Trudno wyobrazić sobie dziś Start bez Krzysztofa Jabłońskiego - rozmowa z Arkadiuszem Rusieckim, prezesem Startu Gniezno

W Starcie Gniezno nie zamierzają zachłysnąć się tegorocznym sukcesem, i co najmniej czwartym miejscem w I lidze, tylko już przygotowują się do kolejnego sezonu. Na początek czeka ich niełatwe zadanie zatrzymania w klubie trójki liderów: Krzysztofa Jabłońskiego, Ljunga i Słabonia. Działacze odbyli z tymi zawodnikami kilka pierwszych rozmów i są dobrej myśli. Na dzień dzisiejszy wszyscy zadeklarowali chęć kontynuowania współpracy!

Mateusz Klejborowski: Jako, że jesteśmy już po ostatnim meczu tegorocznego sezonu w Gnieźnie, pomału można dokonywać jego podsumowania.

Arkadiusz Rusiecki: - Oceniając tegoroczny sezon mogę użyć dwóch przymiotników: trudny i szczęśliwy. Trudny był dla nas szczególnie początek, choćby wtedy kiedy dość niespodziewanie przegraliśmy mecz na inaugurację na swoim torze z RKM ROW Rybnik.

Później w związku z niezadowalającymi wynikami byliśmy zmuszeni zmienić szkoleniowca. Przez długi czas naszym działaniom towarzyszyła niepewność i wiele meczów musieliśmy rozgrywać z przysłowiowym "nożem na gardle". A szczęśliwy z tego względu, że koniec końców wywalczyliśmy sobie utrzymanie w pierwszej lidze i miejsce w czołówce ligi. Jako beniaminek zostaniemy co najmniej czwartym zespołem w pierwszej lidze i co najmniej dwunastym w Polsce. Poza tym sprawdził się scenariusz, który na początku wywoływał w niektórych kręgach pewne onieśmielenie czy nawet tremę. Mam tu na myśli powrót do Gniezna Krzysztofa Jabłońskiego, który okazał się "strzałem w dziesiątkę". Krzysztof był prawdziwym liderem naszego zespołu. Myślę, że na koniec sezonu każdy kibic Startu może z powodu postawy tego zawodnika czuć się w pełni usatysfakcjonowany.

Oceniając przedsezonowe ruchy transferowe, a także te które nastąpiły już po jego rozpoczęciu, trzeba uczciwie przyznać, że większość z waszych decyzji była trafna...

- Zgadzam się, że więcej było tych dobrych "strzałów" niż złych. Mam tutaj dla przykładu na myśli chociażby sprowadzenie Krzysztofa Jabłońskiego, Krzysztofa Słabonia, Petera Ljunga czy namówienie do współpracy trenera Leona Kujawskiego. Przypomnę też podpisanie kontraktu z nieco egzotycznym zawodnikiem, przynajmniej jeśli chodzi o naszą ligę, jakim jest Robin Aspegren, który także okazał się udanym wyborem. Nie chciałbym teraz rozwodzić się nad poszczególnymi zawodnikami naszej układanki, bowiem na to przyjdzie jeszcze czas. Dziś cieszmy się z tego co mamy.

Od co najmniej dwóch tygodni podkreślasz, że działania zarządu ukierunkowane są już na przyszły sezon, natomiast dokończenie obecnie trwającego, leży w gestii sztabu szkoleniowego. Czy możesz zdradzić na czym obecnie się skupiacie?

- To sfera działalności, o której jak się domyślacie, za dużo mówić nie możemy. Chociażby z powodu ograniczeń regulaminowych. Na razie robimy rozeznanie. Analizujemy oczekiwania finansowe zawodników, którymi teoretycznie jesteśmy zainteresowani, a którzy zakończyli już sezon. Poza tym jesteśmy już po pierwszych rozmowach z trójką naszych liderów. Mam na myśli Krzysztofa Jabłońskiego, Petera Ljunga i Krzysztofa Słabonia. Pierwsze moje wrażenia są pozytywne, ale mówiąc szczerze spokojny o ich pozostanie w Gnieźnie niestety być nie mogę. Na szczęśliwy finał musimy jeszcze poczekać. Chcę jednak zaznaczyć, że mimo, iż jako zarząd pracujemy już nad przyszłym sezonem, to poważnie traktujemy rywalizację o trzecie miejsce. Mogę wszystkich zapewnić, że jeśli tylko nadarzy się okazja na dobry wynik w Rzeszowie, to zrobimy wszystko, by z niej skorzystać. Jeśli się nie uda i zakończymy sezon na czwartym miejscu, to jednak nie będziemy robić z tego powodu tragedii. To przecież też bardzo dobry rezultat!

Jeśli już wspominasz o rozmowach z trójką liderów Startu, to pytanie nasuwa się samo. Co się dzieje z Krzysztofem Słaboniem, który w przeciwieństwie do Jabłońskiego i Ljunga nie występuje w ostatnich meczach sezonu? Czy brak tego zawodnika w składzie, to znak, że żegna się z Gnieznem?

- Nie chciałbym zbyt wiele mówić o rozmowach z Krzyśkiem Słaboniem. Jak każde rozmowy tak i te mają lepsze i gorsze momenty. Najważniejsze jest jednak, że Krzysiek wyraził chęć pozostania w naszym klubie. Nie myślcie przypadkiem, że jesteśmy w jakimś konflikcie. Trwają rozmowy, które mają sprawić, że Krzysztof pozostanie naszym zawodnikiem. Nie ukrywam, że na razie między naszą ofertą, a jego oczekiwaniami są rozbieżności finansowe, ale pracujemy nad tym, by znaleźć satysfakcjonujący obie strony kompromis. Kryteria występów w końcówce sezonu były jasne. Może zabrzmi to brutalnie, ale odpowiadam wspólnie z zarządem za cały klub więc czasem nasze stanowisko musi być twarde. Choćby po to, aby dbać o względną płynność finansową. Z tego względu nie mogę wyróżniać kogoś w sposób szczególny.

Gnieźnieńscy kibice martwią się o to, że po fantastycznym sezonie w jego wykonaniu, nie uda wam się zatrzymać Krzysztofa Jabłońskiego...

- Mogę wszystkich zapewnić, że zatrzymanie Krzysztofa Jabłońskiego w Gnieźnie traktujmy w sposób priorytetowy! Bylibyśmy idiotami, gdybyśmy myśleli inaczej. W tegorocznym sezonie Krzysztof był naszym liderem. Nie przesadzę jeśli powiem, że był siłą napędową tego zespołu. Znakomicie prezentował się nie tylko na torze, ale także w parku maszyn, gdzie starał się pomagać wszystkim zawodnikom. Potrzebujemy go w kolejnym sezonie, chociaż zdaję sobie z tego sprawę, że nie tylko my jesteśmy nim zainteresowani. Mamy jednak ten plus, że w naszym klubie Krzysztof był traktowany tak, jak na to zasługuje. Każda strategiczna decyzja była z nim konsultowana. Trudno wyobrazić sobie dziś Start bez Krzysztofa Jabłońskiego. Chociaż wiem, że wszystko się może zdarzyć, to mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, by pozostał w naszym klubie. Wszystko, czyli tyle, ile będzie w naszej mocy, bo pamiętajcie, że nie jesteśmy cudotwórcami. To nasz cel numer jeden na jesień!

Pozostaje zatem kwestia ostatniego z liderów - Petera Ljunga.

- Może w moich ustach zabrzmi to nieskromnie, ale w rozmowach z nami, Ljung podkreśla, że Start stworzył mu atmosferę, jakiej nie miał w żadnym innym klubie. To nie oznacza jeszcze, że zostaje w Gnieźnie, bo już kilku zawodników, którzy mieli Start w swoim sercu u nas jeździło. Być może ten fakt okaże się pomocny, ale oczywiście nie musi. Jak już wcześniej wspomniałem, Peter jest kolejnym naszym zawodnikiem, o którego zamierzamy mocno się starać. Szwed miał dobry sezon i jego wartość wzrosła. Miał niestety również wpadki, które nie powinny mu się przydarzyć. Sumarycznie jednak był w gronie zawodników, którzy mieli istotny wpływ na końcowy wynik naszego zespołu. Rozmawiamy z nim. Jeśli obu stronom nie zabraknie wzajemnego zrozumienia, to będzie dobrze.

Jak już wcześniej wspomniałeś, poza rozmowami z naszymi zawodnikami, interesujecie się też żużlowcami z innych klubów.

- Jesteśmy nawet już po pierwszych luźnych rozmowach. Część zawodników wstępnie wyraziła zainteresowanie tymi rozmowami. Na takie najbardziej strategiczne pytania pewnie szybko odpowiedzi nie poznamy. Najważniejsze jednak, że wiedzą, że jesteśmy nimi zainteresowani, że w Gnieźnie się o nich myśli. Czekają nas tygodnie ciężkiej pracy. Zespół buduje się co najmniej pół roku, a my jesteśmy dopiero u progu tej drogi.

Czy jako zarząd klubu wyznaczyliście sobie termin, w którym chcielibyście zakończyć kompletowanie składu na przyszły sezon?

- Oczywiście chcielibyśmy, aby doszło do tego jak najszybciej. Wiemy jednak, że w wielu przypadkach można coś planować, a życie dyktuje swoje warunki i płata figle. Zresztą popatrzmy na ten rok. Wczesną jesienią mieliśmy do dyspozycji jedynie część kadry naszego zespołu. Jeden z jej najważniejszych elementów - Krzysztof Jabłoński - dołączył do nas dopiero 29 grudnia. Z kolei Peter Ljung wzmocnił nasz zespół jeszcze później, bo w trakcie sezonu. A nie muszę przypominać, że było to dwóch najlepszych naszych zawodników w tym roku. W związku z tym nie da się dziś określić dokładnego terminu ukończenia budowy drużyny. Chyba żaden z działaczy nie odważy się złożyć takiej deklaracji!

Wiemy już coś więcej na temat kompletowania składu na przyszły sezon. Mógłbyś zatem zdradzić kto będzie tym wszystkim sterował, a więc będzie pełnił funkcję trenera Startu?

- Współpraca z naszym trenerem układa się fantastycznie. Leon Kujawski to perfekcjonista, który ma ten dar, że słucha go drużyna. Zawodnicy mają do niego zaufanie. Poza tym to dobry taktyk, który jednocześnie ma wielką wiedzę na temat przygotowania toru. Niestety, w tym sezonie nie mógł tego pokazać, gdyż jak wiemy dołączył do drużyny w połowie rozgrywek, kiedy zawodnicy byli spasowani z torem twardym. Ryzyko było zbyt duże, by wtedy gdy zaczyna się zespołowi układać, nagle coś zmieniać. Na tyle na ile poznałem Leona wiem, że jeśli zdecyduje się z nami zostać, to za rok możemy spodziewać się różnorodnych sposobów przygotowywania toru. Nie ukrywam, że zależy mi na tym, by dalej był szkoleniowcem naszego zespołu. Wiemy jednak, że jego decyzja zależy w dużym stopniu o stanu jego zdrowia. Dotychczas staraliśmy się go na tyle odciążać, aby jego zdrowie nie ucierpiało zbytnio na pracy na rzecz Startu, ale pamiętajmy, że stres i

odpowiedzialność w tym fachu są ogromne. Analizując jego pracę w przeszłości zauważyłem, że rzadko miał w pracy trenerskiej stworzone na tyle odpowiednie warunki, by pokazać pełnię swoich trenerskich umiejętności. Prowadził zespół albo w momencie, gdy na wszystko brakowało pieniędzy albo wtedy gdy nie miał odpowiednich zawodników lub też zawodnicy ci nie posiadali stosownej bazy sprzętowej. W tym sezonie staraliśmy się zapewnić Leonowi wiele z tych elementów i udało mu się zająć z zespołem co najmniej czwarte miejsce w lidze. Marzy mi się, żeby stworzyć mu takie warunki, aby komfort pracy był optymalny. Wtedy moglibyśmy zajść bardzo daleko. Jeśli Leon z takich czy innych powodów nie zdecyduje się pozostać w Starcie, to będziemy mieli twardy orzech do zgryzienia.

W sytuacji kiedy znaczna część klubów czy to w Speedway Ekstralidze czy w pierwszej lidze narzeka na problemy finansowe, nie wypada mi nie zadać pytania, o kondycję finansową Startu Gniezno...

- Staramy się jak możemy. Nie powiem, że jesteśmy z zawodnikami "na czysto", bo bym skłamał. Są pewne poślizgi, ale jednocześnie muszę zaznaczyć, że nie oszukujemy naszych zawodników. Każdy problem jest z nimi omawiany i szukamy najlepszego rozwiązania. Zresztą to co wydarzyło się przed meczami z Marmą Hadykówką Rzeszów najlepiej obrazuje to, jak wyglądają nasze relacje z zawodnikami. Przecież jeśli w klubie działoby się źle, to nikt nie zgodziłby się na zmianę warunków wynagrodzenia i występ w obu spotkaniach jedynie za wpływy z biletów w meczu w Gnieźnie (po odliczeniu kosztów organizacji - przyp. red.). Mówiąc o sytuacji finansowej naszego klubu, proszę pamiętać, że przejmowaliśmy go z kilkoma ugodami do spłaty za poprzedni rok. Sądzę, że powinno nam się udać zrealizować jeden z celów finansowych na ten sezon, to jest nie zwiększać sumy niezbędnej do spłaty w okresie jesienno-zimowym. Na to aby zbilansować w jednym roku debety powstałe w poprzednich sezonach, potrzeba jeszcze czasu i mnóstwo wysiłków. Na tle innych klubów być może nie wyglądamy źle, ale tym akurat się nie pocieszam. Szczęśliwy byłbym gdybyśmy wyglądali idealnie i do tego staramy się zmierzać w naszych działaniach.

Nie da się ukryć, że istotny wpływ na niezłą kondycję finansową klubu mieli gnieźnieńscy kibice, którzy w tym sezonie w pokaźnej liczbie - regularnie - stawiali się na stadionie.

- Jak sięgam pamięcią, to w ostatnich latach nie było takiego sezonu, by frekwencja osiągnęła tak równy, a przy tym wysoki poziom. Zwykle bywało tak, że najwięcej biletów sprzedawało się na inaugurację rozgrywek, a potem było już tylko gorzej. Analizując sytuację z tego roku dochodzimy do wniosku, że w tym sezonie w kilku przypadkach udało nam się osiągnąć wynik równy pierwszemu spotkaniu, a nawet i lepszy! Nie ukrywam, że dzięki wsparciu kibiców pracowało się nam dużo łatwiej i za to w imieniu swoim, zarządu, członków klubu, pracowników, trenera i zawodników, chcę im ogromnie podziękować. Podziękowania w ich stronę kierujemy zresztą w każdy możliwy sposób i przy każdej nadarzającej się okazji. Politykę cen biletów prowadziliśmy w sposób racjonalny, myślę, że korzystny dla kibiców. Ceny wejściówek nie zmieniały się praktycznie przez cały sezon, co było swoistym ukłonem w stronę osób, które zakupiły karnety. Podwyżka cen biletów nastąpiła tylko jeden raz, o 2 zł, na mecz z Unią Tarnów, ale był to półfinał z drużyną, która praktycznie już dziś wywalczyła awans do Speedway Ekstraligi. Z kolei na spotkanie z Marmą Hadykówką Rzeszów ceny biletów obniżyliśmy o 20 proc. Kibice są naszym motorem napędowym. Mocno pracujemy, by speedway w naszym mieście był dla nich tym, czym jest dla fanów w Zielonej Górze, Gorzowie czy też kilku innych ośrodkach. Na koniec chcę jeszcze raz podkreślić, że kibice są naszym wsparciem, filarem finansowym, prawdziwym motywatorem i za to im bardzo dziękujemy!

Komentarze (0)