Żużel. Po bandzie: Kim jesteś, Glebie Czugunowie?! [FELIETON]

Instagram / shellaworld_ / Na zdjęciu: Gleb Czugunow
Instagram / shellaworld_ / Na zdjęciu: Gleb Czugunow

- Bez wątpienia jest Czugunow artystą nielubiącym się zamykać w jednym małym naczynku. Stąd jego estradowe inklinacje i pozasportowe pasje. Na co można spojrzeć w dwójnasób - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki „Pół wieku na czarno”, laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Rozpoczął się czas zgrupowań. Ekipa Stali Gorzów nie zamierza rezygnować z tego, co dobre i wzorem ubiegłego roku planuje lot na Teneryfę. Choć tym razem w składzie bardziej sportowym niż sportowo-rekreacyjnym. Tzn. na obóz mają się głównie udać zawodnicy i pion szkoleniowy, bez tzw. przyjaciół klubu.

A może tym razem szefowie Stali zadbają o jakiś dzień otwarty dla mediów i zorganizują czarter dla branżowych dziennikarzy? To przecież niezwykle ważne w dzisiejszych czasach, cała ta otoczka marketingowa. O Stalową Rodzinę trzeba dbać.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Cellfast Wilki Krosno z najtrudniejszym kalendarzem na start sezonu w eWinner 1. Lidze?

Czasy się zmieniają, nie tylko gorzowianie rezygnują z biegania po ośnieżonych górach na rzecz południowo-europejskiego ciepełka. Leszczynianie tradycyjnie odwiedzą Lloret de Mar, jeżdżąc po Katalonii rowerami oraz motorami crossowymi. Z kolei Apator Toruń wybiera się na Maltę, w czym dostrzegam rządy nowej miotły. Otóż przed dwoma laty na taką właśnie destynację zdecydowała się Betard Sparta, gdy jej dyrektorem sportowym był jeszcze Krzysztof Gałańdziuk. A dziś pracuje on już w Toruniu.

Do treningów rowerowych przekonał się nawet Maciej Janowski, który do tej pory unikał takiej formy przygotowań. Z kolei Gleb Czugunow jest królem instagrama, o czym koledzy donieśli mi jeszcze przed tym, jak media zaczęły opisywać jego hojność. Mianowicie najpierw poinformował on obserwujących, że jeśli zdarzy mu się danego dnia nie trenować, to nie puści sobie tego płazem. I rzeczywiście. Któregoś razu zamieścił post, że nie trenował, więc zapłaci 500 złotych temu, kto jako pierwszy zostawi komentarz z jakąś emotikonką. Po czym... upublicznił zeskanowany przelew na konto zwycięzcy.

A więc można powiedzieć, że Gleb jest niezwykle zdyscyplinowany. Kiedy nie znajduje czasu lub ochoty na trening, zasądza sobie autopokutę.

To ciekawe, że żużlowiec PGE Ekstraligi częstuje pieniędzmi jak słonymi paluszkami. Widać, Polski Ład Żużlowy ma się w najlepsze, czego zresztą dowodzi najnowszy kontrakt telewizyjny. Żeby była jasność - daleki jestem od krytykowania Czugunowa, bo jeśli chce odgrywać rolę ekscentrycznego filantropa, to ma do tego prawo. O ile tylko go na to stać, a z tego mniemam, że stać. Poza tym, jeśli się nie mylę, to właśnie on ruszył domino z pomocą dla Niny Słupskiej, dziewczynki chorej na SMA. On jako pierwszy przekazał w trakcie meczowego wywiadu wiadomość, że rezygnuje z pieniędzy za bodajże jeden zdobyty punkt i przekazuje środki na wspomniany cel. A jego śladem zaczęli podążać inni.

A więc Czugunow nikomu krzywdy w życiu nie wyrządził, za to uczynił trochę dobrego. No, chyba że polska małżonka, z którą zdążył już wziąć rozwód, ma inne zdanie w temacie…

Gleb Czugunow na prowadzeniu
Gleb Czugunow na prowadzeniu

Nie ukrywam jednak, że mam z Czugunowem problem. Nie wiem po prostu, kim on naprawdę jest. Kimś, kto zrobi wszystko, by osiągnąć w sporcie sukces, czy może egzemplarzem, dla którego żużel jest tylko fajną życiową przygodą, pozwalającą żyć dostatnio i wygodnie. Do czasu.

Bez wątpienia jest Czugunow artystą nielubiącym się zamykać w jednym małym naczynku. Stąd jego estradowe inklinacje i miłość do muzyki. Na co można spojrzeć w dwójnasób. Jeden skrytykuje, że nie skupia się zawodnik na speedwayu, drugi natomiast dostrzeże jasną stronę pozasportowej pasji. Otóż dzięki temu, że chłopak ma odskocznię i drugie życie, nie musi dawać się zżerać potężnej presji, która bez wątpienia żużlowcom towarzyszy. Bo wie, że w razie niepowodzenia ma dokąd iść.

To taki syndrom polskich olimpijczyków, którzy wielokrotnie nie unoszą presji igrzysk. I wracają na tarczy. Powód? Jeśli trzysta dni w roku spędzasz na zgrupowaniach, a nie masz życia zastępczego, znajdujesz się pod wielką presją. Bo masz świadomość, że gdy nie powiedzie ci się w sporcie, zostajesz na lodzie. Dlatego warto mieć drugie zajęcie - na uczelni, w biznesie, gdziekolwiek.

Nie wiem, o co chodzi w życiu Glebowi. Nie mam pewności, że za sukces odniesiony na torze dałby się pokroić i przemielić. Tym bardziej, że moją wiarą raz już zachwiał. Wtedy gdy przyjął polskie obywatelstwo, czym pozbawił się ostatniej w życiu szansy na wywalczenie tytułu indywidualnego mistrza świata juniorów. Niby tłumaczył, że interesują go w życiu grubsze cele, ale czy mówił prawdę? Czy tak postępują głodni trofeów sportowcy?

Najbliższy czas pokaże, kim jest Czugunow. Jeśli zżeranym przez ambicję sportowcem, to dobrze dla Betard Sparty. A jeśli nie? Wtedy przyjdzie czas na wdrażanie planów awaryjnych. Np. na zwrócenie się do Artioma Łaguty z prośbą, by też zechciał użyć polskich papierów.

A w międzyczasie będzie sobie dojrzewał niejaki Francis Gusts.

Wojciech Koerber

Zobacz także:
W pożarze stracił wszystko. Ruszyła zbiórka, aby pomóc poszkodowanemu zawodnikowi
Jarosław Hampel: Motor nie da mi niczego za piękne oczy

Źródło artykułu: