Gomólski jeszcze nie na torze

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom trenera Janusza Stachyry na torze po kontuzji nie pojawił się jeszcze Adrian Gomólski. Na torze w Ostrowie trenowali miejscowi oraz kilku zawodników z zewnątrz. Nie było w tym gronie popularnego "Adiego".

-Szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego Adriana nie było na czwartkowym treningu. Miał przyjechać do Ostrowa i spróbować wyjechać na tor. Nie rozmawiałem jeszcze z Adrianem i nie wiem, czym była spowodowana jego absencja. Nie zamierzam go do niczego zmuszać. On sam musi wiedzieć, czy czuje się na siłach wyjechać jeszcze w tym sezonie na tor. Właściwie to jest w jego interesie, żeby przyjechał i potrenował. Jeżeli postanowił, że zakończy sezon upadkiem, to jego sprawa. Tak jak mówiłem wcześniej, nie jest dobrze dla zawodnika, kiedy kończy rok kontuzją. Na siłę nie będę nikogo uszczęśliwiał. Nie chcę też, by ktoś później powiedział, że zmuszałem go do jazdy, a on znowu coś sobie zrobił - - mówi Janusz Stachyra.

Trener ostrowskiej drużyny na mecze barażowe rozważa wystawienie do podstawowego składu Nicolai Klindta, a na pozycjach rezerwowych młodych wychowanków klubu. - Skłaniam się do takiej koncepcji. Mamy już czterech juniorów z licencją, w tym trzech, którzy spełniają wymogi co do wieku. Możemy więc pojechać wychowankami w biegu młodzieżowym – dodaje trener ostrowian.

Janusz Stachyra z zaciekawieniem obserwuje rywalizacje w finale drugiej ligi. - Jeżeli zespół prowadzony przez Janusza Ślączkę będzie faktycznie chciał awansować do pierwszej ligi i jest przygotowany na starty w wyższej klasie rozgrywek, to nie jest bez szans w rywalizacji z Orłem Łódź. Dziesięć punktów zaliczki z pierwszego meczu to nie jest wcale mało. Speedway Miszkolc ma kim pojechać. Jest przecież Rymel, Własow, Tabaka, Szatmari, czy Darkin. Zespół z Węgier jest w stanie obronić te 10 punktów w Łodzi – kończy szkoleniowiec Klubu Motorowego.

Komentarze (0)