Kwietniowa rywalizacja sprzed 6 lat pomiędzy GKM-em a Spartą już od pierwszego biegu przyniosła kibicom wielkie emocje. W inauguracyjnym wyścigu pewne zwycięstwo odniosła para Tai Woffinden - Vaclav Milik, pozostawiając w pokonanym polu Antonio Lindbaecka i Tomasz Golloba.
Jak się później okazało, pierwszy bieg polskiego mistrza był jedynie przysłowiowym wypadkiem przy pracy. Gołębie szybko zaczęły odrabiać straty, a jednym z kluczowych zawodników był właśnie wspomniany Gollob, który finalnie zapisał przy swoim nazwisku 11 punktów z jednym bonusem.
Cenną zdobycz do wyniku drużyny dołożyli również grudziądzcy młodzieżowcy, czyli Marcin Nowak (4+1 pkt) oraz Mateusz Rujner (3+1 pkt). Ponadto zdecydowanym liderem ekipy prowadzonej przez Roberta Kempińskiego był wychowanek GKM-u - Krzysztof Buczkowski (12+1 pkt).
ZOBACZ WIDEO Ważne słowa Emila Sajfutdinowa. Mówi o dużym zagrożeniu dla żużla
Przed jedenastym biegiem gospodarze prowadzili (33:27), chwilę wcześniej Rafał Okoniewski i Krzysztof Buczkowski pokonali podwójnie parę Maciej Janowski - Damian Dróżdż, dzięki czemu GKM zyskał sześciopunktową przewagę.
W kolejnym wyścigu pod taśmą ustawili się: Tomasz Gollob i Artiom Łaguta (MRGARDEN GKM Grudziądz), a także Tai Woffinden i Vaclav Milik (Betard Sparta Wrocław). Moment startowy należał do Czecha, do którego po chwili dołączył Woffinden.
Błyskawicznie w pogoń za rozpędzonymi Spartanami rzucił się Gollob. Dobrze zorganizowani wrocławianie nie zamierzali się jednak poddawać, umiejętnie blokując ataki Polaka. Na ostatnim łuku Gollob fenomenalnie ściął do krawężnika, dzięki czemu przedarł się z trzeciego miejsca na pierwsze. Trybuny w Grudziądzu dosłownie eksplodowały z radości.
- Cała drużyna jeździ, ale punkty i jazda Tomka uratowały nam w pewnym stopniu wynik, bo wygrał cztery biegi - mówił po meczu Robert Kempiński, czyli ówczesny trener GKM-u.
Zobacz także: Milik przestrzega żużlowców z PGE Ekstraligi. "Mocno się zdziwią"
Zobacz także: Wiktor Kułakow: Złoto Artioma nic nie pomogło. To dla mnie bardzo dziwna sytuacja