Tragedia na Mount Everest. Odnaleźli ciało wspinacza, drugi pozostaje zaginiony

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  / Mount Everest
Getty Images / / Mount Everest
zdjęcie autora artykułu

Alpinizm jest piękny, ale zbiera także potężne żniwo. Niestety kolejne fatalne wiadomości dotarły spod najwyższego szczytu świata, czyli Mount Everest (8848 m n.p.m.).

"Ponad 100 godzin w strefie śmierci, charakteryzującej się brutalną pogodą, rozrzedzonym powietrzem i ujemnymi temperaturami. Bez jedzenia i wody" - taki komunikat pojawił się na profilu "Everest Today" na platformie X w czwartek, 16 maja.

Dotyczyło dwóch mongolskich alpinistów: Usukhjargala Tsedendamby i Prevsurena Lkhagvajava. We wpisie dodano, że szanse na odnalezienie ich żywych maleją.

Wspomniana dwójka ostatni raz kontaktowała się z bazą z obozu na wysokości 7900 m n.p.m. w niedzielę 12 maja. Od tego czasu nie było wiadomo, jaka jest sytuacja Mongołów.

Niestety w piątek 17 maja grupa Szerpów, która brała udział w poszukiwaniach, odnalazła ciało jednego z nich. "Dziś rano ratownicy odnaleźli ciało mongolskiego alpinisty Usukhjargala Tsedendamby (53 lat) w pobliżu południowego szczytu Mount Everest" - napisano na "Everest Today".

"Lakpa Sherpa, dyrektor wyprawy w 8K Expeditions, powiedział, że ​​ratownicy znaleźli ciało Usukhjargala Tsedendamby na wysokości około 8550 m" - poinformował serwis "The Himalayan". Według informacji przekazanych przez ratowników wspinacz spadł i utknął poniżej szczytu południowego.

Dalsze działania - dotyczące sprowadzenia ciała zmarłego wspinacza - zostaną przeprowadzone przez ratowników pod koniec sezonu wspinaczkowego.

Co z drugim z Mongołów? Losy Lkhagvajava nadal pozostają nieznane. Niestety trudno spodziewać się optymistycznego zakończenia tej historii. Dodajmy, że mężczyźni wspinali się bez przewodników i bez dodatkowego tlenu.

To kolejny wielki dramat w Himalajach w odstępie zaledwie kilku dni. W niedzielę bowiem na Makalu (8485 m n.p.m.) zginął 60-letni Francuz Johny Saliba.

Szczegóły na temat tej tragedii przekazał Bodhraj Bhandari, dyrektor zarządzający Snowy Horizon Treks and Expedition. Saliba miał umrzeć na wysokości ok. 8120 m n.p.m., podczas zejścia do obozu. - Skarżył się na chorobę wysokościową podczas ataku szczytowego - przyznał Bhandari, cytowany przez "The Himalayan".

Problemy zdrowotne złapały Francuza, gdy osiągnął 8350 m n.p.m.

Saliba był częścią 10-osobowej ekspedycji prowadzonej przez jego rodaka, Serge'a Brazina. Warto dodać, że podczas tego ataku szczyt zdobyła trójka Brazin, Francois Paul i Furdeni Sherpa.

Zobacz także: Tragiczne wieści. Nie żyje 41-latek Kolega zmarł na jego rękach, ale się nie załamał. Rusza na wyprawę, w której sam może stracić życie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty