Panowanie Marty Półtorak. Dlaczego się nie udało?
Kibice Stali Rzeszów na medal DMP czekają od 1998 roku. Wszystko wskazuje na to, że okres wyczekiwania na sukces Żurawi wciąż będzie się wydłużał. Klub boryka się z poważnymi kłopotami finansowymi, które mogą odbijać się czkawką przez wiele lat.
By należycie odnieść się do obecnej sytuacji Stali Rzeszów należy cofnąć się o kilkanaście lat. W 2004 roku pakiet większościowy w klubie wykupiła nikomu wówczas nieznana firma Marma Polskie Folie Rzeszów. Początkowo nikt nie przypuszczał, że angaż przedsiębiorstwa Marty Półtorak w rzeszowski speedway będzie trwał aż tak długo. W przeciągu 12 sezonów Żurawie aż siedmiokrotnie startowały w najlepszej lidze świata. Pomimo wysokiego budżetu oraz zawodników z najwyższej półki, klubowi ze stolicy Podkarpacia ani razu nie udało się stanąć na podium DMP. Za każdym razem czegoś zabrakło.
- Dlaczego nie było sukcesów? Przede wszystkim dlatego, że zawodnicy zawodzili. Myślę, że zespołowi z Rzeszowa nigdy nie pomagał też własny tor. Tego atutu od lat im brakowało. Nawierzchnia i geometria obiektu przy Hetmańskiej nie są dla przyjezdnych zagadką. Zwycięstwa u siebie są połową sukcesu, a rzeszowianie w ostatnich latach mieli z tym spore problemy. Wystarczy, że drużyna gości dysponowała troszkę mocniejszym składem i z łatwością mogła pokusić się o zwycięstwo. Przez te wszystkie sezony zabrakło atutu toru, choćby takiego jaki mają w Tarnowie - tak przyczyny braku sukcesów rzeszowskiego klubu w ostatniej dekadzie analizuje Krzysztof Cegielski, ekspert WP SportoweFakty.
Choć medali w Rzeszowie nie było już od 17 lat, to jednak ostatnie sezony mogły dostarczyć podkarpackim kibicom mnóstwo satysfakcji. Nad Wisłokiem przywykli już do oglądania Ekstraligi, w której startują najlepsi zawodnicy na świecie. Wystarczył rok bez Marty Półtorak, a klub popadł w kosmiczne długi, przez które musiał wycofać się z Ekstraligi. Dziś nie wiadomo nawet czy żużel w Rzeszowie przetrwa. Choć włodarze klubu złożyli podanie licencyjne na starty w I lidze, to jednak końcowe orzeczenie uzależnione jest od podpisania ugód z zawodnikami, którzy w minionym sezonie reprezentowali barwy Stali Rzeszów. Łączną sumę należności względem Grega Hancocka i spółki szacuje się na 2 miliony złotych.
Przełomowy rok 2004
Początek XXI wieku nie obfitował w sukcesy żużlowców Stali Rzeszów. Po dobrych i stabilnych latach 90., kiedy rzeszowianie byli jedną z czołowych drużyn w kraju nadeszły lata posuchy. Klub występował na zapleczu Ekstraligi, a jego potencjał kadrowy nie pozwalał na to, by Żurawie prędko awansowały do najwyższej klasy rozgrywkowej. W zespole w dalszym ciągu ścigali się "złoci chłopcy" z 1994 i 1995 roku, ale brakowało pieniędzy. Dotychczasowi sponsorzy jak browar VanPur czy Rafineria Jasło przestali być zainteresowani dalszym wspieraniem rzeszowskiego żużla. Nad stolicą Podkarpacia pojawiło się widmo długoletniej wegetacji w I lidze.
Przełomowym momentem okazał się rok 2004. Żurawie rozpoczęły sezon od dwóch bolesnych porażek z TŻ Simpą Lublin i Strabag Stalą Gorzów Wielkopolski. W meczu trzeciej kolejki Stal podejmowała na własnym torze Wybrzeże Gdańsk. To wtedy stadion przy ul. Hetmańskiej po raz pierwszy miała odwiedzić Marta Półtorak. Rzeszowianie ponieśli wówczas trzecią porażkę z rzędu przegrywając dość wysoko, bo 36:54. To nie zniechęciło jednak Półtorak, która ostatecznie zdecydowała się na przejęcie kubu.
- Pamiętam, że wśród kibiców pojawiły się wówczas obawy. Przedsiębiorstwo związane z foliami nie kojarzyło się wówczas z solidnym partnerem. Tak naprawdę, to większość mieszkańców Rzeszowa nie wiedziała, że w regionie istnieje taka firma. W kuluarowych rozmowach najczęściej pada kwota 30 tysięcy. To za nią państwo Półtorak mieli wykupić udziały w klubie. Półtorakowie bardzo szybko przejęli pełnię władzy. Takie rozwiązanie było na rękę wszystkim, bo dotychczasowi zarządcy nie mieli ochoty i chyba wizji dotyczącej przyszłości klubu. W tym czasie w klubie z Rzeszowa naprawdę nie działo się najlepiej. Były poważne zawirowania. Pojawiła się nadzieja, że wreszcie znalazł się ktoś, kto nie tylko przyjedzie w niedzielę na mecz i zje kiełbaskę, ale także zaopiekuje się klubem - wspomina Grzegorz Drozd, wieloletni pasjonat żużla, wywodzący się ze stolicy Podkarpacia.
W tamtym czasie drużyna Stali Rzeszów oparta była wyłącznie na krajowych jeźdźcach, wspomaganych przez Charliego Gjedde. Z końcem sezonu Żurawie uplasowały się na trzecim miejscu w tabeli, choć w momencie przejęcia władzy przez Półtorak znajdowali się na przedostatniej pozycji. Zastrzyk gotówki Marty Półtorak podziałał jednak na zawodników jak swoiste antidotum. Najlepszą średnią biegową w sezonie 2004 uzyskali Maciej Kuciapa, Tomasz Rempała i Karol Baran. Po rozeznaniu rynku w roku 2004, w następnym sezonie rzeszowianie mieli zaatakować Ekstraligę. Taki był cel nowej prezes. Wiadomą było jednak, że z obecnym potencjałem kadrowym drużyna nie jest w stanie walczyć o awans do elity. Półtorak zdawała sobie z tego sprawę i postanowiła znacząco wzmocnić zespół.
W sezonie 2005 do drużyny Marmy Polskie Folie Rzeszów dołączył wieloletni uczestnik cyklu Grand Prix - Mikael Max. Szwed okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Max w ośmiu spotkaniach wykręcił niebotyczną średnią biegową równą 2,825 punktu! W lipcu doznał jednak kontuzji, która wykluczyła go z drugiej części sezonu. W jego miejsce natychmiast zakontraktowano innego Szweda - Niklasa Klingberga. Ten również był bardzo solidnym ogniwem, kończąc sezon ze średnią 2,370.
Przed sezonem 2005 skład został także wzmocniony doświadczonym Dariuszem Śledziem. Drugą linię tworzyli ci, którzy stanowili człon zespołu w sezonie poprzednim: Kuciapa, Baran i Rempała. Języczkiem u wagi były natomiast pozycje młodzieżowe. Dawid Stachyra i Paweł Miesiąc przez cały rok zdobyli wraz z bonusami 224 punkty. Tak silnej formacji młodzieżowej później w Rzeszowie już nie było. To właśnie postawa rzeszowskich juniorów zaważyła na awansie do Ekstraligi.
- To nie był jakiś I-ligowy dream-team, ale na pewno skład kompletny. Piekielnie mocny lider z zagranicy i solidni krajowi. Ale największym plusem okazali się juniorzy. Stachyra i Miesiąc to w tamtym czasie jedna z najlepszych par młodzieżowców w Polsce. Był to też bardzo charakterny skład i ambitny, kiedy popatrzymy na nazwiska Barana czy Kuciapy - zaznacza Drozd. W październiku 2005 roku rzeszowianie cieszyli się z pierwszego w XXI wieku awansu do Ekstraligi. W wielkim finale ligi pokonali KM Intar Ostrów Wielkopolski.
Aktualne składy drużyn: PGE Ekstraliga -> | Metalkas 2. Ekstraliga -> | Krajowa Liga Żużlowa ->
-
KACPER.U.L Zgłoś komentarzśmiech:)
-
RECON_1 Zgłoś komentarzliderów dokladala slabiutkich zawodnikow i to ich pkt brakowalo do ogólnego sukcesu.
-
tarnow kings Zgłoś komentarzPanowanie Marty Półtorak. Dlaczego się nie udało? ........jak sobie wybrałaś miasto rzeszow na sponsoring to teraz sie nie dziw ze sie nie udało !!!!!!!
-
dziadek motorower Zgłoś komentarzNo i fajnie!!! STAWIAM NA Harrisа!!! Pozdr
-
tomas68 Zgłoś komentarzZabrakło zwykłej cierpliwości i zaufania do swoich ludzi ze strony kibiców.
-
Maciek Rusin Zgłoś komentarzstać na ekstraligową drużynę.
-
mati3600 Zgłoś komentarzCo na to Petru?
-
malin1976 Zgłoś komentarzbędą kilka lat ratować klub wyprowadzając go na prostą jadąc w ulubionej przez 1,5k nice lidze .
-
k44 Zgłoś komentarzgdzie występuje się co prawda za grosze, ale bez presji. Latanie też nie jest rozwiązaniem, bo to nadal trudne logistycznie wyzwanie, droższe i jak pokazuje przypadek u sąsiadów czasem niebezpieczne. W tych okolicznościach najrozsądniejszym rozwiązaniem jest budowanie składu w oparciu o zawodników miejscowych bądź z bliższej okolicy (na niekorzyść Rzeszowa działa niestety upadek żużla na Węgrzech). Taka koncepcja jednak nie jest atrakcyjna dla potencjalnych sponsorów, utrudnia ogólnopolską/światową promocję. Jeżeli jednak ktoś już decyduje się wyłożyć kasę i chce stać się rozpoznawalnym to warto choć trochę PLNów przeznaczyć na konkretnego trenera/menadżera, który miałby sensowną koncepcję budowy składu, nawet takiego Cieślaka w ostateczności, bo choć typa łagodnie mówiąc nie cenię, to często gości w mediach i sama czapeczka "Marma Polskie Folie" na jego łysym czerepie byłaby reklamowym sukcesem, nie mówiąc o cwaniactwie, które Buczokom dało wiele niezasłużonych medali. Konkludując - bez sponsora z baaardzo grubym portfelem o Ekstralidze możemy zapomnieć, to nie lata 80-te, choć i wtedy WSK kasę ładowało. Należy skupić się na szkoleniu młodzieży i robić fajny speedway w oparciu o lokalnych zawodników. Za dwa, trzy lata może powiększą Elipę i wtedy wystarczy wzmocnić się jakimś Ruskiem i walczyć o medale:)
-
PIRO Zgłoś komentarzZostały im wspomnienia po Kuciapsonie hahaha i na tym tyle nie bede płakał za nimi
-
głos z Rzeszowa 61 Zgłoś komentarzczas , że nic się nie zmieniło gdzie ci sponsorzy co "stali w kolejce " do zainwestowania . Gimbusy wylewające swoje żale są dobre w przedszkolu a nie na forum. W Rzeszowie nikt poważnej kasy jak na razie nie zainwestuje , bo niby po co [ aby być opluwanym ? ]. Jak na razie to jesteśmy "stolnnnnica innowacji" z koszmarnie przepłacona trybuną na którą teraz w lecie będzie można wykorzystać do opalania .
-
ALPACA Zgłoś komentarzbyło u nich wizji na kolejne miesiące, lata. Liczyła sie tylko teraźniejszość i piekne wypowiedzi /i wygląd/ do mediów. Szkoda Klubu, jego charyzmatycznych poprzedników. Zawsze bede powtarzał, że osoby które doprowadzają swoimi decyzjami /czyt. podpisami/ do upadku w tym, przypadku kolejnego zakładu pracy POWINNY Z WŁASNEJ KIESZENI pokryć wszystkie straty i kwoty nie wypłacone i powinny mieć zakaz min. 10 lat na prowadzenie jakiej kolwiek działalności gospodarczej. pzdr
-
AMON Zgłoś komentarzcaryca kupiła sobie maskotkę klub żużlowy a gdy się jej znudziło odstawiła zabawkę w kont ale tak jest niestety że bardzo zamożni ludzie często zmieniają hobby .