Żużel. Oto najważniejsze wydarzenia w 2020. Polska uratowała sezon. Zmarzlik, Unia i Rosja znów najlepsi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

To był dziwny sezon i nie zapomnimy go nigdy. Pandemia COVID-19 storpedowała cały świat. Ucierpiał żużel, ale zawsze mogło być gorzej. Dzięki Polsce wiele ważnych imprez udało się ostatecznie odjechać. Wybraliśmy najważniejsze wydarzenia 2020 roku.

1
/ 8

PGE Ekstraliga pokazała, że można. Leszczyński hegemon znów na tronie

W marcu dość szybko stało się jasne, że rozpędzająca się pandemia wirusa SARS-CoV-2 storpeduje pierwsze tygodnie żużlowego sezonu nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Tygodnie przerodziły się w miesiące, bo w kwietniu i maju nikt na tor nie wyjechał, a kolejne wydarzenia były przekładane. Pod koniec czwartego miesiąca roku poinformowano o przypuszczalnej dacie startu PGE Ekstraligi. Miał to być 12 czerwca i tak też się stało.

Sternicy dostosowali regulamin pod nowe przepisy sanitarne, przeprowadzono kilkaset testów na obecność koronawirusa, a kluby renegocjowały kontrakty. Organizacyjnie sprawy potoczyły się sprawnie, a ligę udało się rozpocząć planowo. Trwała około czterech miesięcy, odbyła się także faza play-off. Polacy pokazali tym samym, że można. Tytuł w pewnym stylu obronił mistrz z Leszna, który już po raz czwarty z rzędu zasiadł na tronie.

Złoto: Fogo Unia Leszno Srebro: Moje Bermudy Stal Gorzów Brąz: Betard Sparta Wrocław

2
/ 8

One Sport też nie bało się wirusa. SEC tylko w Polsce, złoto dla Brytyjczyka

Promotorzy cyklu TAURON SEC z Torunia również starali się szybko reagować i po wprowadzeniu gruntownych zmian w kalendarzu, zdołali przeprowadzić w ciągu zaledwie 25 dni aż pięć turniejów europejskiego czempionatu. Dwukrotna wizyta w Toruniu, do tego Bydgoszcz, Rybnik i Gniezno. COVID-19 próbował mieszać (przesunięcie w czasie rundy w pierwszej stolicy), ale firma One Sport stanęła na wysokości zadania i sprostała wszystkim wyzwaniom. Interesujące, trzymające w napięciu do samego końca mistrzostwa padły łupem Roberta Lamberta. Brytyjczyk wywalczył dzięki temu awans do kolejnej edycji Grand Prix.

Złoto: Robert Lambert (Wielka Brytania) Srebro: Leon Madsen (Dania) Brąz: Grigorij Łaguta (Rosja)

3
/ 8

Cierpliwość niższych lig popłaciła. Apator i Wilki zdystansowały konkurencję

Gdy wiadomo było, że przy rygorze sanitarnym wystartuje PGE Ekstraliga, było niemal pewne, że ruszą też po niej zmagania w niższych ligach w naszym kraju. Wszystkie kluby zgłosiły bowiem swoją gotowość i przeszły przez okres renegocjacji umów. 11 lipca wystartowała eWinner 1. Liga, w której poziom na pewno był zadowalający, a wiele spotkań porywających. Zgodnie z przewidywaniami niezagrożony awans wywalczył eWinner Apator Toruń.

Start 2. Ligi Żużlowej miał natomiast miejsce 31 lipca. W sześciozespołowej rywalizacji zdecydowanie zwyciężyły Wilki Krosno. Drużyna z Podkarpacia pokazała prawdziwą moc i wygrała komplet spotkań, nie zostawiając rywalom złudzeń. Debiut w polskiej lidze zanotował Wolfe Wittstock z Niemiec, który wygrał dwa mecze i zamknął tabelę.

Awans do PGE Ekstraligi: eWinner Apator Toruń Awans do eWinner 1. Ligi: Wilki Krosno

4
/ 8

Maksymalna rakieta prosto z Wrocławia. Zmarzlik wciąż bez złota w IMP

Zagmatwany sposób kwalifikacji z uwagi na brak klasycznych turniejów eliminacyjnych (decydował głównie poprzedni finał i Złoty Kask), ale stawka uczestników finału w Lesznie i tak pozawalała nastawić się na pasjonujące zawody. I walka o medale nie zawiodła, bo turniej obfitował w ciekawe ścigania, ale odbył się głównie pod dyktando jednego zawodnika. Maciej Janowski zwyciężył we wszystkich wyścigach fazy zasadniczej, a także w wielkim finale, robiąc to w sposób bezdyskusyjny. Wrocławianin zdobył swój drugi złoty medal w IMP. Ta sztuka wciąż nie udała się więc drugiemu na mecie Bartoszowi Zmarzlikowi (trzecie srebro w karierze).

Złoto: Maciej Janowski (Betard Sparta Wrocław) Srebro: Bartosz Zmarzlik (Moje Bermudy Stal Gorzów) Brąz: Szymon Woźniak (Moje Bermudy Stal Gorzów)

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

5
/ 8

"Wojna oponiarska" i zamieszanie z homologacjami

Wspominany Maciej Janowski, a także m.in. Artiom Łaguta byli tymi, którzy w 2020 roku używali ogumienia firmy Anlas. Według przeciwników stosowania opon tureckiego producenta (de facto byli to głównie zawodnicy jeżdżący na Mitasach, którzy nie mogli zerwać z Czechami współpracy) były one jednak zbyt miękkie i nie spełniały przez to wymogów regulaminowych. Cała "wojna" rozpoczęła się na dobre pod koniec sierpnia przy okazji turniejów GP we Wrocławiu, gdzie Janowski i Łaguta spisywali się rewelacyjnie.

Żużlowe środowisko wpadło więc w pewien chaos. Po kilkunastu dniach i wykonanych badaniach w laboratorium, Anlasom cofnięto przyznaną wcześniej homologację, by w październiku po wprowadzeniu dwóch nowych modeli, ją przywrócić. Turcy tłumaczyli się, że wkroczyli do nowej dyscypliny i starali się zrobić wszystko, by się do niej dostosować, jak i do norm obowiązujących w przepisach FIM-u. Badania wykazały, że to nie do końca się udało i koniec końców wymagane były poprawki.

6
/ 8

Mistrz jest jeden. Obrona tytułu godna największych legend

Brytyjscy promotorzy cyklu Grand Prix, a także światowe władze mogły z zazdrością spoglądać na to, jak w Polsce jadą wszystkie ligi, TAURON SEC i inne imprezy, a oni odpowiedzialni za organizację najważniejszych mistrzostw w sporcie żużlowym, długo nie wiedzieli, jak mają działać tak, by walka o medale IMŚ mogła w ogóle dojść do skutku. Kolejne przesunięcia terminów, w końcu odwoływanie kolejnych rund i reset w postaci ułożenia nowego kalendarza na osiem imprez, z czego sześć miało odbyć się w Polsce.

Wrocław, Gorzów, Praga, Toruń - tak wyglądały przystanki w batalii o medale IMŚ. Po dwa turnieje w każdej lokalizacji. Główną rolę ponownie odegrał Bartosz Zmarzlik. Polak wygrał w sumie połowę rund, ale i tak niemal do samego końca musiał walczyć o to, by obronić mistrzowską koronę. A styl, w jakim tego dokonał (fenomenalna postawa w niewygodnej dotąd dla niego Pradze), musiał budzić ogromny respekt.

Złoto: Bartosz Zmarzlik (Polska) Srebro: Tai Woffinden (Wielka Brytania) Brąz: Fredrik Lindgren (Szwecja)

7
/ 8

Klops na koniec pandemicznego sezonu, ale i tak Rosja znów na szczycie

Organizacji skróconej trzeciej edycji Speedway of Nations, która została przesunięta na połowę października, podjął się Lublin. Niestety, oprócz tego, że w Polskę właśnie uderzyła druga fala COVID-19 i miasto znalazło się w tzw. czerwonej strefie (co oznaczało jazdę przy pustych trybunach), nie dopisały warunki atmosferyczne. Przez deszcz dwudniowy finały ograniczono do jednego, ale i tak nie udało się go do końca przeprowadzić. Phil Morris i jego sztab ludzi doprowadzili ostatecznie do rywalizacji, lecz z emocjami nie miało to nic wspólnego.

Wyjątkowo źle wyglądające tegoroczne SoN zakończyło się bowiem po zaledwie czterech seriach. Na czele znalazła się Rosja, a więc zwycięzca poprzednich dwóch czempionatów nowej formuły drużynowych MŚ. Polacy uplasowali się tuż za Sborną i to tylko z uwagi na przegrany bezpośredni wyścig. W Lublinie niepokonany był mistrz globu Zmarzlik.

Złoto: Rosja (Emil Sajfutdinow, Artiom Łaguta, Jewgienij Sajdulin) Srebro: Polska (Bartosz Zmarzlik, Szymon Woźniak, Dominik Kubera) Brąz: Dania (Leon Madsen, Anders Thomsen, Marcus Birkemose)

8
/ 8

Wychowankowie wyfrunęli w Polskę. Cieślak pożegnał się z kadrą narodową

W listopadzie i grudniu zakończyły się pewne "romantyczne" żużlowe historie. Okres podpisywania umów na sezon 2021 obfitował w wiele zmian barw klubowych, czego powodem było też wprowadzenie na wszystkich poziomach ligi polskiej bardzo kontrowersyjnego przepisu o konieczności posiadania w meczowym składzie zawodnika do lat 24. Do głośnych ruchów doszło w Lesznie, gdzie z klubem pożegnali się wychowankowie: Dominik Kubera i Bartosz Smektała. Rybnicką macierz pierwszy raz opuścił też Kacper Woryna, a po kilku latach pobytu w ukochanym Grudziądzu otoczenie zmienił Krzysztof Buczkowski.

Inne pożegnanie dotyczyło Marka Cieślaka. Trener reprezentacji narodowej pracował z nią nieprzerwanie od sezonu 2007. Zdobył z nią mnóstwo medali, poprowadził w kilkudziesięciu imprezach różnej rangi. Mając 70 lat postanowił oddać pole Rafałowi Dobruckiemu i to 43-letni szkoleniowiec oficjalnie 17 grudnia został mianowany nowym szefem żużlowej reprezentacji.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)