Jeśli w czymś z całą pewnością można upatrywać szansy na niezwykle ważne zwycięstwo grudziądzan w pierwszym meczu tego sezonu, to właśnie w znakomitej postawie dwójki liderów, którzy w razie potrzeby mogliby pojechać przeciwko Arged Malesie Ostrów nawet po siedem razy. Problem jednak w tym, że Nicki Pedersen i Przemysław Pawlicki są ze sobą bardzo mocno pokłóceni, a sprawy zapewne nie załatwiła rozmowa wychowawcza przedstawicieli klubu z Duńczykiem.
- Atmosfera w drużynie nie będzie dobra i już na starcie wiadomo, że nie ma co liczyć na żadną współpracę tych zawodników - uważa były reprezentant Polski, Piotr Świst. - Konflikt dwójki liderów, to fatalna wiadomość, bo przecież może się zdarzyć, że obaj będą musieli jeździć ze sobą nawet cztery razy w trakcie jednych zawodów. Ofiarą ambicji tej dwójki może paść ZOOleszcz GKM Grudziądz, który przez ich wojenkę może spaść z PGE Ekstraligi. W zeszłym roku przekonaliśmy się jak wiele w perspektywie walki o utrzymanie w elicie, znaczą pojedyncze punkty w poszczególnych meczach. Jeśli tym razem grudziądzanom zabraknie szczęścia i współpracy zawodników, to może być im naprawdę trudno powtórzyć wyczyn z ubiegłego sezonu - dodaje.
Przypomnijmy, że tydzień temu podczas finału MPPK w Poznaniu, Pawlicki delikatnie uderzył w jadącego na pierwszej pozycji Pedersena, a tym samym delikatnie wypchnął kolegę z pary na zewnętrzną. Choć sytuacja wyszła zupełnie przypadkiem, to Duńczyk nie zamierzał wybaczyć swojemu koledze. Jeszcze na torze wydarł się na Polaka, a w parku maszyn doszło do jeszcze mocniejszej awantury, po której Pedersen miał dostać zgodę trenera na opuszczenie pozostałych wyścigów. Dzień później rozmowę z trzykrotnym mistrzem świata odbył prezes GKM, Marcin Murawski.
ZOBACZ WIDEO Kowalski o odejściu z Włókniarza: Rywalizacja o skład źle na mnie wpłynęła
- Śmieszą mnie kolejne próby zmiany zachowania Pedersena. Gość ma 45 lat i przez całą karierę myśli tylko o sobie, a działacze wciąż liczą, że się zmieni i podpisują z nim kontrakt. Zresztą jeździłem z Nickim w Falubazie i mogę powiedzieć, że oszukał mnie wiele razy. W parku maszyn na spokojnie umawialiśmy się jak rozegramy pierwszy łuk, by wygrać 5:1, a gdy wyjeżdżaliśmy na tor, on koncentrował się głównie na tym, by wywieźć mnie w płot. Z tym facetem nie ma szans się dogadać, a proszę mi uwierzyć, że wiem co mówię. W Poznaniu zachował się fatalnie, bo przecież to była normalna sytuacja, która u tak doświadczonego zawodnika nie powinna wywołać żadnych emocji. W taki sam sposób Nicki przez lata podjeżdżał do innych i nikt nie robił mu wyrzutów - dodaje Świst.
Choć jeszcze tydzień temu wydawało się, że grudziądzanie będą faworytem niedzielnego meczu z beniaminkiem, to już teraz trudno to powiedzieć z całą stanowczością.
Czytaj więcej:
Stal zapłaci za uległość wobec fanów
Porażka dobrą wróżbą na cały sezon?