Na spore kamienie pojawiające się na torze narzekali praktycznie wszyscy zawodnicy, a największy problem mieli ci, którzy jeździli na dalszych pozycjach. Z tego też powodu na torze nie oglądaliśmy wielkiej walki, a żużlowcy bardziej niż na wyprzedzaniu skupiali się na omijaniu ciężkiej i bardzo niebezpiecznej szprycy wydobywającej się spod kół rywali.
Tai Woffinden jeszcze przed zawodami zebrał na torze przynajmniej kilka sporej wielkości kamieni, ale w żaden sposób nie poprawił tym bezpieczeństwa, a kamienie pojawiały się przez cały czas trwania zawodów. Okazuje się, że przyczyna była dość błaha i w najbliższych tygodniach powinna zostać wyeliminowana.
- Pod koniec zeszłego roku na torze trzeba było odkopać jakąś instalację i ekipa nie zadbała o zachowanie odpowiedniej struktury nawierzchni. Najpierw wykopano dół, a potem zasypano go tym co akurat było pod łopatą. W ostatnim czasie dosypaliśmy glinki i głęboko zbronowaliśmy tor. Po tych czynnościach nagle na torze zaczęły się pojawiać kamienie, które zostały nieprawidłowo zasypane podczas zeszłorocznych prac. Przed zawodami sporo czasu spędziliśmy na ich sprzątaniu, ale ciągle pojawiają się nowe. Za tydzień lub dwa problem powinien zniknąć - mówi trener SpecHouse PSŻ Poznań, Tomasz Bajerski.
Na razie sporym sukcesem poznanian był fakt, że tor świeżo po dosypaniu glinki zachowywał się dość dobrze i wytrzymał 22 biegi. Wielkiego ścigania co prawda nie było, ale w klubie zapewniają, że jeszcze przyjdzie na to czas.
Czytaj więcej:
Gasi pożary, a po pracy trenuje żużlowców
GKM komentuje zachowanie Pedersena
ZOBACZ WIDEO "Nawierzchnia gubi zawodników". Dominik Kubera o tym, dlaczego przyjezdni nie potrafią wygrywać w Lublinie