Żużel. Wzbudza szacunek wszędzie, gdzie jeździł. Robert Flis o swojej karierze i nowej roli [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Robert Flis
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Robert Flis

W macierzystej Stali sięgnął dna, by chwilę później cieszyć się z mistrzostwa Polski w Polonii Piła. Robert Flis, który obok sukcesów przechodził podczas kariery szkołę życia, kończy 49 lat. Jego podopieczny może zadebiutować w PGE Ekstralidze.

W tym artykule dowiesz się o:

Podczas 21 lat startów, Robert Flis występował w Polsce w zaledwie trzech klubach. Większość czasu spędził w najwyższej klasie rozgrywkowej i jest przede wszystkim kojarzony z jazdy w drużynach z Gorzowa Wielkopolskiego i Piły, karierę kończył w Opolu. Po jej zakończeniu współpracował z takimi zawodnikami jak Tomasz Gollob, Przemysław Pawlicki, Daniel Jeleniewski, a ostatnio Matias Nielsen, który może w 2022 roku zadebiutować w PGE Ekstralidze.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Jak pan wspomina karierę żużlową z perspektywy czasu?

Robert Flis, były żużlowiec: Zawsze jest jakiś niedosyt, ale nie każdy może być mistrzem świata. Wszyscy muszą natomiast znać swoje miejsce w szeregu. Z perspektywy czasu zabrakło kilku rzeczy z mojej strony, a także ze strony sprzętowej. To jednak historia. Miałem fajną przygodę i dobrze to wspominam.

Jeździł pan w Stali z największymi mistrzami. Kogo najbardziej pan podpatrywał?

Wiadomo, że podpatrywało się wszystkich zawodników, ale największym takim zawodnikiem jest Tony Rickardsson, z którym mam kontakt do tej pory i pomimo tego, że jest sześciokrotnym Indywidualnym Mistrzem Świata, zawsze znajdzie czas na to, by powspominać stare, dobre czasy.

Dało się wówczas otrzymać wskazówki od takich zawodników jak Rickardsson?

Na pewno próbowali oni nam pomóc w kontekście poprawy techniki jazdy, jednak zbyt duża różnica była w kontekście sprzętu. Nie było Tony'emu Rickardssonowi łatwo nam pomóc, gdy dysponowaliśmy dużo słabszymi silnikami. Różnica była wtedy duża.

Na pewno mógł pan trafić na lepsze czasy gorzowskiego żużla, był pan w momencie, gdy drużyna mająca duże problemy finansowe spadła z Ekstraligi.

Z pewnością ten czas był bardzo trudny tym bardziej, że podpisując kontrakt w Gorzowie, nie dostałem nic za przygotowanie do sezonu, klub jedynie udzielił mi pożyczki, którą musiałem spłacić w trakcie sezonu. Z tym też jednak był problem, bo nie było na to funduszy. Gdyby nie ligi zagraniczne - Szwecja i Dania - nie miałbym kompletnie na czym jeździć. To już historia, fajnie że wszystko w klubie jest i fajnie, że coś pomogłem.

Obok Stali Gorzów jeździł pan w Polonii Piła. To drugi klub będący bliski pana sercu?

Jak najbardziej tak i chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców Polonii Piła. To były bardzo miłe lata, które spędziłem w tym klubie. Był tam świętej pamięci Zdzisław Dobrucki, który przygotowywał mi silniki będące na naprawdę wysokim poziomie. Udało mi się w tym czasie odbić od dna przy pomocy trenera Chomskiego i zaufaniu całego zarządu.

Robert Flis (na dole, pierwszy z lewej) w barwach Stali Gorzów
Robert Flis (na dole, pierwszy z lewej) w barwach Stali Gorzów

Polonia wraca do ligi, więc ma pan powody do zadowolenia.

Oczywiście i będę się przyglądał oraz trzymał kciuki, by im się powiodło i by minęły problemy, które mieli do tej pory, by w Pile znowu zagościł fajny żużel.

Jakie ma pan wspomnienie, które najbardziej utkwiło w głowie po karierze?

Trudno mi teraz wybrać jeden moment, bo było ich kilka. Na pewno w ścisłej czołówce jest zdobycie mistrzostwa Polski z Polonią Piła, w które miałem też swój wkład i bardzo mocno mnie to ucieszyło.

Co pan robił w życiu po karierze?

Miałem trochę kłopotów zdrowotnych po zakończeniu jazdy na żużlu i przez 2-3 lata w ogóle nie uczestniczyłem w sporcie żużlowym. Od kilku dobrych lat współpracuję z zawodnikami. Obecnie z Matiasem Nielsenem i fajnie zaczyna to wyglądać. Widzę, że mogę mu w czymś pomóc, przynosi to efekty i cieszę się z tego, że jestem cały czas przy żużlu.

Będzie on gotowy do jazdy w ekstraligowej Arged Malesie Ostrów czy nastawiacie się na Ekstraligę U-24?

Powiem szczerze, że ja zacząłem z nim współpracować od ubiegłego roku i zrobił na mnie duże wrażenie. Na pewno będzie to dla niego bardzo duży przeskok i duża różnica, ale mam nadzieję, że los nam pomoże i będzie potrafił pokazać swoje umiejętności, bo stać go na wiele.

Gdzie będzie wasza baza?

Będziemy większość czasu przebywać w Gorzowie, gdzie przygotowuję warsztat. Do Danii będziemy tylko jeździć na mecze ligowe i inne zawody, jakie ma w tym kraju. Ze względu na jazdę w ostrowskim zespole, musimy mieć bazę w Polsce, bo nie poradzimy sobie logistycznie.

Da się jakoś porównać adrenalinę towarzyszącą panu teraz w parku maszyn do tej z kariery czynnego żużlowca?

Gdy zaczynałem współpracować z Matiasem Nielsenem, to był dla mnie obcy, ale w tej chwili bardzo się ze sobą zżyliśmy i to dla mnie trudniejsze niż osobista jazda na żużlu. Można powiedzieć, że traktuję go jak rodzic. To fajny, kulturalny chłopak, który wie czego chce. Taki właśnie powinien być.

Czytaj także: 
Do teraz żałuje odejścia mistrza
Tragedia we Wrocławiu. "Nie był typem agresora ani bandyty"

Źródło artykułu: