Pierwsza część inauguracji w eWinner 1. Lidze w wykonaniu Martina Smolinskiego była bardzo udana. Niemiec rozpoczął od trójki, by w kolejnym biegu wspólnie z Kai'em Huckenbeckiem pokonać podwójnie Adriana Miedzińskiego. Trzeciego swojego startu Niemiec już jednak nie ukończył i więcej na torze się nie pojawił.
Zaraz po meczu przebąkiwało się, że Smolinskiemu miała odnowić się kontuzja. Potwierdził to sam zainteresowany w mediach społecznościowych. "Sygnały mojego ciała były jednoznaczne i musiałem się poddać - ból w biodrze był nie do zniesienia" - napisał zawodnik.
Były uczestnik cyklu Grand Prix przyznał otwarcie, że wypadek, który zaliczył dwa sezony temu trwale uszkodził jego biodro, które już nigdy nie będzie sprawne w 100 procentach, a to, że nadal może jeździć, to wyłącznie zasługa ekipy medycznej, która się nim opiekuje.
"Martwica kości i związany z nią brak dopływu krwi do głowy kości udowej postępuje niezwykle szybko, zwłaszcza od czasu złapania koronawirusa w lutym. Nie wolno mi było uprawiać żadnego sportu przez pięć tygodni, a później za szybko i za dużo od siebie wymagałem" - przekazał.
Żużlowiec w tej chwili nie wie, jak długa będzie potrzebna przerwa od jazdy. Smolinski przyznaje, że przed nim widmo operacji i endoproteza biodra, jednak na razie nie chce się takiemu zabiegowi poddawać, bowiem to mogłoby oznaczać konieczność zjechania z torów.
"Robię wszystko, aby pozostać w sporcie. Nadal mogę jeździć, a w zespole ustaliliśmy, że w zależności od stanu mojego zdrowia możemy planować i pracować jedynie z tygodnia na tydzień. Jazda na żużlu to nie tylko moja praca, ale też powołanie, moje życie, więc możecie być pewni, że będę walczył do końca" - podsumował.
Czytaj także:
Były trener o sytuacji Gleba Czugunowa
Ostra reakcja na słowa Skrzydlewskiego. "Krytykuje umowę, za którą sam głosował"
ZOBACZ WIDEO Spore zmiany toru w Gorzowie! Thomsen tłumaczy jak teraz jeździ się na Jancarzu