Oficjalnie: podjęto kolejną próbę uratowania Mackiewicza. Nie zostały jednak spełnione trzy warunki

Facebook / Na zdjęciu: Tomasz Mackiewicz
Facebook / Na zdjęciu: Tomasz Mackiewicz

Adam Bielecki oraz pozostali ratownicy, którzy uratowali Elisabeth Revol z Nanga Parbat, byli gotowi wrócić na górę i podjąć próbę odnalezienia Tomasza Mackiewicza. Nie zostały jednak spełnione trzy warunki.

Taką informację do wiadomości publicznej podała grupa #TomekMackiewicz43, która powstała z inicjatywy osób prywatnych chcących pomóc zaginionemu Mackiewiczowi. Jej celem było zorganizowanie akcji ratunkowej dla Polaka już po odnalezieniu Elisabeth Revol.

- To jest publiczna informacja. Jestem poinformowana na temat działań grupy - powiedziała dla WP SportoweFakty Małgorzata Sulikowska, szwagierka Tomasza Mackiewicza.

ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin: Z poziomu telewizora i kanapy nie robi się rzeczy wielkich

Swoje starania grupa rozpoczęła w niedzielę 28 stycznia, gdy z Pakistanu dochodziły sprzeczne informacje odnośnie dalszych działań po uratowaniu Francuzki. W pracę bardzo mocno zaangażował się Witold Mackiewicz, ojciec Tomasza, który jeszcze w niedzielę apelował, by nie zaprzestać działań, które mogą pomóc w odnalezieniu jego syna.

Janusz Niedbała, menedżer Adama Bieleckiego, przekazał 34-latkowi i pozostałym ratownikom, że najbliżsi Tomasza Mackiewicza ruszyli z inicjatywą, by ponownie ruszyć na Nanga Parbat po niego. W poniedziałek 29 stycznia, tuż przed 10:00, przedstawiciele grupy utrzymali od Niedbały następującego smsa: "Informacja od Adama i chłopaków: są gotowi iść ratować Tomka. Muszą być spełnione 3 warunki: 1. Helikopter musi ich wysadzić na wysokości 6500-7000 metrów. 2. Pogoda musi sprzyjać. 3. To musi się wydarzyć w ciągu 24 godzin."

Po otrzymaniu takiej wiadomości grupa przystąpiła do jeszcze bardziej wytężonej pracy. W akcję zaangażowali się m.in. minister sportu i turystyki Witold Bańka, minister z MSZ Bartosz Cichocki, minister z MON-u Tomasz Szatkowski oraz generałowie Gromosław Czempiński i Waldemar Skrzypczak. Rozważano między innymi zaangażowanie do akcji ratunkowej amerykańskich wojsk. Na ten temat rozmawiali ambasador RP w Pakistanie oraz ambasador USA.

Grupa dotarła także m.in. do Tomasza Kuczyńskiego, przyjaciela Mackiewicza, który zajmuje się medycyną wysokogórską, szkoli himalaistów i doskonale znał fizyczne możliwości Polaka. Zgromadzono bardzo wiele informacji, w jaki sposób i przy użyciu jakiego sprzętu akcja ratunkowa ma być przeprowadzona.

Mimo to nie doszła ona do skutku tak, jak było postawione w warunku - w ciągu 24 godzin. Na przeszkodzie stanęła pogoda. Od kilku dni w rejonie Nanga Parbat i K2 panują fatalne warunki. Mocno wieje wiatr, przechodzą burze śnieżne, a do tego niski pułap chmur uniemożliwiłby helikopterowi lot na wymaganą przez ratowników wysokość 6500-7000 metrów. Mackiewicz został sam najprawdopodobniej na wysokości około 7200 metrów.

Grupa jednak nie przestała działać. Nawet jeśli w kolejnych dniach również nie będzie możliwe rozpoczęcie akcji poszukiwawczej, to zdobyte informacje mają pozwolić na stworzenie schematu działań, jak postępować w przyszłości w podobnych akcjach, gdy będzie zagrożone życie i bezpieczeństwo polskich obywateli.

- W środę o godzinie 6:55 odbyłem rozmowę telefoniczną z Krzysztofem Wielickim, kierownikiem Narodowej Zimowej Wyprawy na K2, przedstawiającą stan ustaleń grupy i możliwości ewentualnego dalszego prowadzenia akcji ratunkowej. Znając rzeczywiste ograniczenia miejsca, warunków oraz możliwości ludzi, którzy mogliby podjąć ten wysiłek, mamy świadomość, że gdyby udało się przeprowadzić akcję w 24 godziny od rozpoczęcia naszych działań, od tego ważnego, kluczowego smsa - niewykluczony byłby jej sukces i uratowanie życia człowieka. Mimo to oceniam, że w toku działań zdobyliśmy ogromną wiedzę i wspólne doświadczenie dla wszystkich. Przetarliśmy wiele ścieżek, o których istnieniu nikt wcześniej nie myślał albo ich nie było. Liczę, że ten nasz wysiłek nie pójdzie na marne - napisał Michał Lisiecki, jeden z założycieli grupy #TomekMackiewicz43.

Pełna treść środowego oświadczenia, w którym oficjalnie poinformowano, że próbowano kolejny raz uratować Tomasza Mackiewicza.

W sobotę 28 stycznia czterech Polaków z Narodowej Zimowej Wyprawy na K2 poleciało helikopterem na Nanga Parbat, gdzie na pomoc oczekiwali Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol. Polak i Francuzka utknęli na wysokości około 7200 metrów przy próbie zejścia po ataku szczytowym. Po brawurowej akcji Adam Bielecki i Denis Urubko odnaleźli Revol na wysokości około 6000 metrów. Później sprowadzili ją bezpieczne do obozu, ale ze względu na fatalną pogodę nie mogli ponownie wspinać się i uratować Mackiewicza.

Helikopter zabrał Francuzkę i ratowników do Skardu. Później Revol została przetransportowana do szpitala w Islamabadzie, a Polacy zostali w pakistańskim mieście i do teraz oczekują na poprawę pogody, by móc wrócić do pozostałych uczestników polskiej zimowej wyprawy na K2.

Komentarze (66)
kzawi
1.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jaka kolejna próba została podjęta, skoro nie zostały spełnione trzy warunki? Jakiś błąd w rozumowaniu tu widzę... 
avatar
Aba Abowska
1.02.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Nie znam się na górach, na wspinaczce. Chyle czoła przed Panami, którzy ruszyli na ratunek. Nie mieli żadnego obowiązku, a jednak postawili na szali swoje marzenia, swoje zdrowie i swoje życie Czytaj całość
Ryszard Kurant
31.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
wow 
Jan Kowal
31.01.2018
Zgłoś do moderacji
2
3
Odpowiedz
Nareszcie wszyscy wielcy HIMALAIŚCI nie będą mieli z kogo kpić, można powiedzieć, że Ten najbardziej ludzki, empatyczny,został jakby wyeliminowany. Przeciez himalaizm do elitarne zajęcie, widać Czytaj całość
Jan Kowal
31.01.2018
Zgłoś do moderacji
2
4
Odpowiedz
Przecież sam Bielecki to zdementował we wpisie na tweeterze, że nic nie wiedzą, by mieli raz jeszcze wchodzić na Nangę. Co za bzdury? Boicie się o wizerunek Lodowego Boga? NIE, BIELECKI NIE MIA Czytaj całość