Piąte już zwycięstwo w tym sezonie odniósł Motor Lublin. W 5. kolejce PGE Ekstraligi Koziołki pokonały Fogo Unię Leszno 58:32, a jednym z zawodników, który przyczynił się do wysokiego zwycięstwa miejscowych, był Jarosław Hampel.
- Jestem zadowolony. Tej pracy cały czas jest dużo przede mną, ale wydaje się to wszystko, póki co, dobrze układane i funkcjonuje. Jeździ mi się łatwiej i pewniej, co z pewnością dodaje większej mobilizacji do startów - powiedział po spotkaniu zdobywca 14 punktów w sześciu startach.
Mimo niekorzystnych warunków atmosferycznych lublinianie czuli się na własnym torze znakomicie. Na prowadzenie w meczu wyszli już po pierwszym biegu, a w kolejnych wyścigach tylko powiększali przewagę.
ZOBACZ WIDEO Przebudowa toru zaszkodziła Stali? Woźniak: Nie sądziłem, że zmieni się tak wiele
- Znamy ten tor, jest on naszym atutem. To się potwierdza, że drużyna przyjezdna zawsze ma tutaj problemy z dopasowaniem czy też z jazdą w poszczególnych biegach. Nam ten tor odpowiada, mamy go na co dzień i tych treningów było już sporo, dlatego jest dobrze - dodawał Hampel.
Po pięciu rozegranych kolejkach Motor Lublin zajmuje pozycję lidera PGE Ekstraligi i zaczyna wyrastać na kandydata do złota. 40-latek studzi jednak emocje, choć zapowiada, że drużyna zrobi wszystko, żeby sięgnąć po tytuł mistrzowski.
- Nad tym pracujemy i będziemy pracować podczas następnych meczów, a będzie ich jeszcze sporo i to dużo trudniejszych. Nie popadamy w wielki hurraoptymizm, bo doskonale zdajemy sobie sprawę, jaki jest układ sił i jak wszystko z tygodnia na tydzień potrafi się zmienić. Czujemy się dobrym zespołem i pomimo naszych problemów kadrowych, pomagamy sobie i radzimy sobie, jak tylko możemy. To nam wychodzi do tej pory, ale przed nami jeszcze daleka i bardzo trudna droga - komentował Jarosław Hampel.
Nieudane zawody mają za sobą zawodnicy Fogo Unii Leszno. Jedynym zawodnikiem, który zapisał przy swoim nazwisku dwucyfrową zdobycz, był Janusz Kołodziej. Niespełna 38-latek, podobnie jak koledzy z drużyny, zaliczył słabsze wejście w mecz (po 7. biegu 33:9 dla Motoru). Lepiej było w drugiej fazie spotkania, jednak losy spotkania były już wtedy rozstrzygnięte.
- Skończyliśmy te zawody i dalej nic nie wiemy. Od samego początku gubiliśmy się dość mocno i do teraz nie wiemy, o co chodzi. Warunki torowe mocno się zmieniły, poszliśmy z ustawieniami w złą stronę. Zanim zaczęliśmy nawracać i odbijać w drugą stronę, to też nam zeszło trochę. Ciężko połączyć start z trasą, było dużo komplikacji. Chłopaki pokazali nam, jak się jeździ w Lublinie i naprawdę fajnie jechali, więc są bardzo silni - mówił Janusz Kołodziej.
Czterokrotny indywidualny mistrz Polski w 9. biegu zaliczył groźnie wyglądający upadek. Jak się okazuje, zawodnik odczuwał skutki tego zdarzenia w kolejnych startach.
- Im więcej kółek, to ten tor sprawiał mi więcej trudności. Trochę potłukłem rękę i czułem, że ona się "pompuje". Musiałem wybierać mniej dziurawe linie jazdy, ale miałem wrażenie, że wjeżdżałem w te gorsze, więc to był zły wybór - podsumował Kołodziej.
Zobacz także:
- Zwycięska inauguracja Ipswich Witches. Fatalna postawa Maxa Fricke'a przyczyniła się do porażki gości
- Fatalne informacje dla Stali Gorzów! Kluczowy zawodnik kontuzjowany