak. Wyszarpali Bartłomieja Kowalskiego i to jest dość ważny ruch. Może i nie jeździ zbyt wiele w PGE Ekstralidze, ale każdy, kto śledził zawody juniorskie, dobrze wie, na co go stać. Wrocławianie nie mieli już innego wyjścia, bo na rynku nie było więcej opcji. Poza tym mają juniora na dwa lata.

Czy był pan zaskoczony, jak temat Bartłomieja Kowalskiego został rozegrany w Eltrox Włókniarzu Częstochowa? Niektórzy twierdzą, że należało dać mu szansę w zeszłym roku, a Jakuba Miśkowiaka przesunąć na pozycję U24.

Uważam, że został popełniony błąd. Nie wiem, czy decydował o tym trener, czy ktoś inny, ale byłem tymi ruchami zaskoczony. A kiedy czytam jeszcze wypowiedzi Jonasa Jeppesena i jego mechanika (rozmowa pojawiła się w "Przeglądzie Sportowym"), to już nic z tego nie rozumiem. Świderski dawał Duńczykowi jeździć, mimo że ten przywoził zera, a teraz trener jest publicznie oczerniany. Naprawdę piękna zapłata za zaufanie. Wygląda to naprawdę słabo. Nie mogę pojąć, dlaczego ludzie, którzy zajmują się motocyklami, uderzają w szkoleniowca, który pozwalał zawodnikowi na regularną jazdę. To dla mnie gówniarzeria i nawet trochę dziwię się tym, którzy takie wywiady przeprowadzają. Mechanicy nie powinni się tym w ogóle zajmować.

Wracając jednak do pana pytania, to moim zdaniem Włókniarz popełnił błąd, bo Bartek zapewne chętnie pozostałby w Częstochowie, gdyby widział dla siebie szansę na regularną jazdę.

A jak ocenia pan zachowanie zawodnika i sposób prowadzenia negocjacji z klubami?

W tej sprawie winni są wszyscy. Bartek na pewno, ale także działacze, którzy prowadzili rozmowy i wyrywali sobie zawodnika. Zły jest także regulamin.

Dlaczego?

Pierwszym klubem, który z nim rozmawiał był Apator Toruń. Później do gry wszedł ZOOleszcz GKM Grudziądz, a następnie przebiła go Moje Bermudy Stal Gorzów. Bartek zresztą radził się mnie, co wybrać.

Co mu pan podpowiadał?

Radziłem, żeby ze względu sportowych poszedł do Gorzowa, gdzie jest techniczny tor i pomoc dwukrotnego mistrz świata. Uważam, że dzięki temu zyska. Byłem zresztą przekonany, że tam wyląduję, bo tak mi mówił. Całej tej sprawie dość długo przyglądał się prezes Andrzej Rusko, który w mojej ocenie czekał, jak rozstrzygnie się kwestia ekwiwalentu. Kiedy okazało się, że za zawodnika nie trzeba płacić, to zaatakował. Kiedy Bartek był u mnie niedawno, to jeszcze nic o Sparcie nie wiedziałem. Pytałem go, czy załatwił wszystko ze Stalą, a on przyznał, że w grze są jeszcze wrocławianie. Finalnie tam trafił. Teraz wszyscy mówią tylko o winie zawodnika i tym, że ktoś ubrał go w klubową bluzę. On jednak nie był wtedy ich żużlowcem, bo nie mieli podpisanej umowy. Poza tym wszyscy postępowali tak samo, bo pozwalał na to regulamin. Skoro można ubrać zawodnika w bluzę i rozmawiać z nim po ostatnim meczu, to dlaczego nie można podpisać kontraktu? Gdyby to było możliwe, to nie byłoby tego zamieszania i prawdopodobnie skończyłoby się umową w Toruniu. A tak cały czas ktoś mógł mieszać Bartkowi w głowie. Moim zdaniem chłopakowi, który ma 19 lat, od takich ofert naprawdę mogło się zakręcić w głowie. To zresztą precedens, który może zaszkodzić całemu żużlowi. Zawodnicy innych klubów słyszą, ile ma zarabiać junior, który dopiero się rozwija. Jestem przekonany, że oni już wykonują telefony do swoich prezesów i pytają, jak to jest, że mają tyle samo czy kilka złotych więcej, a muszą ciągnąć zespół. To się odbije wszystkim czkawką.

Skoro zaczęliśmy rozmowę o Bartłomieju Kowalskim od Eltrox Włókniarza, to chciałbym pana zapytać, co może osiągnąć ta drużyna w przyszłym sezonie?

To zależy, bo jest kilka znaków zapytania. Wiele zależy od tego, jak będzie prezentować się Fredrik Lindgren. O Leona Madsena jestem spokojny, o juniorów też, ale Szwed musi iść do przodu i robić po 10-12 punktów. Największą zagadką w tym całym interesie jest Bartosz Smektała. Nie wierzę natomiast za bardzo w Jonasa Jeppesena, który potrafi jeździć, ale nie ma dobrych startów. Trudno też powiedzieć, jak pojedzie Kacper Woryna, który miewał lepsze mecze. To jednak nie świadczy o tym, że stał się już stabilny. Ta drużyna na pewno ma potencjał, ale jest mocno nieobliczalna. To może być wszystko lub nic. Trudno nazwać Włókniarz pewniakiem, tak jak Motor czy Spartę, bo tamte zespoły mają na dziś większą liczbę zawodników, którzy coś gwarantują. Nie odbierałbym jednak częstochowianom szans, bo mogą zaskoczyć.

Zobacz także:
Łaguta spróbuje sprzedać swój sukces
Dowhan: Nie byłbym pewny, że Dudek wróci do Falubazu

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×