Ups! They did it again! Biało-czerwone orliki piąty raz zdobyły DMŚJ! Do tego dodajmy tegoroczne IMEJ i DMEJ, a przed wszystkim DPŚ, to potwierdzą się słowa Jasona Crumpa, że Marek Cieślak jest najlepszym speedwayowym coachem na świecie, a nawet jeszcze dalej. Tomcio Gollob również mawia, że drugiego takiego faceta jak "Narodowy" w polskim żużlu nie znajdziesz. Ja dodatkowo jestem dumny, że to także mój trener. To znaczy, będzie nim od przyszłego tygodnia.
Zresztą generalnie, w przeciwieństwie do granatomarynarkowych działaczy i nieudanych sędziów, właśnie świetni trenerzy są siłą naszego żużla. Cieślak, Czernicki, Chomski, Dzikowski, Plech, Ząbik, Żyto (plus Huszcza), Stachyra, Maroszek, Jąder, Szymko, coraz lepszy Jankowski... Mam wymieniać dalej?
Gamoniom, którzy czepiają się Cieślaka, że sprowadził do Atlasa Nichollsa z Wattem i teraz przez to jest tam sportowa bida z nyndzom, odpowiem, iż przed sezonem w notesie tego trenera były tylko dwa nazwiska: Bjerre i Shields. Z różnych względów żaden z nich nie zasilił WTS-u. W tej sytuacji Cieślak nie miał nic przeciw Nichollsowi. Mało kto miał. W końcu "Scotty" to wielki talent i uczestnik GP. Wszyscy liczyli, że będzie przywoził 8-9 punktów w meczu. Nic z tego! Nawet Crump kręci z niedowierzaniem głową, gdy widzi Nichollsa wlokącego się na końcu stawki. Z Anglikiem jest taki problem, że to świetny, grzeczny facet. Bardzo dobrze się z nim współpracuje i rozmawia. Ze łzami w oczach powiedział mi, że nie wie, dlaczego tak dołuje. A przecież tak się stara. Myślę, że może za mało inwestuje sprzęt (jeden z silników musiał mu podrasować maestro wrocławskiego klubu Alek Krzywdziński). Zwrócono mi też uwagę, że kilka lat temu Scott ważył 73 kg, dziś z pewnością jest cięższy o kilka lat. Do tego te, jak powiadają plotki, miłosne zawirowania z reporterką Sky Sport, z których - jak czytam i słyszę - narodziło się dziecię. Nie ma jasnej głowy, nie ma szybkiej jazdy!
O Nichollsie piszę także w kontekście naszych talenciaków. Niech jego historia będzie dla nich przestrogą. On, gdy był w ich wieku, także bywał typowany przez Angoli na przyszłego mistrza świata seniorów, jako i my typujemy na championów Pawlickiego i Janowskiego. Ja do Pawlisia i Maćka dokładam jeszcze Dudka. Zengota urośnie do poziomu "Walasa" i "PePe", a uzdolnieni Mroczka i Lampart, niestety, prawdopodobnie ugrzęzną gdzieś w pierwszoligowej szarzyźnie.
Ale za Gorzów wszystkim naszym reprezentantom, a także Cieślakowi i jego pomagierom należą się gratki oraz brawka. Osiemnastoletni (a wciąż wygląda na czternaście) solenizant Przemo Pawlicki (niech mu gwiazdka nigdy nie zagaśnie) był nie do ugryzienia. To najlepszy zawodnik turnieju. Złapał formę pod koniec sezonu i kosi juniorskie medale jak leci. Leszno żałuje, że w lidze nie był takim kozakiem. Dwie kontuzje wyraźnie na moment go zatrzymały. Ale - jak widać - papiery na wielką jazdę wciąż ma. W Gorzowie najbardziej widowiskowo zasuwał Król Maciuś I Janowski. Biegi XX i XXIV to był majstersztyk w jego wykonaniu. Wyprzedzanki, których nie powstydziłby się sam Mark Loram. A ten przytomny wjazd w uliczkę z pierwszego wyjścia między Duńczyka i Czecha... Superaśny. Najbardziej widowiskowo wywracał się Lampart. Jechał nerwowo i pechowo. Jego możliwości są jednak znacznie większe niż to co pokazał. Mroczka mnie zadziwił. On jest lepszym rajderem niż myślałem. Nie stresuje się. W rewanżowym barażu Grudziądza z Ostrowem będzie mu więc wypadało udowodnić, że jest prawdziwym (drużynowym) mistrzem świata. A Zengota? Znaczy, kapitan i wszystko jasne! Szóstym, bardzo mocnym zawodnikiem naszych orlików tym razem byli kibice.
I co z tego, że wygraliśmy na swoim torze? W ubiegłym roku też zwyciężyliśmy. W Danii. Właśnie, Hamleci i Szwedzi mają mocne składy. Czesi są rozwojowi. Ale i Angole, Kangury oraz Rosjanie są w stanie sklecić niezłe młodzieżowe ekipy. Czyli przyszłość czarnego sportu we wszechświecie nie taka znów czarna? - Nasze reprezentacje to istna paka Cieślaka, ale jeśli ten trener nie uratuje Wrocławiowi Ekstraligi, to sam pójdzie do paki - żartują kibice WTS-u.
Pan Marek, po tym jak jego podopieczni dopiero w ostatnim wyścigu zapewniali sobie DPŚ i DMEJ, rzekł o sobie, że jest specjalistą od horrorów. - To prawda, bo to co jedzie w tym sezonie Atlas, to prawdziwy horror - znów żartują (tak trochę przez łzy) wrocławscy fani.
Są i tacy kibole, który mówią, że oddaliby DPŚ, DMEJ, MEJ, DMŚJ za złoto Golloba w GP! A wy?
Miał mokro
Może w ligach tego nie widać, ale wydaje się, że Sir Rudy Jason Crump, samodzielny lider GP, jakby złapał zadyszkę i stracił motywację. W Vojens była szansa, by trochę podgonić do króliczka (jak to śpiewała Kora? "Nie podganiaj mi, bo tracę oddech", czy jakoś tak...). Niestety, "Tomasz skąd ty to masz", zeskrobał tylko siedem oczek. Ale jego jazda naprawdę była dużo lepsza niż wynik. Do półfinału zabrakło mu jednego punkcika. A twierdzę, że sędzia niesłusznie wykluczył go z jednego wyścigu. Bo to Fred Lindgren niechcący, w ferworze walki, podciął Polaka swoim tylnym kołem. Co ciekawe, Gollob cieniował na suchej nawierzchni, a gdy popadało, to wszystkim uciekał ze startu jak chciał. Myślę, że gdyby nie to wykluczenie, to nasz lider wygrałby GP w Vojens!
Dobrze, że gorzowiacy nie ukuli teorii spiskowej, iż na dzień przed ćwierćfinałowym rewanżem Falubaz - Stal, Lindgren za jednym zamachem załatwił dwóch liderów "Caelum Polelum". Powtarzam: Fred zrobił to niechcący.
Gollob na rybach
"Na ryby - w kaździuteńki wolny dzień
Na ryby - nad leniwą rzeczkę w cień
zabieramy sprzęt i starkę
a na drzwiach wieszamy kartkę
Nie wracamy aż we czwartek
zapuszczamy się pod Warkę
Na ryby - by zielony wdychać chłód
Na ryby - by odbiciem tykać wód
Jedną twarzą łyknąć z flaszy
Drugą z toni w niebo patrzyć
Na ryby...
(...)
A można i na grzyby
Na grzyby - w aromatów pełen las
(…)
na lwyby - na gorący czarny ląd".
To fajowa piosnka niezapomnianego Kabaretu Starszych Panów. Czyż mojej ulubionej Staleczki Gorzów, z uwagi na leciwy wiek kilku jej podstawowych zawodników, nie można by żartobliwie i z sympatią nazwać właśnie Kabaretem Starszych Panów? Władzio Komarnicki już jest przecież liderem naszej kabaretowej sceny żużlowej. Nawet Ostrów się chowa.
Gdyby nie GP, to Gollob wraz ze swoimi koleżkami mógłby już schować motory do garażu, wziąć wędkę i pójść z Holtą czy Karlssonem na ryby. Albo na grzyby. Albo na lwyby.
Pan Komarnicki już drugi sezon obiecuje swoim kibicom "dwa razy wpieprz sąsiadom" i medal, a kończy na słabym, szóstym miejscu. Może on zna się na finansach, bo przecież wyciągnął Stal z długów i wyprowadził ją na względną prostą, ale o żużlu nie ma bladego pojęcia. Nie potrafi zbudować drużyny, o jakiej marzą gorzowscy kibice. Drużyny na miarę historycznej wielkości Stali. A może po prostu kosztowni najemnicy jak Gollob czy Holta nie bardzo chcą umierać na torze za Gorzów? Jancarz nie pozwoliłby sobie na taką popelinę.
"Byki" ujeżdżone!
"Zabiłem byka, cóż to dla mnie byk
Krew z byka sika, siku, siku, sik
Będę już bogaty, szpadę w ręku mam
A byk już leży tam
I co ja robić mam
Gdy jestem sam
Z tym bykiem sam na sam
Ole, ole, ole, ole,
Nie damy się, nie damy się".
To z kolei "Piosenka Torreadora" do muzy Bizeta. Szybkie odpadnięcie faworyzowanych leszczyńskich "Byków" to niespodzianka. Ale umówmy się: tam nie można mieć większych pretensji do Adamsa, lecz już nawet Hampelek nie był tak skuteczny jak rok wcześniej, a reszta po prostu dała ciała. Zmęczenie materiału, czy zbyt duże ciśnienie na sukces? "Mały" mówił, że Unia w tym sezonie nie zawsze stanowiła zgraną paczkę, do tego nie jest pewien jej finansów na przyszłość, więc nie wie czy w niej pozostanie. Szykuje się jakiś głębszy kryzys leszczyńskiego speedwaya? Szkoda by było, bo przecież "Królowa jest jedna!". Co z tym "Balonem" (tłumaczy go trochę kontuzja) i co z tym "Kasperem"? Wielki Motywator "CzeCze" przecież nie pojedzie za nich!
Łamać kołem!
Niektóre drużyny zakończyły sezon już 15 sierpnia, a inne jak Unia L., czy Stal 30 sierpnia. A więc jeszcze w lecie! Ktoś powie: przegrali, to sami są sobie winni, że odpadli. Tak, tylko przypomnę, że w zeszłym roku, zdaje się, że Poznań i Grudziądz wygrały swoje mecze, a i tak miały sezon z głowy już w połowie sierpnia! Granatowomarynarkowi nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków (przynajmniej jeśli chodzi o Ekstraligę). Są wyjątkowo odporni na wiedzę. A Wybrzeże z Atlasem musiały całymi tygodniami bezczynnie czekać na swoje baraże!
Faceta, który tak skandalicznie skonstruował ów nieszczęsny terminarz należałoby łamać kołem, zrzucić ze skały do morza, poćwiartować i na końcu wreszcie odsunąć od majstrowania przy terminarzu.
Tyfusy to fuksiarze
Nie ulega wątpliwości, że Unia Leszno i Stal Gorzów są lepszymi drużynami od skądinąd sympatycznej Polonii Bydgoszcz. Ale to ona jest w półfinale, bo kto powiedział, że sport musi być sprawiedliwy? Bydzia w rundzie zasadniczej dostała w prezencie dwa punkty od Włókniarza Częstochowa, kiedy ten zjawił się u niej bez Pedersena. W ćwierćfinale remis podarował jej z kolei Unibax, który wystąpił nad Brdą bez kontuzjowanego Jagusia. W rewanżu "Anioły" bez fajerwerków i dość nisko pokonały u siebie młodzież i rezerwy Polonii. Torunianie są aż tak ciency bez "Jagody"?
Ale w sumie jest zajefajnie, że Bydzia dotarła do półfinałów. Zawsze to jakaś odmiana.
Tonący brzydko się chwyta
Szlachetni kibice Stali Gorzów zaraz po wejściu na swój sektor na stadionie Falubazu zasłonili twarze klubowymi szalikami, co przecież zawsze oznacza jak najmilsze zamiary. Szybko dla rozrywki zaczęli rzucać petardami w stronę zielonogórskich kobiet i dzieci. Żeby nie było nudno. Miejscowa policja nie doceniła ich poczucia humoru i wyprosiła ze stadionu. I teraz prezes Stali grzmi, że należy nakazać "Myszce Miki" rozegrać następne mecze play off przy pustych trybunach (to mogłoby oznaczać finansowy krach Falubazu). Machiavellim do kwadratu.
A tak już bardziej na serio, to należy wyłapać tych gorzowskich bandytów, którzy rzucali petardami, a także ich odpowiedników po stronie zielonogórskiej, którzy rewanżowali się butelkami, kamieniami oraz Bóg wie czym jeszcze, nałożyć na nich stadionowy zakaz i oskarżyć o próbę zabójstwa. Bo kto dostanie petardą czy butelką w czachę, może przecież paść trupem na miejscu. Dosyć wiochy i zadym na trybunach naszych żużlowych stadionów!
Nie byłem na tym meczu, nie widziałem, a telewizja nie pokazała, ale być może rzeczywiście policja z Zielonej zareagowała zbyt brutalnie i nie rozróżniała gorzowskich hoolsów od grzecznych piknikowców. Zastosowała odpowiedzialność zbiorową. A to byłoby już nie do wybaczenia. Tak mogło być, gdyż polska policja jest niedoszkolona i agresywnie reaguje ze... strachu! W swoim życiu też byłem pałowany i gazowany (w Zielonce nawet Gollob załapał się na gaz i gorzko zapłakał nad swym losem). Wiem jak jest.
Jednak medialne sugestie prezia Stali, jakoby Falubaz zawiązał spisek z miejscową psiarnią, sorry, policją, żeby wytrzebić gorzowskich kiboli, według mnie podpadają pod pomówienie. To socjotechniczny chwyt imć Komarnickiego. Krucjata przeciw znienawidzonemu, odwiecznemu wrogowi, odsunie od prezesa gniew własnych kiboli. Oni co roku są mamieni przez niego medalem i co roku przedwcześnie kończą sezon jeszcze w lecie.
Czasami wydaje mi się, że pan Władysław bez żalu mógłby nawet spaść z Ekstraligi, byleby tylko Falubaz nie odniósł żadnego sukcesu. Jeśli żużlowcy z Grodu Bachusa sięgną w tym roku po złoto w DMP, to Komarnickiego z bezinteresownej zawiści i zazdrości zapewne skręci w korkociąg. I będzie można nim otwierać butelki na winobraniu.
Ta wojenka gorzowsko - zielonogórska i zielonogórsko - gorzowska przestała być zabawna. Ona uderza w image polskiego żużla i naszej Ekstralipy. Panowie Dowhan i Komarnicki powinni być przeto wezwani na czerwony dywanik przed oblicze PZM, GKSŻ i Ekstraligi. Panowie! Na rozpalone głowy pomagają przysiady i bicze wodne. Cześnik i Rejent się znaleźli!
Stoliczku nakryj się! Nie cierpię, gdy sportowa rywalizacja zamiast na boisku, rozstrzyga się przy zielonym stoliku. Czego Ostrów nie był w stanie dokonać na własnym torze, to załatwił sobie właśnie przy zielonym stoliku. I teraz zamiast trzech, ma aż dziewięć punktów przewagi przed rewanżowym barażem w Grudziądzu. Dlaczego sędziemu Spychale (ależ on ma słaby ten sezon!) przed meczem nie przeszkadzał nieużywany (taki na części) motocykl Schleina ustawiony tuż za parkiem maszyn, a zaczął przeszkadzać dopiero po proteście ostrowian? Dlaczego nie zwrócił uwagi Kangurowi, że jego maszyna stoi w niedozwolonym miejscu? I skoro tak sztywno trzymamy się regulaminu i zabieramy punkty Schleinowi, to czemu nie zabieramy też ich Harrisowi, jeśli to prawda, że w czasie meczu grzał swój motocykl poza ostrowskim parkiem maszyn? A skąd wiemy, że nie zamienił wtedy motoru na sześćsetkę? Ja tylko pytam tak dla jaj, bo przecież nauka radziecka zna nie takie przypadki.
Jestem więc zły na KMO i już chciałem napisać, że kwarantanna w drugiej lidze dobrze by zrobiła tamtejszym działaczom. Za całokształt. Jednak ugryzłem się w język, gdyż ostrowscy kibice są wspaniali - co wiem z autopsji - i zasługują na lepszą drużynę, a przede wszystkim na lepszych działaczy. I nawet na Ekstraligę zasługują!
Generalnie winnym zamieszania ze Schleinem jest kierownik drużyny gości, który powinien pilnować, by wszystko grało z regulaminem. To była amatorka.
Zawsze twierdzę, że prezesi klubowi powinni siedzieć na trybunie honorowej i bawić sponsorów, a nie szpanować w parku maszyn, stresować zawodników i przeszkadzać trenerom w robocie.
Myszka z medalikiem
Już w telewizorni w "Wokół Toru" zapodałem wam, że śniła mi się myszka z medalikiem. To oznacza finał Falubaz - Włókniarz. Tylko czy bez porozbijanego "Protasia" wyrównana i waleczna Zielonka da radę? Bydzia znów ma farta, bo "PePe" miał bardzo dobry sezon. Punktował niczym nakręcony, jeździł z wielką ambicją. Czy jego zastępca, zawodnik o nazwisku ZZ, też będzie taki skuteczny?
Włókniarz z kolei zasłużył na sukces, gdyż większość meczów jeździł osłabiony, aż mi go było żal. W pełnym składzie to superpaka. Tylko czy wypada, żeby potencjalny drużynowy mistrz Polski tak sztukował i cieniował z kasą?
Unibax na papierze ma słabszy skład od "Myszek" i "Medalików". Spisuje się jednak tak dzielnie, że także on zasługuje na uznanie nie tylko na Pomorzu. Tak łatwo korony ligowej nie odda. O ile w ogóle ją odda. I ta Motoarena, cud żużlowej architektury!
Z wielką estymą podchodzę do takich drużyn jak Falubaz, Unia L. i Apator właśnie, gdyż w największym wymiarze jadą swoimi wychowankami. Szacun. Dołącza do nich Polonia B., gdzie trener Zenio Plech coraz odważniej stawia na młodzież.
Jakoś mnie nie kręcą te wszystkie zaciężne armie ze zmieniającymi się co roku składami i z wiecznymi awanturami o pieniądze.
Niech więc wygra najlepszy, czyli... nasi. Tu każdy kibol może sobie wpisać nazwę swego ukochanego klubu.
Poszerzamy czy spadamy?
Od kilku lat walczę o poszerzenie Ekstraligi do dziesięciu drużyn. Cóż to za niepoważne rozgrywki, gdzie w kolejce odbywają się zaledwie cztery mecze! A jak popada, to tylko trzy lub dwa. Gdzie się mają pokazać sponsorzy?
Nie tylko ja walczę. Siedmiu prezesów Ekstraligi opowiedziało się za jej poszerzeniem, tylko Dowhan ponoć był przeciw, lecz żeby za bardzo się nie wyłamywać, wstrzymał się od głosu. Granatowomarynarkowi z motorowej centrali zatarli ręce i cwanie uznali, że nie było jednomyślności wśród klubowych preziów, i w związku ze związkiem, przynajmniej na razie, poszerzenia nie będzie. Powiększenie Ekstraligi skutkowałoby zapewne połączeniem pierwszego z drugim frontem i być może wyeliminowaniem z naszych rozgrywek zagranicznych drużyn. A to dla szefów PZM byłaby porażka. Oni sadzą się w FIM oraz w efemerydzie pt. UEM i robią z siebie zbawców europejskiego speedwaya. No bo przecież dopuszczają do najbardziej prestiżowych, najlepiej płatnych i najlepiej zorganizowanych rozgrywek żużlowych, czyli do naszych lig, ekipy z Węgier, Czech, Łotwy, Ukrainy. Dzięki temu granatowe marynary z PZM umacniają swoją międzynarodową pozycję i jeżdżą sobie na darmowe kongresy do ciekawych krajów, mają darmową wyżerkę na bankietach itd. A gdzie tu interes polskiego żużla?
- A jajaj, o jaki interes pane Rabe, pana idzie, ja sze zapytowywuję?
Tak się złożyło, że choć najsłabszymi drużynami sezonu '2009 były Polonia Bydgoszcz, Wybrzeże Gdańsk i Atlas Wrocław, to wcale nie znaczy, że odgrywały rolę chłopców do bicia. A Bydzia to nawet wskoczyła do półfinałów! Unia Tarnów w obecnym składzie także nie byłaby dziewczynką do bicia. Myślę, że dziesiątą, w miarę sensowną, drużynę też udałoby się skompletować. I gra gitara. A więc poszerzamy?
Myślę jednak, że z uwagi na upór warszawskiej centrali (motywy już znacie) owego poszerzenia Ekstralipy nie doczekają Atlas i Wybrzeże. Któryś z tych zespołów spadnie. A może obydwa? Szkoda by było. Zarówno Gdańsk jak i Wrocław zasługują na Ekstraligę, a Ekstraliga też chciałaby nadal mieć w swoich szeregach takie dwa duże ośrodki. Małe ośrodki żużla są fajne, tylko gdzie ten prestiż wśród innych dyscyplin sportowych?
Gdańsk to miasto moich marzeń, istne cudo. We Wrocku zaś urodziłem się i mieszkam, choć nie da się tu żyć, więc "uciekam na wieś". We Wrocławiu jest też przecież moja ukochana drużyna, czyli... piłkarski Śląsk. Ale fajnie by było, żeby tu nadal warczały żużlowe motory.
Inna sprawa, że wszystko jedno czy spadnie Atlas, czy Wybrzeże, to nad Gdańskiem i Wrockiem nadal będzie wschodziło słoneczko, kury będą się niosły, dziewczyny będą się uśmiechały i będzie się gdzie zabawić.
Ludzie, w końcu chodzi tu tylko o sport! Tyle że po ewentualnym spadku, o sponsorów będzie jakby trudniej. Pażyjom, uwidim.
A jeśli usłyszcie armatnie wystrzały, to znaczy, że do Wrocka na baraż Atlasa z Wybrzeżem właśnie przybyli gdańscy kibole z wizytą przyjaźni. Na promie wycieczkowym pt. "Schleswig - Holstein". Żartuję, bo obie grupy fanów bardzo się lubią. Tylko smutna to przyjaźń, skoro swoich wafli trzeba spuścić z ligi.
A więc do siego dziś na stadionach!
Bartłomiej Czekański