Stal Gorzów - Falubaz Zielona Góra cz.2
Tomasz Jocz
Pierwsze wyjście sędziego do parkingu po podaniu wiadomości o śmierci Lee Richardsona. Kilka chwil później zawodnicy decydują się "dojechać" do końca zawodów.
Na zdjęciu:
Marek Jankowski, Krzysztof Orzeł, Marek Wojaczek
Polub Żużel na Facebooku
Komentarze (7)
-
Sędziwy mędrzec Zgłoś komentarzrozpisany konkurs na najbardziej wieśniaczy transparent wywieszony na polskich stadionach, kibice Falubazu spokojnie stanęliby na najwyższym stopniu podium. Wyprzedziliby nawet Polonię Warszawa i ich trans „Stop pijanym kierowcom” z podobizną Deyny. Wstyd, żenada, hańba. Chyba czas najwyższy zastanowić się, czy fanatyzm kibiców Falubazu nie postępuje zbyt szybko i czy pozytywna atmosfera na stadionie, rewelacyjne oprawy i genialny doping, w połączeniu nie przeistoczył się już w ciężkie skretynienie. Między kozactwem, a buractwem jest cienka granica, która w dniu wczorajszym przestała już istnieć. Wczoraj poziom derbów jeżeli chodzi o chamstwo osiągnął apogeum. Na sektorze kibiców gości zapanowało zbydlęcenie. Tak, mamy do czynienia z jednym wielkim ZBYDLĘCENIEM. Ktoś, kto wywiesza szmatę „Katarzyna Jancarz” w asyście butelki wódki i dłonią trzymającą nóż, okraszoną napisem „W lewej ręce flaszka, w prawej nóż – Nie ma Edka z Wami już” nie zasługuje na żaden szacunek. Dodatkowo, ktoś kto pozwala na wywieszenie czegoś takiego, ba - nie wstydzi się stanąć pod taką szmatą, a dodatkowo później skanduje hasło na cały stadion „Katarzyna Jancarz” jest zwykłym podczłowiekiem i stanięcie w jednym szeregu z kimś takim jest dla normalnych, zdrowych umysłowo ludzi, po prostu uwłaczające. Jak tego typu okrzyk może przejść w ogóle normalnej osobie przez gardło? Ot taka zgnilizna umysłowa, która z biegiem czasu przerodziła sie w psychopatie do lokalnego rywala i poodbierała resztki rozumów. Jeśli ktoś nie ma szacunku dla zmarłych, jeśli naigrywa się z ludzkiej tragedii, ze śmierci i sławi morderców to znaczy, że jest zwykłym odpadem, ZWYKŁYM ODPADEM SPOŁECZNYM. Takie osoby powinny być izolowane od społeczeństwa, IZOLOWANE. Mawia się, że człowiek od zwierząt różni się tym, że zabija bez potrzeby, co jest niestety prawdą na temat ludzi. Śmiało można jednak dodać, że zwierzęta nie tańczą na zwłokach zabitych. Jak zatem sklasyfikować ludzi, którzy okrzykami gloryfikują morderców? Każda próba bagatelizowania tego co zrobili będzie równie niegodziwa jak to, czego dopuścili się podczas meczu. Aktualnie zamiast rozbudowy stadionu Falubazu, trzeba koniecznie zbudować na trybunie „K” klatki. Dla bydląt. Teraz jedyne co mogliby zrobić NORMALNI kibice Falubazu (bo przecież takich jest też od groma) to powinni w pełni odciąć się od tego marginesu społecznego i wykluczyć go ze swojego grona. Ale oczywiście tego nie zrobią, przecież to normalne - „braci się nie traci”, „wojna trwa” itd. Ponadto, już tradycją się stało, że Falubazy śmieją się z Mundka i człowieka w chuście, którzy zrobili show pod wpływem alkoholu na meczu wyjazdowym w Lesznie. Już się pośmialiście? Koniec Waszej uciechy? Brzuchy od śmiechu już Was nie bolą? Po tym co zrobiliście można śmiało powiedzieć że, to co dla nich jest podłogą, dla Was jest już sufitem. Przekroczyliście ostatnią możliwą barierę dobrego smaku. Każdemu po kolei, który dopuścił się wykonania tej szmaty oraz potem wznosił chóralne okrzyki na cześć morderczyni, życzymy z całego serca obudzenia się rano z Anną Grodzką i Robertem Biedroniem. Hah, żeby to był już koniec głupoty jaką uświadczyli nas wczoraj magiczni. Oprócz zwykłego – ponownie słowo klucz – zbydlęcenia ,pokazali również bezczelną hipokryzję. Od września do szkół wchodzi reforma szkolnictwa. Od teraz do podręczników jako definicja hipokryzji powinno być wpisane zachowanie tych wszystkich kumatiksów z Zielonej Góry jako wzór, na którym dzieci powinny się uczyć i nigdy nie postępować w ten sposób. Podobno częściej można zobaczyć zorzę polarną na równiku niż spotkać się z tego typu obłudą. Każdy kibic Falubazu, który w dniu wczorajszym opuścił stadion im. Edwarda Jancarza na wieść o tym, że zawody zostaną kontynuowane po rozpowszechnieniu się informacji o tragicznej śmierci Lee Richardsona może śmiało sobie wytatuować na czole drukowanymi literami – HIPOKRYTA. Przypomnijmy 2 istotne fakty: 1) Był maj roku 2004. Dokładnie 30 maja na torze przy ulicy Wrocławskiej 69 miejscowy Falubaz Zielona Góra miał zmierzyć się z Unią Leszno. Mało brakowało, a by do tego spotkania nawet nie doszło. W tym dniu, wielka nadzieja zielonogórskiego (Ba! Polskiego!) żużla – Rafał Kurmański nie wytrzymał presji i popełnił samobójstwo. O śmierci tego wybitnego żużlowca policja dowiedziała się o godzinie 14:00. Kilka godzin później honorowy Falubaz odjechał spotkanie z Unią Leszno mimo, że Piotr Świst jeszcze przed meczem powiedział, że z każdego zawodnika startującego w tym spotkaniu zeszło powietrze… Kierownictwo Unii Leszno chciało przełożenia meczu, jednak działacze Falubazu (już za kadencji R. Dowhana) nie ugięli się. Odjechano zawody, ostatecznie zakończone wynikiem 36:54. Nie dość, że był to rodowity wychowanek, rodowity zielonogórzanin to dodatkowo poinformowano o tym wydarzeniu na kilka godzin przed meczem… Nie zdecydowano się jednak na odwołanie spotkania… 2) Drugie wydarzenie, które należy tutaj przytoczyć miało miejsce 10 czerwca 2007 roku w Tarnowie. Prawdziwe chwile grozy przeżył wówczas aktualny kapitan Stali Gorzów – Tomasz Gollob. Była niedziela. Dzień, w którym miejscowa Unia miała zmierzyć się z Falubazem Zielona Góra. Tuż po godzinie 14:00 nad stadionem przeleciała awionetka. Na jej pokładzie znajdował się Tomasz Gollob, jego ojciec Władysław oraz Rune Holta. Chwilę później doszło do nieudanego lądowania. Samolot zahaczył o pobliskie drzewa i runął na ziemię. Mimo tak tragicznego wydarzenia magiczny i honorowy Falubaz zwietrzył szansę na wygraną i nie zgodził się na przełożenie spotkania. Musiały interweniować władze polskiego żużla… Ten krótki urywek z historii pokazuje obłudę i hipokryzję magicznych. Gdzie tutaj konsekwencja, honor i uczciwość? Nie liczy się życie wychowanka? To nie jest dostateczny powód, żeby odwołać mecz? A może – w końcu ktoś to powie na głos – zimne wyrachowanie niektórych osób decyzyjnych nie widziało wystarczających korzyści dla takiego posunięcia? Widziało natomiast bezczelne korzyści w odmowie jaką wysunął Falubaz Unii Tarnów, gdy „przenajświętsi” nie chcieli przełożyć spotkania po katastrofie lotniczej Tomasza Golloba. HONOR? Kibice z południa, działacze – czy Wy w ogóle wiecie co to słowo znaczy? Grzechem by było nie zacytować Sokoła - „Wartości wypisane w sercu miej, nie na koszulkach”. Nie zapominajcie o tym, jak kolejny raz w chwalebny sposób będziecie chcieli coś zrobić na pokaz, hipokryci. Jesteście stabilni w swoich poglądach niczym szklanka wody trzymana przez człowieka z Parkinsonem. Chociaż zachowujecie się jak prawdziwy zespół – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Jak już jeden zacznie lecieć w chuja, to od razu za nim zaczyna reszta. Kibicom Stali nawet do głowy by nie przyszło, by w jakikolwiek sposób naruszać dobre imię świętej pamięci Rafała Kurmańskiego. Tym się różnimy. Są granice, których się nie przekracza - Wy to zrobiliście. My jej nie przekroczymy na pewno. Ale nie martwcie się hipokryci. Wasz poziom cały czas trzymają działacze Falubazu. Kiedyś były czasy, że podobne wałki przechodziły w tajemnicy. Teraz w dobie kamer, relacji na żywo wszystko wychodzi na światło dzienne. Po powrocie do domu i nieprzespanej z nerwów nocy, z samego rana odpaliłem sobie filmy udostępnione przez TVP. Na jednym z nich widać wszystko dokładnie jak na dłoni. To jest już w ogóle szczyt szczytów – zimna, skurwysyńska kalkulacja. Gra na śmierci swojego kolegi. OBRZYDLISTWO. Zróbmy mały rekonesans wydarzeń z dnia wczorajszego. Gorzowianie chcą przełożyć spotkanie już po 7 biegu, kiedy ta tragiczna informacja dociera na stadion. To od Stalowców dowiaduje się sędzia o tym, że zawodnika Stali Rzeszów nie ma już wśród nas. Nie ma to jednak żadnego odzewu ze strony naszych honorowych rywali. Na tablicy wyników widnieje przewaga zaledwie 10 punktów. Co to oznacza w praktyce? Wystarczy jeszcze jeden bieg do zatwierdzenia wyników, a nawiasem mówiąc 10 punktów w kontekście punktu bonusowego to nie jest aż taka duża strata… W gonitwie 8 pod taśmą stają… CO ZA PRZYPADEK! Najsilniejsza z możliwych par Falubazu: Protasiewicz- Jonsson. Czyżby działacze chcieli pomniejszyć przewagę i dopiero wtedy zakończyć ten cyrk? Na nic się to zdaje, obu tych zawodników za plecami przywozi Krzysztof Kasprzak. Niecne plany odrobienia strat spaliły na panewce. Czas wprowadzić się w klimat żałobny i zacząć robić szopki o stracie kolegi z toru… Do parkingu schodzi sędzia. Po naradzie z zawodnikami, wszyscy decydują się jednak odjechać to spotkanie do końca bez oprawy muzycznej oraz dopingu na stadionie. Jednej stronie było to wyraźnie nie na rękę. Odbywają się dwa kolejne biegi zakończone zwycięstwem gospodarzy 5:1. Przewaga z 10, zwiększa się do 18 punktów. Robi się niebezpiecznie. Do parkingu wpada społeczny Dowhan, który dopiero wtedy pewnie poczuł atmosferę derbów. Tonący chwyta się brzytwy i wbrew wcześniejszym ustaleniom klub z południa nie wywiązuje się z tego co wcześniej podpisał kierownik drużyny(słowa potwierdzone na materiale filmowym udostępnionym przez TVP) i nie wyjeżdża do 11, jak się później okazało – ostatniego biegu tego dnia. Stal przywozi 5:0 i na tablicy wyników widnieje wynik 44:21. Zaczyna się komedia z marnymi aktorami na pierwszym planie. Wiecie, jakby to było w telewizji to od razu zmienia się kanał. Po krótkiej naradzie zaświeciła się lampeczka nad głową Kuźniakowi! Mam pomysł – chciał pewnie krzyknąć. Jednak z jego ust wydobyło się jedynie „Dobry patent”! i od razu ruszył ku budce telefonicznej by rozmawiać z sędzią. Na miejscu wyszło całe szydło z worka. Ale za nim to, należy podkreślić coś innego. Dzielnie w parkingu zachowywał się Krzysztof Orzeł – brawa od kibiców, że nie dał ani kawałka pola manewru tym zielonogórskim kombinatorom. Wracając do rzeczy, nasz kierownik drużyny wspomniał mu o tym, że gorzowianie chcieli przełożyć spotkanie już po 7 biegu, od razu po tym jak informacja dotarła na stadion. HAH! Widzieliście jego twarz w tym momencie? Całkowicie poniosły go nerwy i emocje. Wypaplał wszystko niczym małe dziecko na pierwszej spowiedzi – „Znasz regulamin? Na jakiej podstawie miał po 7 biegu przerwać zawodu(sędzia)? Kurwa my po pierwszym biegu wiedzieliśmy, że on nie żyje człowieku.” – wykrzyczał w kierunku Orła. Można to skwitować tylko śmiechem. Błazny, zwykłe pospolite błazny! Honorowi się kurwa znaleźli, na współczucie ich wzięło! Wrażliwość znaleźli między drobnymi w portfelu. Przez 8 biegów wiedzieli o śmierci Lee Richardsona i zagrali tą wiadomością niczym Phil Ivey przy stole pokerowym, ZAGRALI ŚMIERCIĄ ŻUŻLOWCA, ZAGRALI ŚMIERCIĄ SWOJEGO KOLEGI. 2 minuty po tym jak padły słowa – „na jakiej podstawie miał po 7 biegu przerwać zawody?” całkowita zmiana pola widzenia. Wilcze kły zostały zmienione na baranią skórę: „To jest sytuacja wyższego kalibru. Niech to rozstrzygają wyższe instancje. Nasi zawodnicy nie czują się na siłach, żeby jechać. Żerowanie na śmierci w tej chwili chłopaka...” I w tym momencie niestety przerwał sędzia, co za pech, co za pech… Tę obłudę bym oprawił w ramkę i wysłał na adres Wrocławska 69. Niech mają! Ale, żeby to był koniec… zostało podane oficjalne stanowisko Stali – odwołujemy! Gdy usłyszał to kierownik drużyny przeciwnej oczy mu się zaświeciły jak po najlepszym towarze na mieście i od razu pobiegł z wesołą nowiną do swoich współpracowników. Tak też zakończyły się wydarzenia w tym dniu. Fakt robienia sobie zwykłych jaj i granie bezmyślnego idioty przez działaczy Falubazu przed sędzią pominę, tekst i tak jest już za długi. Na koniec kieruję słowa do Was Stalowcy. W mediach pojawiła się już jawna propaganda, jakoby to właśnie kibice Stali zagrali śmiercią Lee Richardsona. Nie możecie pozwolić na coś takiego. Kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą. O to chodzi tym kombinatorom. Udostępniajcie prawdziwą wersję wydarzeń z 13 maja gdzie tylko możecie. PS. Rafał Darżynkiewicz: „Ten mecz nie będzie miał komentarza Rafała Darżynkiewicza i Krzysztofa Cegielskiego” - Amen. Chciałbym podobne słowa słyszeć przy każdej okazji jak tylko komukolwiek urodzi się pomysł, by tym dwóm Panom podkładać mikrofon pod usta. PS. 2 Totalnym kretyństwem było również skandowanie przez kibiców gorzowskich hasła „Jedziemy” – w takich chwilach po prostu w zadumie czeka się na to co nam przyniesie los. PS. 3 Czuję się obrzydliwie pisząc taki tekst dzień po śmierci Lee Richardsona. Mimo, że nigdy nie byłem pasjonatem tego zawodnika, coś we mnie drgnęło. Uświadomiłem sobie podczas bezsennej nocy, że los nam przypomniał o tym jak niebezpiecznym sportem parają się żużlowcy. Ile ryzykują, ile z siebie dają, żeby dać nam chwilę wytchnienia w niedzielę, po ciężkim tygodniu w szkole/pracy. Szkoda również Lee jako człowieka. Świat staje się coraz smutniejszy, na ulicach mija się coraz mniej ludzi z uśmiechem na ustach. Lee do takich osób należał, pokój jego duszy."