Śmierć zawsze jej towarzyszyła. Ciała Wandy Rutkiewicz nie odnaleziono do dziś

Wanda Rutkiewicz była pierwszą kobietą, która zdobyła K2. Góry dawały jej szczęście, ale też i cierpienie, bo tam traciła bliskich przyjaciół. Miłość zabrała jej także to, co najcenniejsze. 25 lat temu zaginęła i nigdy nie odnaleziono jej ciała.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Wanda Rutkiewicz PAP / Maciej Kłoś / Na zdjęciu: Wanda Rutkiewicz
4 lutego 1943 roku w niewielkiej litewskiej miejscowości Płungiany urodziła się Wanda Rutkiewicz. To jedna z najwybitniejszych Polek w historii. Zasłynęła tym, że pokazała światu, że kobiety też mogą zdobywać największe i najtrudniejsze górskie szczyty. Dziś świętowałaby 75. urodziny, ale w tragicznych okolicznościach odeszła ponad 25 lat temu. Pamięć o niej jednak nie zginęła. Poczta Polska z okazji urodzin wypuściła do obiegu osiem tysięcy kart pocztowych z wizerunkiem naszej alpinistki.



Dzieciństwo w cieniu tragedii

Do Polski trafiła po zakończeniu II wojny światowej. Jej rodzina osiedliła się we Wrocławiu. Dzieciństwo było jednak naznaczone wielką tragedią. Miała pięć lat, gdy straciła brata. Starszy o dwa lata chłopiec wraz z kolegami znaleźli niewypał. Wrzucili go do ogniska, a po chwili doszło do wybuchu tak silnego, że w pobliskich domach stłukły się wszystkie szyby. Brat Wandy zginął, a jej los mógł być taki sam, gdyby nie fakt, że chłopcy nie chcieli się bawić z młodszą dziewczynką.

ZOBACZ WIDEO To tam mieszka na co dzień Elisabeth Revol - zobacz reportaż WP SportoweFakty

Tragiczna śmierć brata z pewnością odbiła się na jej charakterze. Była kobietą niezwykle inteligentną, która dążyła do swoich celów. W wieku 22 lat już mogła pochwalić się tytułem magistra, który zdobyła na wydziale elektroniki Politechniki Wrocławskiej. W międzyczasie była bardzo aktywna sportowo. Trenowała lekkoatletykę, ale jeszcze lepiej szło jej w siatkówce. Była zawodniczką I-ligowej Gwardii Warszawa i nawet była bliska wyjazdu z reprezentacją Polski na igrzyska olimpijskie 1964 w Tokio.

W jej życiu jednak pojawiła się pasja, do której pałała miłością ponad wszystko. Góry - to w nich się zakochała i poświęcała im coraz więcej czasu. Miała zaledwie 19 lat, gdy ukończyła kurs taternicki. Tatry znała lepiej niż własną kieszeń. Wspinała się trasami klasycznymi, najtrudniejszymi, a także wyznaczyła kilka nowych. W końcu jednak przyszedł czas na poważniejsze wyzwania. Alpy, Pamir, Hindukusz, Himalaje. Cały czas szukała nowych i coraz trudniejszych wyzwań. - Alpinizm to wentyl dla ludzi odczuwających potrzebę walki - mówiła w jednym z wywiadów.

Decyzja, która pozbawiła ją życia

16 października 1978 roku było o niej bardzo głośno, gdy zdobyła Mount Everest. To był ogromny sukces, bo wcześniej udało się to tylko dwóm kobietom. Jednocześnie została pierwszą Europejką, której to się udało. Osiem lat później dokonała czegoś jeszcze bardziej niespotykanego. Wspięła się na K2, a tego nie dokonała żadna kobieta. Pisały o niej media na całym świecie i stała się wzorem do naśladowania.

- W górach koniec wspinaczki jest bardzo naturalny - jest nim szczyt. Dookoła nieograniczona przestrzeń, słońce, czasem wiatr i deszcz, czasem mgła. A my na szczycie, poprzez wysiłek i zmęczenie oczyszczeni i wolni, choć na chwilę stajemy się cząstką natury - mówiła w książce "Na jednej linie".

To jej największe sukcesy, które oczywiście są zaledwie niewielką częścią tego, co dokonała. Wydawało się, że żadne góry nie są jej straszne, ale to było błędne myślenie. W maju 1992 wyruszyła na szczyt Kanczendzonga. Meksykanin Carlos Carsolio widział ją po raz ostatni na wysokości ponad 8200 metrów. Próbował namówić do zrezygnowania ze zdobycia szczytu z powodu trudnych warunków. Rutkiewicz jednak była uparta.

Polka postanowiła przeczekać noc i kontynuować podróż następnego dnia. To była szalona decyzja, bo nie miała ze sobą namiotu, śpiwora, a nawet jedzenia. Do dzisiaj nie wiadomo, jak potoczyły się jej dalsze losy. Nepalczycy nie podjęli się rozpoczęcia akcji ratunkowej, bo nie było ku temu warunków. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.

Seryjnie traciła bliskich 

Oficjalnie uznaje się 13 maja 1992 roku za datę zaginięcia oraz śmierci. Matka Wandy, która żyła ponad sto lat, do ostatnich swoich dni wierzyła, że jej córka żyje. Wierzyła, że Rutkiewicz przeszła na drugą stronę gór, zaszyła w jednym z tamtejszych klasztorów i w zapomnieniu chciała spędzić resztę swoich dni. Eksperci jednak nie mają wątpliwości, że w panujących wówczas warunkach było to niemożliwe.

Gdyby nie to, wersja matki Rutkiewicz byłaby prawdopodobna. Wanda w swoim życiu przeżyła tyle tragedii, że w pewnym momencie zmagała się z ciężką depresją. Najbardziej załamała się psychicznie w 1990 roku, gdy podczas wspinaczki na Broad Peak zmarł jej bliski przyjaciel Kurt Lyncke. Wcześniej na jej oczach zmarła przyjaciółka Halina Krueger-Syromska. Sama wielokrotnie ocierała się o śmierć.

- Z grona wielu partnerów i partnerek, z którymi wiązałam się liną i wyjeżdżałam razem w góry, z kręgu moich przyjaciół nie żyje dziś ponad trzydzieści osób. Wiele razy zastanawiałam się, dlaczego sama ciągle trwam przy tym wszystkim - opowiadała w jednym z wywiadów, który potem pojawił się w reportażu "Ślady na śniegu".

Wielką tragedię przeżyła także w 1972 roku. Wówczas po wspomnianej śmierci brata straciła drugiego członka rodziny. Brutalnie zamordowano jej ojca, a oprawcami byli ludzie, którym wynajmował mieszkanie. Wanda Rutkiewicz potem brała udział w identyfikacji zwłok i wizji lokalnej.

Wybitnej alpinistki nie ma już wśród nas, ale za życia osiągnęła tak dużo, że pamięć o niej nigdy nie zginie. W dniu jej urodzin zawsze warto wspominać Polkę, która zmieniła świat.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×