- Słowo "był" aż nie przechodzi mi przez gardło. Nie mogę w to wszystko uwierzyć - tak rozmowę rozpoczął Piotr Pustelnik.
W czwartek ze Szwajcarii napłynęły tragicznie wiadomości. W wieku 38 lat zginął Kacper Tekieli, polski alpinista, instruktor alpinizmu, prywatnie mąż Justyny Kowalczyk, jednej z najlepszych biegaczek narciarskich w historii dyscypliny.
- Kacper był jednym z najzdolniejszych wspinaczy. Jego aktywność była po prostu niezwykła. Rzadko się zdarza, by ktoś tak dużo czasu spędzał w górach i był na ich punkcie tak bardzo zakręcony. Był po prostu niezwykłą postacią - podkreślił dla WP SportoweFakty Piotr Pustelnik.
- Każdą wyprawę bardzo przeżywał. Górom poświęcił wszystko. Był instruktorem alpinizmu, kształcił się na przewodnika górskiego - dodał prezes Polskiego Związku Alpinizmu.
Ostatnie dni Kacper Tekieli spędził w Szwajcarii (zdobywał kolejne szczyty, m.in Allalinhorn 4027 m n.p.m., Strayhorn 4190 m n.p.m. i Rimpfishhorn 4199 mn.p.m.). Wedle informacji portalu wspinanie.pl, Tekieli zginął podczas zejścia ze szczytu Jungfrau (4158 m n.p.m.).
- Tak, wspinał się wczoraj (17.05.), nie wrócił na noc, dzisiaj znaleziono go pod lawiną - powiedział nam Jerzy Natkański, dyrektor Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki.
Czy teren po którym ostatnio wspinał się Kacper Tekieli należy do bardzo niebezpiecznych?
- Góry są zawsze niebezpieczne, w każdym momencie i w każdym miejscu. Zawsze może zdarzyć się wypadek, tym bardziej lawinowy. W górach nie ma pojęcia bezpieczne, bez względu na to czy mówimy o Tatrach, Alpach czy Himalajach - podkreślił Piotr Pustelnik.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty