Justyna Kowalczyk o akcji pod Nanga Parbat: "Odzyskać wiarę w Człowieka"

Nasza najlepsza narciarka przygotowująca się do startu w igrzyskach olimpijskich z zapartym tchem śledziła wszystko to, co działo się w Himalajach. Sama sporo chodzi po górach, więc doskonale rozumie sytuację.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Justyna Kowalczyk Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk
Adam Bielecki i Denis Urubko oraz asekurujący ich Jarosław Botor i Piotr Tomala dokonali rzeczy wręcz niewyobrażalnej. W ekspresowym tempie dotarli do francuskiej alpinistki - Elisabeth Revol - która z odmrożonymi nogami i rękami nie była w stanie sama zejść z Nanga Parbat. Gdyby spóźnili się o kilka godzin, nie udałoby się jej uratować. W tym miejscu ma rozpętać się lada chwila burza śnieżna. Niestety, w związku z takimi prognozami nie udało się uratować Tomasza Mackiewicza, który utknął na wysokości ponad 7000 m n.p.m. Akcja ratownicza została przerwana.

Te kilkanaście godzin walki o ludzkie życie obserwowała Justyna Kowalczyk. Polska sportsmenka bardzo często wychodzi w góry. To jej forma przygotowań do sezonu, ale i również pasja. Uwielbia się wspinać. Tym bardziej rozumie to, co dzieje się pod Nanga Parbat.

"Trzeba Himalajów, by odzyskać wiarę w Człowieka" - napisała na Twitterze. Niech te słowa będą dla nas wszystkich doskonałym podsumowaniem ostatnich godzin. Godzin, które poruszyły nie tylko świat sportu.


Nieco później Kowalczyk zaapelowała także do specjalistów od wspinaczki wysokogórskiej, aby wytłumaczyli ludziom podstawowe pojęcia. Bo niezrozumienie tematu (dlaczego postanowiono odwołać akcję ratowniczą) jest zbyt duże.


ZOBACZ WIDEO Michał Bugno: Akcja Bieleckiego i Urubki była spektakularna, brawurowa i heroiczna. Przejdzie do historii światowego himalaizmu

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×