W tym artykule dowiesz się o:
Wyrwa po emeryturze gwiazd
Po sezonie 2019 z żużlowym torem definitywnie pożegnał się indywidualny wicemistrz świata 2011 - Andreas Jonsson. Rok po nim na podobny krok zdecydował się wieloletni uczestnik cyklu Grand Prix - Antonio Lindbaeck. Nie zanosi się, by luka po dwójce byłych gwiazd szwedzkiego speedwaya szybko została załatana.
Żużel w ojczyźnie wielu wspaniałych mistrzów i prawdziwych legend jazdy w lewo przechodzi bowiem niewątpliwą zapaść i choć od całkowitego marazmu wciąż jest jeszcze daleko, to sytuacja w tym skandynawskim kraju jest coraz słabsza. Na kolejnych stronach w skrócie przedstawiamy aktualną sytuację w tamtejszym speedwayu.
Młodzieży nie brakuje, jej wyników już tak
W Szwecji chętnych do uprawiania "czarnego sportu" nie brakowało nigdy. Sport ten nie należy do najpopularniejszych, ale nie jest też całkowicie pomijany, o czym świadczy dobra znajomość w kraju takich osobistości, jak Tony Rickardsson czy Ove Fundin. W kadrach klubów ze wszystkich lig liczba adeptów i nieodkrytych talentów wciąż jest duża.
Nie ma to jednak przełożenia na wyniki na najważniejszych scenach. Juniorzy w lidze nie odgrywają większej roli, zresztą trudno wymienić jednego lub dwóch, którzy dawaliby uzasadnione nadzieje na to, że wkrótce zaczną podbijać świat. Kariery Joela Klinga czy Filipa Hjelmlanda, na których w ostatnich sezonach mocno liczono, przestały się rozwijać.
CZYTAJ WIĘCEJ: Gollob pożegnał Plecha. "Wiele rzeczy mi podpowiedziałeś"
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Osamotniony Fredrik Lindgren
Brąz przed dwoma laty, brąz także w minionej edycji cyklu Grand Prix. Fredrik Lindgren należy od pewnego czasu do ścisłej światowej czołówki, co owe medale w najtrudniejszych zmaganiach globu dobitnie potwierdzają. 35-latek to jedyny zawodnik startujący pod szwedzką flagą, którego stać na wielkie wyniki i równorzędną rywalizacją z najlepszymi. Niegdyś było nie do pomyślenia, aby Szwedzi mogli liczyć de facto tylko na jednego zawodnika.
Wprawdzie do GP 2021 awansował Oliver Berntzon, ale trudno sądzić, że młodszy o osiem lat od Lindgrena debiutant od razu przebije się do czołówki. Czasy, w których przez lata dominującego Rickardssona mniej lub bardziej skutecznie wspierało kilku innych rodaków, na obecną chwilę minęły. A dość powiedzieć, że jeszcze w 2012 roku w pierwszej ósemce klasyfikacji generalnej cyklu znalazło się trzech reprezentantów Szwecji.
PGE Ekstraliga? Wśród obecnych tylko jeden Szwed
W składach najlepszych polskich klubów na sezon 2021 widnieje... jedno nazwisko zawodnika ze Szwecji. Rzecz jasna Lindgrena, który stanowi o sile Eltrox Włókniarza Częstochowa. Na starty w najwyższej lidze w naszym kraju nie zdecydował się Berntzon (wybrał pierwszoligową Arged Malesa TŻ Ostrovię), a ponadto żaden młody Szwed nie został zakontraktowany na pozycję do lat 24. Trudno nawet sądzić, że któryś poważniej był brany pod uwagę.
W sumie umowy (nie liczymy tych "warszawskich") w Polsce na nowy rok podpisało zaledwie dziewięciu żużlowców Trzech Koron. Kilku nie powinno jednak odgrywać znaczących ról w swoich zespołach, bo będą głębokimi rezerwowymi. A o tym, jak źle wygląda sytuacja tamtejszego speedwaya, można przekonać się, widząc aktualnego indywidualnego mistrza kraju seniorów, Jacoba Thorssella w... drugoligowym OK Bedmet Kolejarzu Opole.
Mało medali w imprezach międzynarodowych
Poza wspomnianymi brązowymi medalami Lindgrena w IMŚ w ostatnim pięcioleciu szwedzcy kibice nie mieli zbyt wielu momentów, w których mogliby cieszyć się z podium swoich rodaków w pozostałych turniejach mistrzowskich na arenie międzynarodowej. Nie zapominamy oczywiście o zaskakującym triumfie kadry w finale DPŚ w Vojens przed pięcioma laty oraz brązie i srebrze w kolejnych dwóch edycjach. W SoN kontynuacji tej serii już jednak nie było.
Dodajmy, że brązowy krążek w IMEJ w tym sezonie zdobył Alexander Woentin. Inne imprezy? Szwedów dawno nie widziano w czołówce. W 2015 roku w IME brąz zdobył Lindbaeck, a srebro w DMEJ reprezentacja juniorów. Już długo żadnych sukcesów nie było w IMŚJ i DMŚJ. Ostatni krążek w solowej rywalizacji to rok... 2006 i srebro Lindbaecka, a w drużynowej brąz w 2014.
Liga mocno straciła na sile
Jeszcze kilka lat temu nie brakowało opinii, że najlepszą żużlową ligą świata nie jest polska tylko szwedzka. Wprawdzie w Elitserien (od tego roku już pod nazwą Bauhaus-Ligan od nazwy sponsora tytularnego) stawki finansowe były mniejsze niż w kraju nad Wisłą, to także ścigali się w niej najlepsi na świecie, a co za tym idzie, poziom ścigania i drużyn był niezwykle wysoki. Mimo to w ostatnich latach coraz więcej czołowych lewoskrętnych rezygnowało z jazdy w Szwecji, a nagła pandemia tylko ten proces pogłębiła. Wielu zdecydowało się bowiem - co zrozumiałe - na ściganie przede wszystkim lub tylko w Polsce.
Teraz pogłębi to zakaz startów w więcej niż dwóch ligach, jeśli mowa o żużlowcach z PGE Ekstraligi. Tym sposobem Jason Doyle czy Jack Holder już wybrali jazdę na Wyspach Brytyjskich kosztem Bauhaus-Ligan. Zresztą o tym, że liga w Szwecji nie przeżywa najlepszego czasu, świadczy fakt, że w tym roku do zwężonej i specyficznej rywalizacji (i tak dobrze, że się odbyła) nie przystąpił mistrz z poprzednich trzech edycji - Eskilstuna Smederna.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tomasz Lorek walczy z koronawirusem