W tym artykule dowiesz się o:
Zapowiadało się pięknie
Piękna, słoneczna pogoda, kolejki przed stadionem, kilka tysięcy kibiców z całej Polski na trybunach, wszyscy spragnieni żużla. I co? Klops. Finał Złotego Kasku odwołany z kuriozalnych powodów. Nie tak to miało wyglądać.
Ktoś dał ciała
Spacerujący po torze zawodnicy i ich teamy zwróciły uwagę na wystający na przeciwległej prostej krawężnik oraz ubytki w nawierzchni pilskiego toru. Gdy żużlowcy zgłosili swoje zastrzeżenia, rozpoczęły się prace osób funkcyjnych.
ZOBACZ WIDEO Norbert Kościuch: Lubię trudne tereny i wyzwania. Bardzo chciałem PGE Ekstraligi
Wszystko na marne
Osoby funkcyjne robiły wszystko, aby impreza odbyła się zgodnie z planem. Wystające krawężniki zostały przysypane nawierzchnią i nieco ubite. Wystarczyło jednak lekko kopnąć w ten fragment toru, by z powrotem odsłonić niebezpieczne krawędzie.
Stanowcza reakcja
- Wiadomo, że nie jeździmy wolno. Mamy sporą prędkość na motocyklach. Podjęliśmy taką, a nie inną decyzję, bo nie mogliśmy jechać na takim torze. On jest nieregulaminowy - tłumaczył przed kamerą Polsatu Sport Piotr Pawlicki.
Czy można było jechać?
- Burza rozpętała się przez dwóch chłopaków. Rozumiem żużlowców, szanuję ich, ale wada tego toru nie nadawała się do tego, by wszyscy podpisali pismo odmawiające startu. Oni jeżdżą na gorszych torach w Czechach, Niemczech czy Skandynawii. Wiem, bo sam na nich bywam - mówił przed kamerą Polsatu Sport Maciej Polny, współorganizator turnieju.
Cegielski apeluje
- Apeluję do osób, które teraz nie widziały problemu w tym, żeby finał Złotego Kasku się odbył, żeby już nigdy nie mówiły, że najważniejsi są zawodnicy i ich zdrowie - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Cegielski. - Tor w Pile był niebezpieczny. Na takim nie można jeździć - dodał ceniony ekspert i menedżer Janusza Kołodzieja (czytaj więcej TUTAJ).
Gajewski się dziwi
- Trzeba się zastanowić, jak to się stało, że tor został odebrany. Na pewno nie nadawał się do jazdy, ale braki nie pojawiły się w ciągu ostatnich godzin czy dni. Z całą pewnością można było je stwierdzić, kiedy obiekt w Pile był odbierany. Nie rozumiem, jak mogły odbyć się tam dwie oficjalne imprezy - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Gajewski (czytaj więcej TUTAJ).
Co dalej?
Nie wiemy jeszcze, kiedy odbędzie się druga próba rozegrania finału Złotego Kasku. Pytanie też, czy zawody nie powinny zostać przeniesione do innego miasta. Piła zawiodła. Czy dostanie drugą szansę?