Żużel? Mistrz olimpijski ma obawy

Getty Images / Thomas Niedermueller / Na zdjęciu: Leszek Blanik
Getty Images / Thomas Niedermueller / Na zdjęciu: Leszek Blanik

Złoty medalista olimpijski z Pekinu w gimnastyce sportowej Leszek Blanik od wielu lat żywo interesuje się żużlem. Prezes Polskiego Związku Gimnastyki opowiedział o swojej pasji oraz ocenił zmiany, jakie zachodzą w jednej z jego ukochanych dyscyplin.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Nie ukrywał pan wcześniej swoich żużlowych pasji. Interesuje się pan obecnie jeszcze żużlem?

Leszek Blanik, złoty medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie i brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Sydney, prezes Polskiego Związku Gimnastyki, pasjonat żużla: Pasja z dzieciństwa nie przemija. Codziennie sprawdzam informacje ze świata żużla i się interesuję. Może mam trochę mniej czasu żeby bywać na stadionach żużlowych, ale śledzę wszelkie relacje w telewizji i przekazy internetowe. Jak mogę, bywam na meczach żużlowych, również ekstraligowych. W ubiegłym sezonie na zaproszenie prezesa Kępy byłem też na turnieju Grand Prix w Lublinie.

Mieszka pan w Gdańsku. Czy chodzi pan na mecze Zdunek Wybrzeża?

Tak, bywam, jednakże z racji obowiązków które mam, bardziej śledzę wszystko w telewizji.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Skąd w Toruniu pieniądze na Dudka i Sajfutdinowa? Klub odpowiada

Czyli dużo więcej transmisji z żużla musi pana cieszyć.

Z jednej strony tak, ale wolę oglądać to na żywo. Dużo lepszy odbiór widowiska jest wtedy, gdy jest się na stadionie. Od półtorej roku jestem prezesem klubu AZS AWFiS Gdańsk, a od kilku miesięcy prezesem Polskiego Związku Gimnastycznego, co pochłania dużo mojego czasu. W weekend oglądam dużo spotkań.

Pamięta pan swoje pierwsze mecze i moment trafienia strzałą w serce przez żużlowego Amora?

Tak, to było bodajże w 1984 roku. Później miałem przerwę, bo mój ojciec za bardzo nie jeździł na mecze. Następnie, od 1986 roku do teraz uczestniczę w meczach. Zakochałem się w tej otoczce i atmosferze towarzyszącej tej dyscyplinie sportu. Wychowałem się na rybnickim żużlu i z tym klubem sentymentalnie wiąże mnie najwięcej.

Była myśl, by się zapisać do szkółki żużlowej?

Nie, wówczas już byłem gimnastykiem i postępy były bardzo duże. Poza tym moim marzeniem zawsze były igrzyska olimpijskie. Żużel jako dyscyplina nieolimpijska nie spełniał moich wymogów. Podziwiałem jednak tych sportowców, którzy jeżdżą na szalonych maszynach.

A w wiosce olimpijskiej było z kim rozmawiać o żużlu?

Nie mogę sobie tego przypomnieć czy rozmawialiśmy na tematy żużlowe, ale wśród sportowców wielu śledzi te rozgrywki i interesuje się żużlem. W szczególności dotyczy to tych, którzy wywodzą się z miast w których jest żużel.

Czy rodzice, którzy chcieliby by ich dziecko było żużlowcem powinno na wczesnym etapie zapisać się na zajęcia gimnastyczne?

Nie odkryję tu Ameryki, że są podstawowe dyscypliny sportu jak gimnastyka, lekkoatletyka czy pływanie, które są w świadomości rodzica na całym świecie i są podstawą programową. My, jeśli chodzi o gimnastykę mamy dużą popularność w kontekście zwiększenia liczby członków klubów. Szkółki i akademie przeżywają renesans w świadomości rodzica. Ja sam mam Akademię Leszka Blanika w Gdańsku na nowoczesnym obiekcie AWFiS. Często żeby zapisać dziecko na gimnastykę trzeba czekać tygodniami lub miesiącami i pod tym względem nie narzekamy. Ta dyscyplina przygotowuje do wielu dyscyplin, do żużla również. Przygotowanie akrobatyczne i koordynacyjne jest bardzo istotne dla żużla.

Leszek Blanik od najmłodszych lat jest wielkim kibicem żużla
Leszek Blanik od najmłodszych lat jest wielkim kibicem żużla

Współpracował pan z żużlowcami?

Na przestrzeni lat miałem różne epizody z żużlowcami z Bydgoszczy czy z Gdańska, którzy przychodzili na zajęcia ogólnorozwojowe, przygotowujące do sezonu.

A jak pan ocenia zmiany zachodzące w tym sporcie?

Trudno powiedzieć czy idzie to w dobrą czy złą stronę. Żużel to wciąż dyscyplina, która nie jest tak powszechna jak niektóre inne. Nie szukając daleko, w Polskim Związku Gimnastycznym mamy 7,5 tysiąca licencjonowanych zawodników i zawodniczek, trenujących w 299 klubach, więc moja niby niszowa dyscyplina przerasta pod tym względem żużel. Mimo to, udało się z tego sportu stworzyć produkt i polska liga jest szalenie oglądania, podobnie jak Grand Prix. Stworzono bardzo dobry produkt, który ogląda się świetnie. Zawodnicy mogą zarabiać duże pieniądze, a kluby mogą funkcjonować bardziej profesjonalnie, również dzięki regulacjom. Wielu organizatorów może brać przykład z tego, jak to funkcjonuje.

A jakie widzi pan minusy?

Dla mnie osobiście jest to brak identyfikacji poszczególnych zawodników z macierzystymi klubami i opieranie się na żużlowcach z zaciągu, chociaż w ostatnim czasie jest tego mniej, bo rynek zawodniczy się skurczył i żużlowcy wolą pilnować klubów, w których są. Mimo wszystko przyzwolenie jest większe i to mi nie jest w smak. Największym minusem jest jednak to, że kurczy nam się rywalizacja międzynarodowa w żużlu. Nie czarujmy się, powoli zasięg dyscypliny maleje. Ligi zagraniczne są coraz słabsze. To żaden zarzut względem żużla, bardziej obawy. Jak zdobywamy drużynowe medale, to chciałoby się żeby rywalizacja była szersza.

Do czego to może prowadzić?

Ostatnio czytałem wywiad ze Sławomirem Drabikiem na temat Grand Prix i podzielam to zdanie, że poziom tam jest słabszy. Obserwujemy brak wielkich osobistości. Pamiętam czasy Tomka Golloba - wtedy było 5-6 zawodników włączających się do walki o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Może większe znaczenie mają środki finansowe, co ma przełożenie na silniki przygotowywane przez tunerów. Brakuje mi większej liczby zawodników walczących o tytuł mistrzowski, w 2021 roku była tylko walka pomiędzy Bartoszem Zmarzlikiem i Artiomem Łagutą. Reszta stanowiła dla nich tło i ma to wpływ na brak kolorytu.

W jakim kierunku powinno pójść Discovery w kontekście przyszłości Grand Prix?

Wydaje mi się przede wszystkim, że o mistrzostwo świata powinni jeździć najlepsi. Może to kwestia dostępu do najlepszych części? Zaczynamy iść w żużlu w kierunku Formuły 1, która skończyła się dla mnie wtedy, jak Ayrton Senna zginął na torze. Teraz w ogóle mnie to nie pociąga, w mojej ocenie to wyścig zbrojeń jeśli chodzi o silniki. Wtedy więcej do powiedzenia miał człowiek. Mam nadzieję, że żużel w tym kierunku nie pójdzie, ale obawiam się, że trochę idzie.

Mocno zmieniły się też tory, które teraz są dużo bardziej równe niż przed laty.

Tak, ale to kwestia przygotowania toru. Ja się na tym nie znam, są specjaliści potrafiący przygotować go do walki. Wydaje mi się, że bezpieczeństwo zawodników jest tutaj najważniejsze.

Za kogo będzie pan trzymał kciuki w 2022 roku w Grand Prix i w rozgrywkach ligowych?

Oczywiście, że w Grand Prix zawsze trzymamy kciuki za polskich sportowców. W tym sezonie było mi trochę żal Janowskiego, który dobrze zaczął, a później trochę przygasł. Pasjonuję się jak wygląda cała PGE Ekstraliga, ale trzymam kciuki za beniaminka, który zawsze ma trudno i chciałbym, by ostrowianie zamieszali. W eWinner 1. Lidze najbliżej mojemu sercu są ROW i Wybrzeże. Ze względu na sentyment z dzieciństwa, zawsze bardziej będzie ono biło dla rybnickiej drużyny. Trudno mi powiedzieć na co będzie stać ROW, nie powinno być tak źle jak specjaliści to zapowiadają. Serca rybnickich kibiców skradli Łogaczow i młody Trześniewski, który wszedł do drużyny. Reszta, to armia zaciężna, która musi się wkupić w łaski kibiców.

Ile spotkań żużlowych zobaczy pan w 2022 roku?

Staram się oglądać wszystko i mam włączony telewizor od piątku do niedzieli. Im więcej, tym lepiej. Większość spotkań mam przejrzanych, a jak mi się nie udaje to czytam podsumowania kolejki i nadrabiam braki.

A na stadionie?

To zależy od dostępności, mam nadzieję że na kilku meczach uda mi się być.

Czytaj także: 
Hlib nie wykorzystał potencjału 
Żużlowcy głodowali z powodu długów

Źródło artykułu: