Dla Bartłomieja Kowalskiego spotkanie w ramach 4. kolejki PGE Ekstraligi było o tyle wyjątkowe, że przyszło mu się ścigać przeciwko klubowi, w którym spędził ostatnie dwa sezony. W konfrontacji Betard Sparty Wrocław z zielona-energia.com Włókniarzem Częstochowa junior w sześciu startach zapisał przy swoim nazwisku osiem punktów.
Mógł być zadowolony z występu, choć czuł niedosyt związany z dwiema zerówkami.
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: W barwach Włókniarza w rozgrywkach ligowych za wiele nie pojeździłeś, ale mimo wszystko zostałeś bardzo ciepło powitany przez fanów w Częstochowie. Spodziewałeś się tego?
Bartłomiej Kowalski, zawodnik Betard Sparty Wrocław: Raczej nie zaszedłem za skórę kibicom Włókniarza, więc nie spodziewałem się jakichś np. gwizdów. Na pewno bardzo mnie to cieszy, że kibice mnie tu lubią i miło wspominają. Ja też lubię tutaj wracać.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Świącik, Woffinden i Korościel gośćmi Musiała!
W przedmeczowej rozmowie publikowanej w mediach społecznościowych Sparty przyznałeś, że do tego meczu przygotowujesz się tak, jak do każdego innego. Nie wierzę jednak, że gdzieś z tyłu głowy nie było takiej podwójnej mobilizacji.
No tak, nie mogę temu zaprzeczyć, że gdzieś na pewno była taka chęć, aby pokazać się z lepszej strony. A tym meczem tak naprawdę żyłem nie tylko ja, ale również wielu fanów, bo np. w rejonie, w którym mieszkam, to był temat tego powrotu do Częstochowy, czy to gdzieś kogoś spotkałem na mieście, czy w sklepie. Ciężko było się od tego odciąć, ale wiadomo, że prędzej czy później taki moment musiał nadejść.
Osiem punktów to wynik, z którego chyba możesz być zadowolony, prawda?
Występ na plus, ale to był też taki przeplatany mecz, raz lepiej, a raz gorzej. W dwóch ostatnich biegach miałem już mocniejszych przeciwników i myślę, że zabrakło trochę doświadczenia i spokoju. Uważam, że te dwa zera właśnie w tym tkwiły, bo sprzęt jechał bez zarzutów.
A ten upadek mógł mieć też wpływ na to, co się potem działo?
Troszkę się na pewno potłukłem, ale na szczęście ten upadek nie skończył się gorzej. Jest jakiś lekki ból, ale pewnie jutro będzie więcej siniaków.
Bartosz Smektała przyznał w rozmowie z mediami, że w końcu miejscowi mogli przygotować sobie taki tor, jakiego by oczekiwali i na takim też trenować. Tobie znajomość tego toru w jakikolwiek sposób pomogła, czy jednak musiałeś iść z ustawieniami bardziej spontanicznie?
Spoglądałem w zeszyt i zapiski z poprzednich lat. Była baza zrobiona pod to, co może być, ale już obchód toru nam pokazał, że bardzo wiele się zmieniło, czyli zarówno geometria, jak i nawierzchnia. To spowodowało, że musieliśmy zmienić bardzo wiele w motocyklach, a nie można zapominać, że z roku na rok zmienia się też i sam żużel.
Wydaje się, że kolejna porażka Betard Sparty zaczyna komplikować waszą sytuację. Gdyby w tym roku do play-off wjeżdżały tylko cztery, a nie sześć drużyn, to kto wie, czy takowe by wam właśnie powoli nie odjeżdżały.
Wiesz co, u nas o play-offach raczej nikt jeszcze nie myśli, ale ten niepokój, to chcąc nie chcąc na pewno się wkrada. Każdy zawodnik zna nasze miejsce w tabeli, wie, jakie mamy problemy, ale wierzę, że wspólnie uda nam się je szybko wyeliminować i wrócić na zwycięską ścieżkę.
Przegrywacie w Częstochowie dokładnie takim samym bilansem, jakim Betard Sparta wygrała w ubiegłym sezonie. W czym w niedzielę tkwił twoim zdaniem problem, że aż tak się męczyliście?
Na pewno tor był równy dla wszystkich, więc wydaje mi się, że w dopasowaniu sprzętu. Kto lepiej sobie poradził z "doklejeniem" motocykli i torami jazdy, to wygrywał. Mnie też w dwóch wyścigach, w których dowiozłem zera, zabrakło momentu startowego, a start był dziś kluczem do sukcesu w wielu przypadkach.
Domyślam się, że nie spodziewałeś się tego, że w Częstochowie wystartujesz sześciokrotnie i stąd też to honorowe okrążenie po czwartym wyścigu?
Kompletnie! Co prawda otrzymałem sygnał, że może jeszcze raz pojadę, ale to nie było nic pewnego, więc stwierdziłem, że pożegnam się z kibicami. Wyszło jednak tak, że jeszcze kilka wyścigów odjechałem.
Chciałbym na zakończenie zapytać o Tai'a Woffindena. Jego punktów zabrakło wam w niedzielę najbardziej, ale na temat jego słabej postawy nie możemy porozmawiać ani z nim, ani z trenerem Dariuszem Śledziem, bowiem nikt poza tobą nie pofatygował się do Ekstraliga Media Center. Może udało wam się porozmawiać w trakcie albo po zakończeniu spotkania?
Nie mam pojęcia. Proszę mi wybaczyć, ale nie mnie to oceniać, ani też nie uważam się za odpowiednią osobę do wypowiadania się na temat Tai'a. Poza tym w trakcie meczu skupiałem się na sobie, aby wyciągać wnioski z wyścigów i stosować się do rad, które przekazywali mi koledzy.
Czytaj także:
Włókniarz może być jeszcze mocniejszy? Zaskakujące słowa Kacpra Woryny
Został bohaterem Motoru. Pomogła mu rozmowa z Tomaszem Gollobem