Jak poinformował Dawa Steven Sherpa, Jason Kennison 19 maja wracał ze szczytu. Był on częścią wyprawy, którą prowadziła firma Asian Trekking. Australijski himalaista zmarł powyżej 8000 metrów na Mount Everest.
Tę informację potwierdził sam organizator ekspedycji. "Skończył im się tlen, a przyniesienie butli z suplementami z obozu IV nie było możliwe z powodu nadmiernych wiatrów" - powiedział Sherpa, cytowany przez gazetę "The Himalayan Times".
Kennison na wyprawie był wspólnie z dwoma przewodnikami. Ci zeszli do obozu bez narażania życia. Natomiast Kennison upadł, po czym odmówił dalszego poruszania się z nimi. Jego ciało wciąż znajduje się w pobliżu szczytu.
40-letni Australijczyk doznał wielu złamań kości, a także urazu rdzenia kręgu w wypadku drogowym w 2006 roku. Później spędził lata na rekonwalescencji, by ponownie nauczyć się chodzić. Jego celem było zebranie funduszy dla Spinal Cord Injuries Australia, by pomóc innym, którzy znajdują się w podobnej sytuacji.
W sezonie wiosennym na Mount Everest odnotowano już dziesięć zgonów. Ponadto wciąż są tam zaginieni wspinacze. Organizatorzy poinformowali, że trwają ich poszukiwania. Mówi się o przynajmniej dwóch himalaistach, z którymi nie ma kontaktu.
Przeczytaj także:
Dawid Góra: Za wolność często płaci się najwyższą cenę [OPINIA]