Na pierwszym łuku pierwszego z biegów nominowanych doszło do fatalnego karambolu z udziałem wszystkich uczestników tego wyścigu. Najbardziej ucierpiał Dominik Kubera, który nie był zdolny do dalszej jazdy.
Z torem zapoznali się również Krzysztof Kasprzak i Mateusz Cierniak, którzy w pomeczowej mixzone na antenie Eleven Sports przekazali informacje o swoim stanie zdrowia.
- Powiem szczerze, że dawno nie zaliczyłem takiego dzwona. Miałem taki moment, że lekko mnie zatkało. Później już było lepiej, szybko to minęło i oczywiście, gdybym nie był zdolny, to bym nie pojechał w powtórce. Teraz jest dobrze, ale jutro na pewno będę czuł więcej - powiedział Krzysztof Kasprzak.
ZOBACZ WIDEO Baron o Bellego: Emila nie da się zastąpić, ale David ma przyszłość przed sobą
- Trochę mam poharatanego palca w lewej ręce. Na razie więcej skutków tego wypadku nie odczuwam, ale podejrzewam, że jutro będzie o wiele gorzej - dodawał z kolei Mateusz Cierniak.
Motor Lublin bez większych problemów pokonał ZOOleszcz GKM Grudziądz 57:33 i awansował na fotel lidera PGE Ekstraligi. Gospodarze od pierwszego biegu mieli spotkanie pod kontrolą.
- Tor po opadach deszczu był praktycznie na start i później ta jedna ścieżka przy krawężniku lepiej niosła. Nie było aż tylu mijanek, bo nawet miejscowi zawodnicy, gdy przegrali start, to mieli z tym problem. W biegu nominowanym to nawet już nie szło zaatakować po zewnętrznej - dodawał Kasprzak.
37-latek w pięciu startach zainkasował osiem punktów z bonusem, jednak mogłoby być ich więcej, o czym mówił sam zawodnik w mixzone.
- W czym upatruję przyczyn porażki? W złych decyzjach z przełożeniem, bo motocykl, który wydawał mi się gorszy na próbie toru, pojechał w 14. biegu i było lepiej ze startu. Gdybym go miał od początku, to może te dwa czy trzy punkty zdobyłbym więcej. Na pewno bym nie upadł, bo nie byłbym tak daleko ze startu. Miejmy nadzieję, że nikomu nic się nie stało. Podszedłem do Dominika i powiedział, że wszystko gra - komentował Kasprzak.
W ekipie Koziołków po raz kolejny z dobrej strony zaprezentował się Mateusz Cierniak. Zawodnik biorącym udział w piątkowym spotkaniu zadania nie ułatwiała nawierzchnia toru, która z każdym kolejnym biegiem stawała się coraz trudniejsza.
- Chyba największym zaskoczeniem to były te dziury, bo były naprawdę męczące. Pompowały niesamowicie ręce. Jak chociaż trochę popuściło się motocykl, to można było w sekundzie znaleźć się pod bandą. Naprawdę trzeba było pilnować siebie i żeby przypadkiem w nikogo nie uderzyć, tak jak ja w Nickiego. Nie spodziewałem się takiej reakcji z jego strony po biegu, bo powiedział, że nie ma problemu - podsumował Cierniak.
Zobacz także:
- Weryfikacja wyniku z meczu w Lesznie? Są nowe informacje
- Wybrzeże - Start. Jedna niewiadoma w drużynie z Gniezna [SKŁADY]