W tym artykule dowiesz się o:
Historyczne zwycięstwo Golloba
Pierwszy turniej Grand Prix w historii siłą rzeczy przechodzi do annałów światowego żużla. Polskim kibicom wrocławska runda z maja 1995 roku zawsze kojarzyć się będzie z wielkim triumfem Tomasza Golloba. W tamtych czasach zwycięstwo 24-letniego polskiego żużlowca na dorobku było czymś wyjątkowym, czymś na co kibice czekali długie lata. Teraz zdarza się, że Polak wygrywa kilka rund SGP w jednym sezonie. 22-lata temu zwycięstwo naszego rodaka z koalicją zachodnich żużlowców było rzadkością, a radość, jaką przyniósł Polakom Tomasz Gollob po wielu chudych latach, była trudna do opisania słowami.
Tomasz Gollob nie bez problemów dojechał do finału A pierwszej w historii Grand Prix. Przy wypełnionym po brzegi Stadionie Olimpijskim Polak w niesamowicie sprytny sposób pokonał w finale faworytów. Przegrał start, ale ściął do krawężnika i wyprzedził Hansa Nielsena, Marka Lorama i Chrisa Louisa. Gollob, początkowo naciskany przez wielkiego mistrza Nielsena, musiał odpierać ataki Duńczyka, ale na ostatnich dwóch okrążeniach wypracował sobie przewagę, tak by móc triumfalnie na jednym kole wjechać na metę.
Polscy kibice rzecz jasna oszaleli z radości. To był jednak dopiero przedsmak tego, co Tomasz Gollob wyczyniał w Grand Prix. Jeszcze wielokrotnie dawał powody do ogromnej radości swoim rodakom. Wielu jednak z rozrzewnieniem wraca do pierwszej, historycznej wygranej Polaka, która otworzyła nową historię we współczesnym speedwayu.
Gollob kontra Nilsen i triumf na kresce
Młodsi kibice, którzy są zafascynowani ostatnimi wyczynami Tomasza Golloba na grudziądzkim torze w PGE Ekstralidze, mogą nie pamiętać, że pierwsze akcje z odbijaniem się od bandy, wówczas jeszcze nie dmuchanej, Polak przeprowadzał właśnie podczas Grand Prix na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Gdyby przeciętnego kibica zapytać, którą szarżę z Grand Prix w wykonania Golloba zapamiętał najbardziej, bez zbędnego szukania w pamięci wskaże, że pojedynek z 1999 roku z Jimmy Nilsenem.
Warto przypomnieć, że do zawodów we Wrocławiu Polak przystąpił jako lider klasyfikacji przejściowej cyklu, a za zwycięstwo przyznawano wówczas 25 punktów. Triumf był więc wymiernie premiowany i opłaciło się walczyć do samego końca. Zresztą Gollob nigdy nie kalkulował, tylko jechał po zwycięstwo. Finał z 1999 roku z Wrocławia do historii przeszedł jako jeden z najpiękniejszych w całym cyklu, a szarża Golloba na ostatnim łuku to jeden z najbardziej spektakularnych ataków w dziejach Grand Prix.
Gollob w finale miał za przeciwników trójkę Szwedów: Jimmy'ego Nilsena, Tony'ego Rickardssona i Stefana Dannoe. Przegrał z zewnętrznego pola start i choć przez trzy okrążenia nękał atakami prowadzącego Nilsena, wydawało się, że nic nie zdziała. Na ostatnie okrążenie Gollob wyruszył ze stratą kilkunastu metrów do Szweda. Polak przepuścił jednak decydujący atak, wchodząc przy krawężniku pod lewy łokieć Nilsena. Odbił się od bandy, ściął do krawężnika i niesamowicie rozpędzony wyprzedził na mecie Szweda o kilkanaście centymetrów. Cóż to była za radość. Gollob robił rundę honorową z biało-czerwoną flagą, a komplet publiczności oszalał ze szczęścia. Wygrać w takim stylu mógł tylko Gollob. Zwycięstw w SGP w historii było wiele, ale tak spektakularne i pamiętne jak to Golloba we Wrocławiu, jedno jedyne w swoim rodzaju.
ZOBACZ WIDEO "Tor na Narodowym wytrzyma dwie takie imprezy" (źródło TVP)
{"id":"","title":"","signature":""}
Więcej niż hat-trick
Kogo mamy wspominać w Grand Prix, jak nie wielkiego Tomasza Golloba. Do historii cyklu przeszły nie tylko jego pojedyncze triumfy, ale także spektakularne serie zwycięstw. Nie kto inny, tylko Gollob może pochwalić się czymś więcej niż hat-trick na torze w Bydgoszczy.
Polak wygrywał tam w mniej lub bardziej przekonujący sposób w latach 2002 - 2005, wprawiając w złość i zakłopotanie rywali, którzy przed zawodami w rodzinnym mieście Golloba, sugerowali, by zwycięstwo z góry przyznawać naszemu mistrzowi. Serię czterech zwycięstw z rzędu Gollob zapoczątkował w 2002 roku, kiedy to wygrał przed Tony Rickardssonem i Markiem Loramem.
[color=#000000]Rok później Polak wygrał, a tuż za nim uplasowali się Jason Crump i Nicki Pedersen. W 2004 roku po prawej ręce na podium Gollob ponownie miał rudowłosego Australijczyka, a miejsce po lewej zajął tym razem Tony Rickardsson. W 2005 roku w pokonanym polu Gollob zostawił Lee Richardsona i Jasona Crumpa.
[/color]Dwóch Polaków na podium
Grand Prix Polski w 2007 roku na torze w Bydgoszczy przeszło do historii jako pierwsze, w którym dwóch Polaków stanęło na podium. Wygrał nie kto inny, tylko król bydgoskiego toru, Tomasz Gollob. Za plecami polskiego żużlowca wszech czasów finał ukończył jadący z dziką kartą Krzysztof Kasprzak.
Duet Polaków w Bydgoszcz w pokonanym polu pozostawił Nickiego Pedersena i Andreas Jonsson. Warto przypomnieć, że Gollob po przegranym starcie, wyjechał strasznie szeroko pod samą bandę, napędził się niesamowicie i na wejściu w kolejny wiraż wcisnął się między Pedersena i Kasprzaka, wywożąc Duńczyka pod bandę. Manewr przepiękny, odważny i choć piekielnie trudny, wykonany czysto i perfekcyjnie.
Gollob był w finale tak szybki, że wypracował sobie kilkunastometrową przewagę i z uniesionym kołem, triumfalnie wjechał na metę, a później zrobił rundę honorową, kłaniając się wiwatującej polskiej publiczności.
[color=#000000]
Polskie podium na Motoarenie [/color] Rok 2010 był najlepszym w historii polskiego speedwaya. Na mapie cyklu Grand Prix zadebiutowała uznawana za najpiękniejszy żużlowy stadion świata - toruńska Motoarena. Dokładnie 19 czerwca 2010 roku po raz pierwszy w historii stanęło na podium SGP trzech reprezentantów Polski.
Do finału awansowali Tomasz Gollob, Jarosław Hampel i Rune Holta, którym szyki próbował pokrzyżować Jason Crump. Tak się złożyło, że akurat czwórka z finału w Toruniu zajęła cztery czołowe miejsca w klasyfikacji Grand Prix. Na Motoarenie wygrał Tomasz Gollob, który zdobył komplet 21 punktów.
Gollob startował z wewnętrznego pola i prowadził od początku do końca. Drugi był Rune Holta, który tylko na pierwszym okrążeniu próbował wyprzedzić Golloba. Hampel początkowo jechał czwarty, ale na drugim okrążeniu, atakiem przy krawężniku, wyprzedził Jasona Crumpa, dzięki czemu inauguracyjne Grand Prix w Toruniu przeszło jako najlepsze w historii dla Polaków. Trzech biało-czerwonych nie mieliśmy na podium nigdy wcześniej, ani nigdy później. Po zawodach na Motoarenie nastąpiła zmiana lidera klasyfikacji generalnej cyklu. Gollob wyprzedził prowadzącego Hampela i kontynuował triumfalny marsz po pierwszy w karierze tytuł indywidualnego mistrza świata.
Sensacyjne zwycięstwo debiutanta To była jedna z największych sensacji w historii cyklu Grand Prix. W 2012 roku w Gorzowie wygrał absolutny debiutant w tym elitarnym gronie Martin Vaculik. Słowak do stawki wskoczył w miejsce kontuzjowanego Jarosława Hampela i był prawdziwą rewelacją turnieju.
Przed wielkim finałem, w którym startowało dwóch Polaków Tomasz Gollob i Bartosz Zmarzlik, zaczęło padać. Deszcz najbardziej pokrzyżował szyki piekielnie szybkiemu w końcówce zawodów Gollobowi, który startował z zewnętrznego pola. Najlepiej spod taśmy ruszył Martin Vaculik, który niezagrożenie pomknął do mety po zwycięstwo w debiutanckich zawodach Grand Prix.
[color=#000000]Pojedynek o drugie miejsce stoczyli Bartosz Zmarzlik i Chris Holder. 17-letni Polak sięgnął po życiowy sukces, stając na najniższym stopniu podium. Na czwartym miejscu zawody ukończył Tomasz Gollob.
[/color]Zwycięstwo Bartosza Zmarzlika w Gorzowie 30 sierpnia 2014 roku to pamiętny dzień dla Bartosza Zmarzlika i gorzowskich kibiców. Na Stadionie im. Edwarda Jancarza Polak, jadąc z dziką kartą, wygrał swój pierwszy turniej Grand Prix w karierze. Wychowanek Stali przeszedł jednocześnie do historii jako najmłodszy triumfator zawodów SGP.
Finałowy wyścig był popisem Zmarzlika, który wygrał spod bandy start i pomknął po zwycięstwo. Za jego plecami trwała niesamowita walka pomiędzy Krzysztofem Kasprzakiem i Matejem Zagarem. Momentami Polak był drugi, ale w ferworze walki na chwilę spadł nawet na czwarte miejsce, by ostatecznie przyjechać do mety za Słoweńcem, a przed Michaelem Jepsenem Jensen.
Skandal na Stadionie Narodowym Ostatnio najczęściej pojawiającym się sloganem jest to, żeby nie wracać do wydarzeń sprzed roku podczas Grand Prix na Stadionie Narodowym. Owszem, chluby to nie przynosi, szczególnie Ole Olsenowi. Polscy kibice pamiętają, choć najwyraźniej wybaczyli kompromitację, skoro ponownie tak licznie chcą się stawić w Warszawie.
Źle przygotowany tor, totalna wpadka z maszyną startową i zakończone po trzech seriach w kompromitujących okolicznościach zawody - to niestety zapamiętało kilkadziesiąt tysięcy kibiców z debiutu speedwaya na Stadionie Narodowym. Odnotujmy, że ten przerwany turniej wygrał Matej Zagar przed Chrisem Harrisem i Jarosławem Hampelem.
Żeby zapomnieć o wydarzeniach sprzed roku muszą je przyćmić wydarzenia z najbliższego weekendu, na które czeka cała nie tylko żużlowa Polska. O speedwayu będzie znów głośno nie tylko w mediach, które na co dzień zajmują się sportem żużlowym. Oby tylko teraz mówiono o spektakularnym sukcesie organizacyjnym, pięknym ściganiu na czasowym torze, fantastycznej atmosferze na trybunach i sukcesie polskiego żużlowca. Wtedy faktycznie nikt nie będzie rozpamiętywał kompromitacji sprzed roku, a tylko delektował się wielkim żużlowym weekendem w stolicy, do którego odliczamy już ostatnie godziny.