W tym artykule dowiesz się o:
Treningi z psychologiem oraz z judokami Praca żużlowców nie kończy się na odjechaniu meczu. Zawodnicy wbrew pozorom nie pracują tylko przez 7-8 miesięcy właściwego sezonu, ale przez trzy zimowe miesiące wylewają pot na treningach ogólnorozwojowych, by być odpowiednio przygotowanym do wyczerpujących rozgrywek. Bartosz Zmarzlik przedstawił dla SportoweFakty.pl, jak wygląda jego tydzień treningowy w okresie zimowym. - W poniedziałek mam zajęcia na sali gimnastycznej. Wykonujemy ćwiczenia ogólnorozwojowe. Trenuję razem z kolegami z drużyny. Można powiedzieć, że jest to rodzaj integracji, bo oprócz ćwiczeń, gramy również w różne gry zespołowe i jest przy tym sporo zabawy. W poniedziałek mam także zajęcia z psychologiem Julią Chomską. We wtorek mam zajęcia na siłowni, nastawione głównie na wytrzymałość. W środę trenuję lekkoatletykę, głównie ćwiczenia rozciągające, niezbędne do dobrego przygotowania do sezonu. W czwartek ponownie trenuję na siłowni, a w piątek biorę udział w zajęciach judo. Są to bardzo przydatne zajęcia. Trenujemy przewroty, pady, które mogą nam pomóc przy upadkach na torze. Z kolei cały weekend poświęcam pracy przy sprzęcie - wyjaśnia żużlowiec Stali Gorzów.
Wszyscy pamiętamy, że Bartosz Zmarzlik sezon 2012 zakończył z groźną kontuzją nogi. Młody żużlowiec przeszedł jednak rehabilitację i praktycznie od samego początku przygotowań zimowych trenował wraz z kolegami. - Po kontuzji na szczęście nie ma już śladu. Trenuję na pełnych obrotach. Nic mnie nie boli i czuję się wyśmienicie - zapewnia mistrz Europy juniorów.
"Zmarzlikowskie ramy", czyli tata dba o cały sprzęt Bartosz Zmarzlik nie musi jeździć zagranicę do tunerów po silniki. O to, by w jego motocyklach wszystko chodziło, jak w szwajcarskim zegarku dba senior rodu Zmarzlików. - Nad sprzętem czuwa mój tata. Przed tym sezonem zaistniały duże zmiany w moim boksie. Będę miał do dyspozycji ramy swojej produkcji. Był problem z kupnem nowych ram. Rozwiązaliśmy to z tatą w ten sposób, że będę miał swoje "zmarzlikowskie ramy". Silniki tata non stop robi. Wkrótce zaczniemy składać to wszystko w całość, tak by motocykle były gotowe - wyjaśnia żużlowiec.
Można powiedzieć, że team Zmarzlika jest samowystarczalny i nie musi korzystać z usług zagranicznych tunerów. - W zeszłym sezonie widać było, że silniki przygotowane przez mojego tatę spisują się znakomicie. Gdy tylko pozwalam im odpowiednio jechać i starcza mi umiejętności, są one naprawdę szybkie, więc po co mam szukać szczęścia gdzieś indziej? - wyjaśnia zawodnik. Team Bartosza Zmarzlika jest bardzo rodzinny. - Za sprzęt odpowiada tata. Pomaga mi także starszy brat, Paweł. Jest ponadto kolega Seweryn Czerniawski oraz mama, która pełni funkcję menedżera. Mama dwa o wszystkie "papierkowe" sprawy, a także o całą logistykę. Rezerwuje nam hotele, promy itd. - tłumaczy żużlowiec.
Całe podróże przesypia
Żużlowcy w trakcie sezonu pokonują dziesiątki tysięcy kilometrów, by dotrzeć na kolejne mecze czy to w lidze polskiej, szwedzkiej, czy duńskiej. Kwestia logistyki jest bardzo ważna w każdym żużlowym teamie. Niektórzy zawodnicy lubią po zawodach prowadzić auto. Inni - jak Bartosz Zmarzlik - zapadają w głęboki sen, a nad bezpieczeństwem na trasie czuwają członkowie jego teamu. - Szczerze mówiąc, to ja niewiele wiem o tym, jak wyglądają podróże pomiędzy jednym, a drugim meczem. Ja po prostu śpię. Bardzo lubię spać podczas podróży. Mam takie swoje łóżeczko w busie i jak tylko ruszamy po meczu, ja kładę się spać i "odjeżdżam". Co się dzieje później, to nawet nie wiem, bo budzę się z reguły dopiero rano na miejscu. Tata z bratem i Seweryn zmieniają się za kółkiem i tak to wygląda. Mamy określony podział ról. Ja jestem od jeżdżenia na motocyklu, a oni prowadzą busa. Ja w tym czasie odpoczywam - powiedział Bartosz Zmarzlik.
Jak już wspomnieliśmy, o sprawy logistyczne, rezerwacje hoteli i promów dba mama Bartosza Zmarzlika. W tym roku młody żużlowiec jeszcze szybciej będzie musiał przemieszczać się pomiędzy Polską a Skandynawią. - W zeszłym roku startowałem w lidze szwedzkiej w Allsvenskan, więc jeździłem w czwartki. Po meczach ligi polskiej miałem sporo czasu na przygotowanie sprzętu na Skandynawię. Teraz będę reprezentował barwy klubu z Vetlandy i wystartuję w Elitserien we wtorki. Będę miał jednak przygotowane osobne motocykle na Polskę i Szwecję. Po meczach Enea Ekstraligi pozostanie tylko kwestia przepakowania sprzętu w busie i będzie można ruszać w drogę na prom do Szwecji - wyjaśnia.
Może liczyć na sprawdzonych sponsorów
Choć Bartosz Zmarzlik ma już sporo sukcesów na koncie, jego kombinezon nie jest specjalnie wypełniony reklamami sponsorów. - Szczerze mówiąc, jest ciężko o sponsorów. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że są osoby, które chcą mnie wspierać. Nie jestem z Gorzowa, więc może dlatego mam trudniej. Cały czas szukamy kolejnych darczyńców. Na razie mogę liczyć na sprawdzonych przyjaciół. Chciałbym podziękować panu Mirosławowi Maszońskiemu, który jest moim głównym sponsorem. Odkąd zacząłem startować w lidze, ta osoba zawsze mi pomagała. W tym roku wspomagać mnie będzie Jakub Puchan, prowadzący firmę Kub-Press - wyjaśnia Bartosz Zmarzlik.
Przed żużlowcem, który w tym roku skończy dopiero 18. rok życia, jeszcze cała kariera. Pewnie wraz z kolejnymi sukcesami jego team będzie się rozbudowywał. Na razie jest to praktycznie wyłącznie rodzinny, zgrany zespół. Jak widać taki układ sprawdza się znakomicie i przynajmniej na tym etapie jest to rozwiązanie optymalne.