"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Śledziłam debatę poświęconą przyszłości żużla w WP SportoweFakty i muszę przyznać, że zupełnie nie jestem zaskoczona tym, że wszystkie osoby ze środowiska sprzeciwiły się regulaminowi finansowemu. On od samego początku nie działa i na miejscu PGE Ekstraligi dawno bym go usunęła.
Wychodzę z założenia, że rynek reguluje jedna zasada - popytu i podaży. Wszystkie inne regulacje, najczęściej mocno naciągane i sztuczne, nie mają sensu. Prezesi będą je omijać, bo zawsze znajdzie się jakiś sposób. Dlatego uważam, że regulamin finansowy jest nie do obronienia.
Skoro w debacie zorganizowanej przez WP SportoweFakty nikt nie chce, by regulamin finansowy nadal obowiązywał, to na miejscu władz PGE Ekstraligi i PZM mocno zwróciłabym uwagę na to, co mówi środowisko. Przecież to właśnie takie osoby jak Andrzej Rusko czy Jakub Kępa podpisują kontrakty i wiedzą, czy coś funkcjonuje.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Lech Kędziora wskazał, co trzeba zmienić w częstochowskim torze
Po co nam w tej chwili regulamin finansowy? Żeby uprawiać hipokryzję? Żeby ukrywać realną wysokość budżetowych klubów? Zawodnicy obecnie i tak dostają dodatkowe pieniądze od sponsorów, więc w żaden sposób limity finansowe nie wyrównują nam rywalizacji, bo jak przychodzi do okresu transferowego, to beniaminek i tak jest na straconej pozycji i mamy ligę dwóch prędkości.
Czy regulamin finansowy zapewnia nam spokój przy licencjach? Być może tylko pozorny. Mimo jego funkcjonowania, niemal co roku da się słyszeć historie, że gdzieś ktoś komuś zalega pieniądze, a że pieniądze dotyczą umów sponsorskich, to władze polskiego żużla umywają ręce.
Znane są też historie, gdzie zaległości z tytułu umów sponsorskich, nieobjęte regulaminem finansowym, stanowiły okazję do szantażu i w ten sposób "trzymano" zawodnika w klubie, nie pozwalając mu na transfer. Przecież PGE Ekstraliga musi o tym wiedzieć, że takie sytuacje mają miejsce, że dochodzi do szantaży.
Dlatego z chęcią przeczytałabym stanowisko PGE Ekstraligi i PZM. Niech działacze ze spółki i związku wytłumaczą nam, po co jest regulamin finansowy. Gdy o tym myślę, to mam skojarzenia z okresem PRL. Ktoś sobie ustalał cenę za chleb i taka miała być.
Gdyby mechanizm finansowy działał, to w badaniu WP SportoweFakty znalazłaby się choć jedna osoba, która by go poparła. Tymczasem środowisko mówi jednym głosem "nie". Wie bowiem doskonale, że ten zapis wcale nie powoduje obniżenia kosztów. Co najwyżej prowadzi do wyjścia pieniędzy poza licencyjny obieg, a zawodnicy i tak mają problemy, gdy któryś klub popada w tarapaty finansowe. Nie wiem czemu, ale od lat tolerujemy w ten sposób patologię.
Czytaj także:
Kolejny wielki powrót na horyzoncie. Historia zna takie przypadki
Dostał drugie życie. Cudem ocalał z koszmarnego wypadku