- Człowiek jest tylko mocny w stosunku do drugiego człowieka w pyskówkach i przekomarzankach. Swoją wartość często opiera na materii, która przecież jak wiadomo jest tylko tymczasowa. Zresztą tak samo jak i człowiek - powiedział Tomasz Mackiewicz.
Jego słowa idealnie określają to, co dzieje się w polskiej sieci. Nie brakuje osób, które poddają w wątpliwość sens wyprawy Polaka na tak trudny ośmiotysięcznik. Warto jednak, by przed napisaniem kolejnego negatywnego komentarza wsłuchały się w słowa Mackiewicza, i jeszcze raz przemyślały, czy warto jest krytykować osobę, która poświęciła się bezgranicznie swojej pasji i robiła to co kocha.
#NangaParbat #Mackiewicz #czapkins Niech to co powiedział Tomek pozostanie komentarzem na to co można przeczytać często na Twitterze. pic.twitter.com/e86LZA1z4N
— ArturL (@niemasensu) 27 stycznia 2018
„Życia nie mierzy się sumą oddechów, a ilością chwil, które zapierają dech..”
— MatkaPolka (@MatkaPolka_) 27 stycznia 2018
Miałeś to, o czym marzyłeś, bo starczyło Ci odwagi. Każdego, kto się z Tobą zetknął trochę nią zaraziłeś. Każdy, kto Cię poznał nigdy o Tobie nie zapomni.
Spoczywaj w pokoju Czapkins[*]#NangaParbat pic.twitter.com/C27AnXAL2F
Tomasz Mackiewicz podjął po raz siódmy, a Elisabeth Revol po raz czwarty próbę zdobycia Nanga Parbat. W piątek dotarły informacje, że oboje utknęli na wysokości około 7300 metrów. Dzień później rozpoczęła się akcja ratunkowa. Wzięli w niej udział polscy himalaiści, którzy uczestniczą w wyprawie na K2.
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno: Akcja Bieleckiego i Urubki była spektakularna, brawurowa i heroiczna. Przejdzie do historii światowego himalaizmu
W sobotę wieczorem, czasu miejscowego, ratownicy dotarli helikopterem do obozu pierwszego. Mimo zmroku zdecydowali się rozpocząć akcję. Jako pierwsi wyruszyli Adam Bielecki i Denis Urubko. W ekspresowym tempie, po około 8 godzinach wspinaczki, Polacy dotarli do Francuzki, której udało się zejść do około 6000 metrów.
Francuzka została sprowadzona do obozu i helikopterem przetransportowana do szpitala w Islamabadzie. Z kolei polscy ratownicy polecieli do bazy w Skardu, a później - jak pogoda na to pozwoli - do bazy pod K2. Wyprawa będzie kontynuowana, ale na razie tam również nie ma warunków, by wspinali się dalej.