W tym artykule dowiesz się o:
Zdecydowany faworyt
Przed niedzielną konfrontacją pod Jasną Górą Eltrox Włókniarz miał na swoim koncie komplet zwycięstw w tym sezonie PGE Ekstraligi, zatem nic dziwnego, że był faworytem meczu z Motor-em Lublin (przed niedzielą bilans dwóch zwycięstw i dwóch porażek). Za to jednak kochamy sport, że faworyci nie zawsze wygrywają.
Lwy dopadła zadyszka
Od początku spotkania widać było, że Motor nie przyjechał pod Jasną Górę tylko po to, żeby zaliczyć mecz. Po dziewiątym biegu goście przebili się na prowadzenie, którego nie oddali już do ostatniego wyścigu, wygrywając na trudnym terenie 47:43. To była prawdziwa sensacja.
ZOBACZ WIDEO Prezes Włókniarza mówi, że jego klubowi groził walkower. Ktoś ich straszył
Hit transferowy zawiódł
Michał Świącik przed tym sezonem ściągnął Jasona Doyle'a do Eltrox Włókniarza po to, by mistrz świata był pewnym punktem zespołu. Tymczasem w niedzielę Australijczyk zawiódł na całej linii. Dość powiedzieć, że po trzech startach miał na swoim koncie tylko trzy punkty i musiał być zastępowany w ramach rezerwy taktycznej.
Oliwa sprawiedliwa
Na dobrą sprawę Motor mógł przypieczętować zwycięstwo pod Jasną Górą już w 13. biegu, w którym przy stanie 5:1 dla gości upadł Paweł Przedpełski. W powtórce triumfował Leon Madsen, przedłużając nadzieje Eltrox Włókniarza na odwrócenie losów zawodów (37:41 przed biegami nominowanymi). Gdy jednak w 14. gonitwie padł remis, bo Doyle po fatalnym błędzie spadł na koniec stawki, stało się jasne, że Motor tego meczu już nie przegra.
Rosyjska kropka nad "i"
W ostatniej odsłonie dnia Włókniarz mógł jeszcze wyszarpać jeden duży punkt i zremisować potyczkę z Motorem. Na to nie pozwolił jednak Grigorij Łaguta, którego szarże po szerokiej i indywidualne zwycięstwo Rosjanina przypieczętowało sensacyjne rozstrzygnięcie pod Jasną Górą.
Lubelski jasnowidz
- Powiedziałem trenerowi, że wygramy. Oglądałem mecz w telewizji i jak zmierzyłem sobie ciśnienie, to sam się wystraszyłem. Czułem jednak, że będzie dobrze, bo Łaguta i Michelsen byli szybcy w środę w SEC-u, no i w sobotę padał deszcz - mówił nam już po spotkaniu Jacek Ziółkowski, który z powodu kłopotów zdrowotnych w niedzielę musiał zostać w domu.
Będą groźni Drużyna Marka Cieślaka w niedzielę dostała zimny prysznic, lublinianie byli z kolei w siódmym niebie. Udowodnili, że są ekipą na miarę play-off i w tym sezonie będą chcieli powalczyć o medale PGE Ekstraligi. Potencjał na to na pewno mają.