Na ten wynik złożyły się cztery pewne zwycięstwa biegowe, a w jednym z wyścigów tarnowski zawodnik został wykluczony po upadku na pierwszym łuku. Gdyby nie to wydarzenie, to kto wie, czy nie zakończyłby on pojedynku z pilanami z kompletem punktów. Sędzia jednak nie powtórzył wówczas 5. wyścigu w komplecie, a wykluczył z niego właśnie zawodnika Jaskółek.
- Trochę głupie to wykluczenie. To była typowa sytuacja torowa, tak naprawdę nikt nie zawinił, a ja zostałem wykluczony. Szkoda, bo można teraz gdybać, czy nie mogło być pięć "trójek". Nie mamy tych meczów w sezonie zbyt dużo, każdy się stara, przygotowuje, a później następuje taka sytuacja. Ona nie była jakaś ewidentna. Zawodnik gości chciał mnie założyć, ja nie chciałem się poddać i gdzieś tam się spotkaliśmy. Zawinęło mi kierownicę i dlatego się przewróciłem. Szkoda, ale mleko się rozlało i już nie ma co do tego wracać - mówił po drugim wygranym ligowym spotkaniu Oskar Bober w rozmowie z unia.tarnow.pl.
Do niezbyt fortunnej sytuacji doszło również w 10. wyścigu, kiedy to Bober jechał w parze z Patrykiem Rolnickim. W pewnym momencie wyprzedził on wychowanka tarnowskiej Unii, który zanotował upadek. Powtórki pokazały, że kontaktu między zawodnikami nie było, ostatecznie Rolnicki musiał wycofać się z dalszej rywalizacji z powodu urazu, a powtórkę biegu wygrał jego kolega z drużyny.
ZOBACZ WIDEO Takiej imprezy w polskim żużlu jeszcze nie było. Samolot, Greg Hancock i nietypowy finał
W pierwszym meczu nikt nie miał do nikogo pretensji
- Oczywiście nie ma tutaj mowy o żadnej celowości, nikt nikomu specjalnie nie zajeżdża drogi. W pierwszym meczu tor był trudny i również zdarzały się nieporozumienia, ale nikt nie miał do nikogo pretensji, bo w tamtych warunkach ciężko było samemu jechać, a co dopiero w czwórkę. Teraz warunki były inne, ale nie widzę tutaj za bardzo swojej winy. Byłem szybszy i wjechałem przed Patryka. Przed biegiem uzgadnialiśmy, że gdyby coś się działo, to kto będzie miał większą prędkość, musi dojechać do szybszej ścieżki i gonić. Szkoda, bo to też była taka sytuacja torowa - dodał lider Unii w pojedynku z Budmax-Stal Polonią Piła.
Bober w spotkaniu 4. rundy 2. Ligi Żużlowej był bardzo szybki. Na dystansie nie tylko potrafił wyprzedzać rywali, ale również wygrywać wyścigi z bardzo dużą przewagą. Sprzęt przygotowany na tarnowską nawierzchnię spisuje się zatem wyśmienicie.
- W poprzednim meczu również byłem bardzo szybki. Raz przytrzymał mnie komputer, a później straciłem punkty przez nieporozumienie na torze. W tym spotkaniu również uciekło mi kilka "oczek" tylko przez wykluczenie, więc nie gubię tych punktów przez jazdę, tylko brakuje mi trochę szczęścia. Ze sprzętu jestem bardzo zadowolony. Dziękuję mojemu tunerowi Michałowi Marmuszewskiemu z Lublina, bo na ten sezon mam świetnie przygotowane silniki - podkreślił.
Najważniejsze są dobre decyzje w parkingu
Do tej pory mankamentem Bobera było jednak spotkanie wyjazdowe w Daugavpils, gdzie zdobył tylko dwa punkty. Jeśli uda mu się przełożyć wysoką formę, którą dysponował w Jaskółczym Gnieździe, powinien być również jednym z liderów w pojedynkach, rozgrywanych na wyjazdach.
- Przede wszystkim nie należy popełniać błędów. Ja mogę powiedzieć o sobie, że wszystkie decyzje na Łotwie podjąłem nie tak, jak trzeba. Widać było to w wyniku i po mojej jeździe. Pretensje mam tylko siebie. Później na chłodno przeanalizowaliśmy to z mechanikiem, wyciągnęliśmy wnioski i jeśli pojedziemy tam jeszcze raz, to będzie już inaczej. Teraz bardzo dużą rolę odgrywa sprzęt. Jeśli w parkingu nie podejmie się odpowiednich decyzji, nie zrobi odpowiednich korekt, to na torze niewiele można zdziałać - zaznaczył Oskar Bober, wracając do wyjazdowego niepowodzenia w Daugavpils.
Czytaj także:
Znamy kolejnego uczestnika cyklu finałowego IMP. Dostał "dziką kartę"
Zbyt wiele luk w Stali. W łotewskiej drużynie każdy dołożył ważne punkty