Słowa Putina do Macrona słyszała cała Ukraina. "Przerażające"

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Siergiej Gołownia
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Siergiej Gołownia

- W Charkowie i Kijowie już giną chłopacy z naszego miasta. Jeśli Rosjanie i nas tu zaatakują, będziemy walczyć. O Ukrainę, Europę i demokratyczny świat - mówi nam Siergiej Gołownia, działacz sportowy z Równego.

W tym artykule dowiesz się o:

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Wiem, że mimo trudnych czasów dla wszystkich Ukraińców śledzi pan, co dzieje się w Polsce i środowisku żużlowym. FIM wykluczył w ostatnich dniach obywateli Rosji i Białorusi z rywalizacji w imprezach międzynarodowych. PZM nie dopuści ich do rywalizacji w polskich ligach żużlowych. Co pan o tym sądzi?

Siergiej Gołownia, działacz żużlowy z Równego: Sądzę, że zawodnicy z tych krajów nie wykonali w ostatnim czasie żadnego gestu, by przeciwstawić się sytuacji w Ukrainie. Decyzje międzynarodowej federacji i waszego związku są potrzebne, bo pokazują, że świat jest jeden i jego wszyscy normalni obywatele występują przeciwko Rosji. Formuła 1 zerwała kontrakt na organizację Grand Prix Rosji do 2025 roku, Grand Prix na żużlu zostało odwołane, a piłkarski finał Ligi Mistrzów został przeniesiony do Paryża. Brawo za te decyzje. Innych być nie mogło.

Za śmierć naszych kobiet i dzieci muszą zapłacić nie tylko władze Rosji, ale także wszyscy przedstawiciele tego państwa. Cieszę się, że Europa i świat stoją tak mocno po naszej stronie. Mam nadzieję, że wytrwacie jak najdłużej w tych postanowieniach. U nas dla Rosjan na pewno nie będzie miejsca. Takie minimum to najbliższe 10 lat, choć ciężko przewidzieć cokolwiek. Mogę jednak powiedzieć, że nie widzimy ich u nas. Ja dobrze pamiętam, co działo się po wydarzeniach z 2014 oku, kiedy do Równego przyjechał rosyjski żużlowiec Roman Lachbaum. To był finał mistrzostw Europy juniorów w 2019 roku.

ZOBACZ WIDEO Sankcje mogą mu zatrzymać karierę. "Zrozumcie, że od 15. roku życia nie mieszkam w Rosji"

Domyślam się, że było gorąco.

To mało powiedziane. Cały czas musiał się poruszać w eskorcie policji. Korzystając z okazji, chciałbym teraz wyraźnie powiedzieć jedną rzecz i mam nadzieję, że zostanie ona dobrze zrozumiana. Po tym, jak rosyjskie rakiety trafiają w nasze budynki, jak giną dzieci, naprawdę nie ma opcji, żeby jakikolwiek Rosjanin pokazał się na naszym torze. O to samo apeluję też do was, Polaków. My na pewno sami nie będziemy ich zapraszać, bo wiemy, jakimi reakcjami społeczeństwa mogłoby się skończyć. To nie oznacza jednak, że wśród Rosjan nie ma normalnych ludzi. Rozmawiałem na temat wojny z Emilem Sajfutdinowem i wiem, że on nie potrafi zrozumieć tego, co się dzieje. Powiedział mi też, że nie będzie startować przez rok, ale wyraził też nadzieję, że to pomoże zakończyć wojnę.

Z Ukrainy do Polski zdołał wyjechać wasz zawodnik Marko Lewiszyn, któremu pomaga już klub z Krosna.

Tak i to znakomita wiadomość, bo może zdarzyć się tak, że to będzie jedyny Ukrainiec, który pojedzie w polskiej lidze. Z nim było tak, że wyjechał na obóz z Wilkami Krosno przed wybuchem wojny. Chciał tu wracać i wziąć ślub z ukochaną Iryną, z którą są już razem od czterech lat. Rozmawialiśmy z nim i przekonaliśmy, żeby został u was. To młody chłopak, ma 21 lat i wielki talent. Jest przyszłością ukraińskiego żużla, a my chcemy mieć kogoś, komu w tych trudnych czasach będzie można kibicować. Jego ramy cały czas stoją w naszym warsztacie klubowym. Wiem też, że mocno wesprze go klub z Krosna, bo ma otrzymać silniki od Finna Rune Jensena i Jacka Rempały. Na początek to mu wystarczy, a później spróbujemy mu pomagać z Ukrainy. Bardzo nam zależy na jego rozwoju. Mamy nadzieję, że przebije się do składu i ukraińska rodzina żużlowa będzie mogła oglądać go w telewizji.Poza tym pracujemy z polskimi klubami, żeby z Równego wyjechało do was dwóch 15 - latków. Zależy nam, żeby nadal mogli uprawiać ten sport.

Cały czas przebywa pan w Równem?

Tak, cały czas jestem w Równem ze swoją rodziną i dziećmi.

Równe znajduje się około 150 kilometrów od granicy z Białorusią. Jaka jest u was sytuacja?

W odróżnieniu od innych rejonów Ukrainy, na razie jest dość spokojnie, choć nie wiem, czy w czasie wojny takie słowo jest odpowiednie. Wokół miasta stoją jednak już blokposty. Każdego dnia po kilka razy słyszymy syreny i wtedy mamy świadomość, że do ataku lotniczego może dojść w każdej chwili. Przez pierwsze dwie noce tej inwazji byliśmy cały czas w ukryciu. Z czasem w mieście powstało dużo schronów. Jest także bardzo dużo wolontariuszy. Godzina policyjna trwa od 22:00 do 6:00. W tym czasie miasto patroluje obrona terytorialna. Niby jest spokojniej, ale z drugiej strony dobrze wiemy, co dzieje się w Charkowie i Kijowie, bo tam także giną chłopaki z Równego. Poza tym stąd do Żytomierza jest tylko 180 kilometrów, a przecież tam zniszczono niedawno dziewięć budynków. No i wszyscy słyszeli słowa Putina, który powiedział do Macrona, że interesuje go cała Ukraina. To przerażające.

Jak wygląda teraz pana "normalny" dzień?

Za każdym razem podobnie. Jestem w ciągłym ruchu od 8:00 do 18:00, bo bez przerwy coś się dzieje. Staram się pomagać, jak mogę, także pod względem finansowym. Przekazałem we własnym zakresie pieniądze na konto Zbrojnych Sił Ukrainy, a także od Stowarzyszenia Klubu Kibiców Rivnenskiego żużla.

Czy żużlowcy waszego klubu zamierzają walczyć?

Jeden z naszych młodych zawodników Nazar Tkachuk jest bardzo silny fizycznie i razem z innymi chłopakami zapisał się do obrony miasta. Patroluje je każdej nocy. Dodatkowo przekazaliśmy mu metanol, żeby można było go użyć do przygotowania koktajli Mołotowa.

Pan będzie walczyć?

Jeżeli dojdzie do ataku, to wszyscy mężczyźni będą walczyć o swoje miasto i swój kraj. Do tej pory wielu młodych chłopaków zginęło na wschodzie. To wszystko boli, ale wiemy, że robimy to dla Ukrainy i dla Europy, dla całego demokratycznego świata.

Jak ocenia pan wsparcie, który otrzymujecie z innych państw?

Nie ma dnia, żebym nie odbierał telefonów od kolegów z różnych państw. Z Łotwy, Estonii, Czech, Słowacji, Rumunii, Węgier, ale najwięcej oczywiście z Polski. Z Danii dzwonił Brian Karger. Poza tym odzywała się rodzina Fina Runne Jensena. Wszyscy deklarują pomoc, którą cały czas otrzymujemy. Bardzo za to dziękujemy.
Warto też dodać, że prezydent naszego miasta wysłał pisma do miast partnerskich Równego w Polsce, między innymi do Zabrza czy Piotrkowa Trybunalskiego. Pomoc nadchodzi już także z Lublina. Liczę, że niebawem także z Gdańska. Przy okazji bardzo chciałbym poprosić o kontakt kluby z tych dwóch miast. Tak samo naszych kolegów ze słowackiej Žarnovicy. Możecie nam teraz bardzo pomóc. Wystarczy napisać do mnie na Messengerze.

Zobacz także:
Dryła mówi o Łagucie
PGE Ekstraliga pomoże klubom