Inauguracja mistrzostw świata w koszykówce 3x3 w Antwerpii miała słodko gorzki smak dla reprezentantów Polski. Zaczęło się od efektownej wygranej nad Japonią (21:13).
Potem przyszło jednak zderzenie ze ścianą. Holendrzy zagrali koncertowo i wybili podopiecznym Piotra Renkiela marzenia o sukcesie z głów.
- Początek i straty trochę wytrąciły nas z rytmu. Holendrzy zagrali to, co my mieliśmy w planach. Chcieliśmy całkowicie zamknąć im rzut dwupunktowy, a tak naprawdę każdy z nich oddał po celnym rzucie - skomentował spotkanie Szymon Rduch (za KoszKadra).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!
Biało-Czerwoni nie byli w stanie minąć rywali, wykreować pozycji do rzutu. Mieli 0/12 w rzutach z dystansu, podczas gdy rywale takich trafień mieli na swoim koncie sześć. Nie do zatrzymania był Jessey Voorn.
- My też słyniemy z rzutów z dystansu, a nie wpadło nic - stąd tylko siedem punktów - kontynuował Rduch. - Wszystkie próby padały na pierwszą obręcz. Widać, że trzeba je dociągnąć. Na pewno to przeanalizujemy, ale głowa wysoko, póki piłka w grze. Przed nami dwa kolejne spotkania.
Polacy do gry wrócą w piątek. Wtedy zagrają z Chińczykami i Łotyszami. Sytuacja - zwłaszcza po tak wysokiej porażce - jest trudna. Bezpośredni awans z grupy do ćwierćfinałów wywalczy tylko zwycięzca. Druga i trzecia ekipa zagra w fazie "play-in".
Zobacz także:
Było ostro. Polała się krew w pierwszym meczu Polaków w MŚ
"On sprawia, że reszta jest lepsza." To kluczowy zawodnik reprezentacji Polski