Miśkowiak dla SportoweFakty.pl: Mój team pracował dla dobra całego zespołu

Świetna jazda Roberta Miśkowiaka przyczyniła się w znaczący sposób do zwycięstwa ostrowskiego zespołu w rywalizacji z GTŻ-em Grudziądz. Zawodnik Lazura po zakończeniu drugiego pojedynku nie krył swojej radości.

- Jestem bardzo szczęśliwy. Przez cały sezon mówiłem, że los nam nie sprzyja. W dniu dzisiejszym, czyli w najważniejszym pojedynku straciliśmy jeszcze Daniela Nermarka. Szwed po upadku w lidze angielskiej miał problemy z plecami i nie mógł kontynuować jazdy. Jechaliśmy w czwórkę i można powiedzieć, że wzajemnie się uzupełnialiśmy. Nie było łatwo, ale nawet na moment nie straciłem wiary w końcowy sukces. Drużyna grudziądzka była bardzo zdeterminowana, żeby wygrać to spotkanie odpowiednią różnicą punktów. W najważniejszym biegu zawodów wraz z Chrisem wygraliśmy jednak podwójnie. Naprawdę bardzo się cieszę - podsumował niedzielne zawody Robert Miśkowiak.

Na ostatni bieg zawodnik Lazura użyczył swojego motocykla Chrisowi Harrisowi. Efekt był znakomity dla ostrowian. - Nie musieliśmy nawet namawiać Harrisa, żeby wziął mój motocykl. Trzy motory mu praktycznie nie chodziły, więc musiał zabrać mój w ciemno. Powiedziałem mu, jakim sprzętem dysponuje, że jest to sprzęt po serwisie. Stwierdziłem, że założymy taką zębatkę jak uważam i Chris pojedzie. Zmieniliśmy tylko kierownicę, żeby wszystko było dopasowane do Harrisa. Pracowała przy tym praktycznie cała drużyna. Widać, że efekt był znakomity - opowiadał Miśkowiak.

W niedzielę jeden z liderów ostrowskiej ekipy pojawiał się na torze bardzo często. Sporym utrudnieniem dla "Miśka" było także przeziębienie. - Było to dla mnie bardzo ciężkie spotkanie. Pewnie słyszysz mój głos. Nie da się ukryć, że jestem dość mocno przeziębiony po powrocie z Anglii. Widać, że zmiana klimatu w tym okresie mi naprawdę nie służy. Obawiałem się trochę tych zawodów. Miałem obawy przede wszystkim o refleks na starcie. Jak się jednak okazuje, potrafię się skupić w takich momentach i nie zawodzę - przyznał.

- W dniu dzisiejszym mój team pracował dla dobra całego zespołu. Użyczyłem swojego sprzętu po to, żebyśmy wygrali ten najważniejszy bieg i pozostali w pierwszej lidze. To spotkanie pokazało również, że mam naprawdę szybkie motocykle, które nie zawodzą. Przed ostatnim biegiem na pewno towarzyszyła nam presja. Doskonale wiedziałem, o co jadę. Wiedziałem jednak, co mam robić, ponieważ startowałem już wcześniej w wyścigach, w których ważyły się losy rywalizacji. Jakoś sobie zawsze radziłem. Podszedłem do tematu na spokojnie. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że i tym razem stanąłem na wysokości zadania - dodaje.

Teraz ostrowian czeka najprawdopodobniej rywalizacja w barażach. Czy dwumecz z wicemistrzem drugiej ligi będzie łatwiejszy od przeprawy z GTŻ-em Grudziądz? - Teoretycznie powinno być łatwiej. Chciałbym jednak podkreślić, że nie powinniśmy nikogo lekceważyć. Róbmy to, co robiliśmy do tej pory. Myślę, że wtedy będzie naprawdę dobrze - powiedział zawodnik Klubu Motorowego.

Źródło artykułu: