Żużel. Zwycięska porażka. Trenera ten mecz kosztował nerwów za cały rok!

To był prawdziwy rollercoaster. Wybrzeże Gdańsk po sensacyjnym spadku z krajowej elity było bliskie, żeby rok później równie sensacyjnie (i to na ostatniej prostej) przegrać walkę o awans do Ekstraligi.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Wybrzeże Gdańsk w 2001 roku Materiały prasowe / archiwum Wybrzeża Gdańsk / Na zdjęciu: Wybrzeże Gdańsk w 2001 roku
Przypomnijmy kontekst tego spotkania. W 2000 roku, do połowy sezonu zasadniczego, wzmocnione po brązowym medalu Wybrzeże Gdańsk było liderem Ekstraligi.

Pechowe porażki sprawiły jednak, że gdańszczanie spadli z ligi, mimo posiadania 16 punków (za 8 zwycięstw i 12 porażek, nie było wówczas bonusów). Przykładowo trzecie Pergo Gorzów zdobyło ledwie trzy punkty więcej!

Po spadku z Gdańska odeszli liderzy - Tony Rickardsson i Sebastian Ułamek, jednak zespół nadal był mocny. Przyszedł do niego choćby młody Nicki Pedersen, który w ówczesnym Wybrzeżu był jednym z... mniej walecznych zawodników - to dlatego, że byli tam bracia Cieślewiczowie czy Tomasz Piszcz.

Rywalizację w rozgrywkach zdominowały dwa zespoły - właśnie Wybrzeże i RKM Rybnik. Obie drużyny przegrały tylko po trzy mecze, a wicelider na koniec sezonu miał aż 18 punktów przewagi nad trzecią drużyną!

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta podpowiada siostrzeńcowi jak jeździć w Grudziądzu! "On to robi inaczej"

W rundzie zasadniczej RKM wygrał w Rybniku 55:35, a w Gdańsku Wybrzeże zwyciężyło 56:34. W rundzie finałowej, 2 września 2001 roku, Wybrzeże odjechało doskonałe spotkanie w Rybniku. Liderem gdańszczan z 13 punktami był Krzysztof Cegielski i chociaż 14 punktów zdobył Mikael Karlsson (który później zmienił nazwisko na Max), goście wygrali 49:40. Przed rewanżem, który był ostatnią kolejką sezonu, zespół prowadzony przez trenera Romualda Łosia miał dwa punkty meczowe więcej od rywala i musiał po prostu obronić przewagę z pierwszego spotkania.

Wybrzeżu jednak niewiele tego dnia wychodziło. Przed biegami nominowanymi (wówczas rozgrywano trzy takie wyścigi) było 38:34 dla RKM-u. Kolejny bieg gospodarze wygrali jednak podwójnie, a w 14. doszło do kolizji między Tomaszem Cieślewiczem a Adamem Pawliczkiem, który upadł podczas próby mijania rywala. Arbiter wykluczył wówczas Pawliczka.

W 15. biegu goście wyszli ze startu na prowadzenie 4:2. Prowadził Karlsson, a trzeci jechał Roman Chromik. Rybniczanina na drugim łuku minął jednak Krzysztof Cegielski. - To największy sukces w mojej karierze. Ten mecz kosztował mnie nerwów za cały rok. Mam nadzieję, że gdańscy dziennikarze wreszcie będą o mnie lepiej pisać. Przed sezonem mało kto dawał mi szanse, że wprowadzę Wybrzeże do ekstraligi - mówił wówczas na łamach "Głosu Wybrzeża" śp. Romuald Łoś.

Tuż po ostatnim wyścigu większość kibiców z Gdańska "wysypała się" na tor - a to były czasy, gdy 15 tysięcy osób na stadionie nie było nad morzem niczym nadzwyczajnym. W Gdańsku zapanowała euforia, a w Rybniku rozgoryczenie, gdyż goście długo nie mogli się pogodzić z tym, że z 14. biegu został wykluczony Pawliczek.

Mecz w Gdańsku ostatecznie zakończył się wygraną RKM-u, ale "tylko" 49:41. Niedługo później rybniczanie przegrali także baraże z Unią Leszno, zdobywając w dwumeczu tylko pięć punktów mniej niż Byki.

A w Gdańsku po awansie zaczęły się olbrzymie problemy organizacyjne (wówczas za jazdę w Ekstralidze nie było takich pieniędzy jak obecnie). Drużyna mimo kolejnych osłabień (odeszło dwóch najlepszych zawodników) i braku pieniędzy na podstawowe rzeczy, pod okiem niezapomnianego w Gdańsku Romualda Łosia utrzymała się cudem w lidze. To jednak temat na inny artykuł.

Czytaj także:
Nie zastąpi Sajfutdinowa w Unii
Dudek wraca do tego, co mu służy

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy żużel na początku XXI wieku był ciekawszy niż obecnie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×