Podniebna taksówka Bartosza Zmarzlika. Jest tańsza niż myślisz

Bartosz Zmarzlik spędził ostatnie dni w Monako, gdzie gościł na gali FIM. Przy tej okazji skorzystał z oferty transportu helikopterem do księstwa. Czy to kosztowny wydatek? Okazuje się, że nie.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Bartosz Zmarzlik wraz z narzeczoną Instagram / zmarzlik95 / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik wraz z narzeczoną
Ubiegły weekend w środowisku motorsportowym upłynął pod znakiem gali FIM. Do księstwa zawitały gwiazdy MotoGP, World Superbike, motocrossu czy żużla. W tym gronie nie zabrakło Bartosza Zmarzlika, który odbierał "zaległy" złoty medal za mistrzostwo świata z sezonu 2020. Przed rokiem gala w Monako nie doszła bowiem do skutku z powodu pandemii koronawirusa.

Zmarzlik pochwalił się zdjęciem na tle helikoptera. "Dziękujemy przy okazji za przemiły transfer" - napisał dwukrotny mistrz świata, a podniebna taksówka w Monako jest tańsza, niż mogłoby się wydawać.

Jako że Monako nie ma swojego lotniska, to miliarderzy i biznesmeni zazwyczaj lądują w pobliskiej Nicei. Dlatego na rynku jest szereg firm, które oferują transport do Monako. Ceny? Od 250 euro w jedną stronę do 500-700 euro w przypadku lotu w dwóch kierunkach. Liczba pasażerów na pokładzie nie ma w tym przypadku wpływu na koszt. Helikopter zwykle może zabrać co najmniej pięć osób i dwie walizki.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Intensywne przygotowania Fogo Unii. Junior się nie oszczędza

W księstwie nie mogło też zabraknąć Artioma Łaguty, czyli aktualnego mistrza świata w jeździe na żużlu. Rosjanin, jak to ma w swoim zwyczaju, zabrał ze sobą rodzinę. Dla bliskich zawodnika Betard Sparty Wrocław była to kolejna okazja do podładowania baterii z dala od domu w zimnej Polsce. Wszakże niedawno rodzina Łaguty wróciła z wakacji na Malediwach.

Gdyby ktoś chciał zobaczyć, jak wyglądała gala FIM w Monako, to światowa federacja przygotowała krótki film, który przedstawia wydarzenia z księstwa w telegraficznym skrócie. Można tam dostrzec wiele kultowych postaci - nie tylko ze świata żużla.

Gala FIM okazała się też motywacją dla Grega Hancocka, by po dłuższej przerwie ponownie zawitać na Starym Kontynencie. Amerykanin kilkukrotnie bywał na takich imprezach, gdy sam odbierał złote medale mistrzowskie, a przy tym był i ciągle jest ambasadorem jednej z akcji FIM wspierającej ochronę środowiska.

"Zamieniliśmy kevlary na czarne garnitury" - napisał Hancock na Instagramie, przedstawiając swoje zdjęcie z synem. "To był wielki zaszczyt, by jako "Legenda" FIM wręczać nagrody młodym mistrzom i równocześnie dzielić przestrzeń z wieloma aktualnymi czempionami. Gratulacje dla wszystkich mistrzów świata z sezonu 2020 i 2021" - dodał były amerykański żużlowiec.

Skoro Greg Hancock wspomniał o mistrzach, to w Monako miał okazję spotkać dawnego kolegę z toru, który niedawno zaliczył spektakularny powrót do ścigania. Mowa o Jasonie Crumpie. Australijczyk okazał się kolejnym VIP-em zaproszonym do księstwa, ale nie powinno to dziwić, skoro firma ATPI była jednym ze sponsorów imprezy. Na co dzień wspiera ona również Crumpa.

Doświadczenia związane z odbieraniem złotego medalu IMŚ ma też inny z Australijczyków - Jason Doyle. Wyniki w sezonach 2020-2021 sprawiły, że tym razem mógł on tylko pomarzyć o wizycie w Monako, ale kto wie, jak będzie w przyszłym roku? Na razie Doyle pochwalił się na Instagramie powrotem do współpracy z wieloletnim sponsorem - firmą należącą do Martina Hagona.

Czytaj także:
Jego kariera to gotowy scenariusz na film
Menedżer Polonii mówi o rozmowach z nowymi zawodnikami

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×