Waldemar Kowalewski, doświadczony himalaista ze Szczecina, znalazł się w dramatycznej sytuacji na Broad Peaku. Po zejściu lawiny w piątek (11 lipca) został uwięziony między drugim a trzecim obozem na wysokości ok. 6600-6800 m n.p.m.
Gdyby tego było mało, to jeszcze złamał nogę, co znacznie utrudniło jego sytuację. Z kolei natychmiastową akcję ratunkową z użyciem śmigłowca uniemożliwiły fatalne warunki pogodowe.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ewa Swoboda zaskoczyła. Tylko spójrz na te kreacje!
W niedzielny poranek pojawiły się jednak pozytywne wieści. "O 8.45 dostałem informację od Jarka, który przebywał z Waldkiem w namiocie: ekipa Szerpów dotarła do nich i są na miejscu. Mają poinformować, gdy zaczną zejście" - napisał na Instagramie Łukasz Supergan, przebywający w bazie pod szczytem.
Nepalscy ratownicy wykazali się niezwykłą szybkością. "Spodziewaliśmy się ich na 6400 m około południa czasu pakistańskiego. Dotarli ponad 3 h szybciej" - pisał podróżnik. Ich szybka reakcja była kluczowa dla powodzenia akcji ratunkowej.
Kowalewski, który zdobył już 12 ośmiotysięczników, w tym Gaszerbrum II w 2023 r. samotnie i bez tlenu z butli, miał już doświadczenie z Broad Peakiem, który zdobył w 2017 r. Do pełnej Korony Himalajów brakuje mu tylko dwóch szczytów: Sziszapangmy i Czo Oju.
Obecnie trwa walka z czasem, aby bezpiecznie sprowadzić himalaistę na dół. Sytuacja jest dynamiczna, a wszyscy zaangażowani w akcję ratunkową robią wszystko, co w ich mocy, aby zakończyła się sukcesem.