Fiałkowski dla SportoweFakty.pl: Sportowo wygraliśmy rywalizację z Ostrowem

Wynikiem 47:42 dla gospodarzy zakończył się niedzielny pojedynek w Grudziądzu. Oznacza to, że drużyna GTŻ-u będzie musiała pożegnać się z pierwszą ligą. Prezes tego zespołu Zbigniew Fiałkowski nie zamierza jednak składać broni.

Wiele wskazuje na to, że o spotkaniach pomiędzy GTŻ-em a Klubem Motorowym Lazur Ostrów będzie jeszcze głośno w najbliższych dniach. - Czuję, że sportowo wygraliśmy rywalizację z Ostrowem. Sprawa związana ze wszystkimi dokumentami i papierami jeszcze się nie skończyła. Na pewno chciałem wygrać ten mecz większą różnicą punktów niż dziewięć i udowodnić, że jesteśmy lepsi. Wtedy temat byłby zakończony. Niestety, jest jak jest i teraz ważną kwestią jest rozstrzygnięcie naszego odwołania. W sobotę do godziny 15:00 czekaliśmy aż GKSŻ przyślę nam pismo, co z naszym odwołaniem. Dowiedzieliśmy się tylko, że zatwierdzono decyzję o podtrzymaniu wyniku z Ostrowa, z którą się zgadzamy, ponieważ motory Schleina nie stały tam, gdzie powinny. W piątek byliśmy jednak w Gorzowie i złożyliśmy stosowne odwołanie. Naszym zdaniem motocykl Harrisa również stał na zewnątrz. Pokazaliśmy to na taśmie i widzieli to zarówno pan Szymański jak i pan Bazela. Jak na razie nie mamy sygnału, co dzieje się z naszym odwołaniem, więc na wszelki wypadek przygotowujemy już protest do Trybunału. Jeżeli Schleinowi odjęto punkty za to, że jego motor stał poza wyznaczonym obszarem, to tak samo należy postąpić z dorobkiem Chrisa Harrisa. Jego motocykl stał poza parkingiem, Harris do niego wyszedł i na nim wjechał. To wszystko widzieli członkowie GKSŻ. Podsumowując, skończyła się walka z Ostrowem na torze. Teraz rozpocznie się rywalizacja na papiery i trybunały - powiedział prezes GTŻ-u, Zbigniew Fiałkowski.

Grudziądzcy kibice dość zdecydowanie zareagowali na upadek Piotra Szóstaka, kiedy ten startował w jednym biegu z Chrisem Harrisem. Prezes GTŻ-u nie ma żadnych wątpliwości, że była to kolejna zagrywka ze strony ostrowskiego obozu. - Żal mi tego Piotrka już po tym, co wyprawiał w Ostrowie. Nie czarujmy się jednak i powiedzmy sobie szczerze, że dzisiaj niemiłosiernie kaleczył rzemiosło. Ostrowianin patrzył na to, co się dzieje i w końcu się przewrócił. Czy celowo? Przecież to wszyscy widzieli. Zagrożenie jest jednak inne. W tym wyścigu jechał Woelbert, który mógł wjechać w zawodnika gości. To wszystko mogło skończyć się tragicznie. Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało. Nie ulega jednak wątpliwości, że Ostrów znowu zrobił zagrywkę. Co ja więcej mogę powiedzieć? Było to w ramach regulaminu. Chłopak poleżał sobie chwilę na torze i odpoczął od kaleczenia rzemiosła - ocenił całą sytuację Fiałkowski.

Można jednak odnieść wrażenie, że podobną zagrywkę zastosowali gospodarze w wyścigu piętnastym. Po pierwszym łuku na prowadzeniu znajdowali się ostrowianie i wtedy na tor upadł Kamil Brzozowski. - Uważam, że w tym przypadku Kamila przerosła ambicja. Nasz zawodnik bardziej chciał się napędzić niż przewrócić. Ten zawodnik zdobył dla nas tego dnia naprawdę wiele punktów i wykluczanie się samemu z tego wyścigu byłoby jakąś przesadą. Podejrzewam, że poniosła go ambicja i dlatego tak się stało - wyjaśniał prezes gospodarzy.

Jaka będzie przyszłość grudziądzkiego żużla, jeżeli zespół GTŻ-u spadnie ostatecznie do drugiej ligi? - Sytuacja wygląda tak, że mamy dwa tygodnie do spotkań barażowych. Na dzień dzisiejszy jedzie w nich Ostrów, ale w trakcie dwóch tygodni muszą zostać podjęte stosowne decyzje w GKSŻ czy w Trybunale. To musi się do tego czasu zakończyć i z tego powodu nie będę w tej chwili mówił, w której będziemy lidze. Zresztą, w Grudziądzu będą wybory i być może zostaną wybrane nowe władze. Trudno powiedzieć, jak będzie - tłumaczy.

Czy Zbigniew Fiałkowski chce nadal pracować w grudziądzkim klubie? - Kończy mi się kadencja. W zeszłym roku ustaliliśmy, że będzie ona trwać rok. Ten czas minął, będą nowe wybory i kto wie, być może pojawią się nowi ludzie. Może ja już się po prostu nie nadaję? - zakończył prezes.

Komentarze (0)