Żużel. Lwim pazurem: Zatęsknimy za Nickim Pedersenem [FELIETON]

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

Marian Maślanka miał okazję współpracować z Nickim Pedersenem. Duńczyk w latach 2008 - 2009 był zawodnikiem Włókniarza, z którym zdobył pierwszy w karierze medal DMP. Teraz nasz felietonista pisze, że kiedyś zatęsknimy za Duńczykiem.

"Lwim pazurem" to cykl felietonów Mariana Maślanki, byłego wieloletniego prezesa Włókniarza Częstochowa.

***

Czytam na WP SportoweFakty o Nickim Pedersenie i nachodzi mnie refleksja dotycząca tego zawodnika, który bez dwóch zdań jest postacią mocną i wyrazistą. Sądzę, że rzeczywiście gdy już zakończy karierę, to będzie nam go brakowało.

Nie podlega bowiem dyskusji, że Nicki Pedersen bardzo mocno zaznaczył swoją obecność w historii sportu żużlowego. Na najwyższy szczyt i do tych bardzo dobrych wyników dochodziło mu się trudno. Pamiętam, gdy przyjechał do Częstochowy z młodzieżową reprezentacją Danii, wraz m.in. ze swoim bratem. Ronni Pedersen jeździł bardzo ładnie, dobrze technicznie, a Nicki na cztery wyścigi ukończył chyba jeden. W pozostałych miał upadki. Od razu było w nim jednak widać niesamowitą zaciętość i waleczność.

ZOBACZ WIDEO Spisani na spadek, czy zdolni do niespodzianek? Gajewski o atucie beniaminka

Do najwyższego poziomu dochodził stopniowo. Należy pamiętać też o jego, nazwijmy to niedogodności, czyli niekompletnej jednej dłoni (Nicki Pedersen w dzieciństwie stracił część dwóch palców). Poradził sobie z tym, był najlepszy na świecie, ale po drodze pokazywał charakter dość kontrowersyjny. Na torze prezentował twardą, bezpardonową walkę. Dopiero niedawno trochę to złagodniało.

Niemniej jednak na pewno z tej twardej jazdy zostanie zapamiętany. Pamiętam, jak pojechałem na Grand Prix do Auckland w Nowej Zelandii. W tamtejszych gazetach na pierwszych stronach było napisane, że przyjeżdża "Danish Devil" (duński diabeł) lub "Danish Bad Boy" (duński zły chłopiec). Taką miał łatkę, ale to było marketingowo nośne i nie mam wątpliwości, że Nicki Pedersen w latach swej świetności przyciągał widzów na stadiony. Chociaż myślę, że to do tej pory ma miejsce.

Nicki to przedstawiciel starej gwardii, która uczyła się wszystkiego na bieżąco. Można rzec, że to byli naturszczycy, ale dobrze wyczuwali, o co chodzi w tym sporcie. To byli wyraziści zawodnicy. Z tej starej szkoły jest ciągle jeżdżący inny niesamowity twardziel na torze, czyli Rune Holta. Przypominam sobie wyścig Nickiego z Rune bodajże w Hamar podczas Grand Prix. To była nieprawdopodobna walka. Ani jeden, ani drugi nie brał jeńców i walczyli na granicy ryzyka.

Pamiętam też trudne zawody, gdy w 2009 roku jechaliśmy z Włókniarzem o brązowe medale w Zielonej Górze. Nicki miał poważny upadek, dosłownie leżał krzyżem w szatni, a mimo to zbierał się i jechał dalej. Ma charakter mocnego sportowca. Zawsze to miał, ma i to jest bardzo cenne.

Nie wierzę, że Nicki zdecyduje się na zakończenie kariery w najbliższym czasie, bo mimo upływu lat on się bardzo dobrze przygotowuje i dba o siebie. Widać po nim, że niesamowicie nad sobą pracuje, nad przygotowaniem mentalnym, sprzętowym. Sam mówi, że dawno tak dobrze się nie czuł.

Oczywiście, kiedyś ten moment, w którym powie "pas" nastąpi, ale myślę, że na razie dalej będzie mocną postacią w żużlu, może już nie tak agresywną, ale bez dwóch zdań wyróżniającą się. Zauważam natomiast, że podejście polskich kibiców do niego się zmienia. Myślę, że teraz jest postrzegany przez nich pozytywnie. Szczególnie w Grudziądzu, gdzie nadal jest maszynką do robienia punktów.

Marian Maślanka

Czytaj także:
Legenda nadal kocha żużel i dla niego pracuje. Crump zaszokował go swoją decyzją
Krzysztof Kasprzak kluczowym zawodnikiem GKM-u

Źródło artykułu: