Marek Wawrzynowski: Czego boi się Elisabeth Revol (felieton)

Dlaczego Elisabeth Revol nie chciała spotkać się z polskimi mediami? Trochę to dziwne, biorąc pod uwagę, że jej partner w wyprawie na Nanga Parbat był Polakiem, życie uratowali jej Polacy, no i jednak udziela wypowiedzi wybranym mediom z Francji.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Elisabeth Revol jest pod opieką francuskich lekarzy East News / AFP PHOTO / PHILIPPE DESMAZES / Elisabeth Revol jest pod opieką francuskich lekarzy.
Zastanawia mnie, czego się boi Elisabeth Revol. Wiem, że nie chciała odpowiadać na pytania przedstawicieli polskich mediów. Zorganizowała jakąś konferencję, ale na wywiad z polskim dziennikarzem, który do niej pojechał, zgodzić się nie chciała. Byliśmy wśród tych, którzy spróbowali się z nią spotkać. Nasz reporter był w szpitalu, ale Revol, choć nie leżała nieprzytomna, była w stanie się porozumiewać, nie miała ochoty rozmawiać. Przekazywała informacje, że nie będzie opowiadać o tej mrocznej historii. Tymczasem w środę jednak zrobiła wyjątek i wystąpiła dla francuskich mediów.

Nie chcę jej o nic oskarżać, bo nie mam żadnych dowodów. Ale nawet Ryszard Gajewski, a więc facet, który zna się na rzeczy, człowiek, który jako pierwszy zdobył zimą Manaslu, w 1984 roku, mówi, że jej zeznania są niespójne. Zbyt wiele jest w nich luk. Nie chcę o nic jej podejrzewać, wiem, że w 2014 roku pomogła Tomaszowi Mackiewiczowi, gdy ten znalazł się z sytuacji zagrażającej życiu. I teraz na pewno również miała dobre zamiary. Bardziej interesuje mnie odpowiedź na pytanie: dlaczego szli w górę, skoro widziała, że on już nie daje rady? Czy dlatego że - jak mówi himalaista Marcin Miotk - zapadł na "summit fever", a więc musiał zdobyć szczyt za wszelką cenę, gdyż był on zbyt blisko.

Łatwo mówi się z nizin o bezpieczeństwie, ale przecież nie ma reguły. Nawet na słynnym nagraniu z pierwszego zimowego wejścia na Mount Everest słychać słowa Leszka Cichego: "Gdyby to nie był Everest, to pewnie byśmy nie weszli". A i sam Mackiewicz na jednej z wcześniejszych wypraw jednak zszedł, mimo iż był na wysokości 7400 metrów. A więc blisko szczytu.

Nikt z nas tam nie był, nikt nie może wiedzieć. Ale wiosną pójdą wyprawy i powstaną nowe pytania: - w jakim stanie faktycznie był Mackiewicz? - czy Revol go opuściła, bo nie dało się nic zrobić, czy po prostu go porzuciła w wyniku kalkulacji, żeby zwiększyć swoje szanse? - skąd pomysł, że śmigłowiec mógł zabrać Mackiewicza z wysokości 7200 metrów; to raczej mało prawdopodobne; - dlaczego wyprawa była zorganizowana na amatorskim poziomie? - dlaczego nie zabezpieczono się na wypadek takiej sytuacji? Przecież wiadomo, że Pakistańczycy nie zaczną akcji bez gwarancji; - kto jej powiedział, żeby zostawić Tomka? To dość zagmatwane; - dlaczego nie zrezygnowali wcześniej, wiedząc, że jego problemy żołądkowe i odwodnienie mogą mieć dramatyczne następstwa. Kto podjął decyzję o wejściu? - czy można było zawrócić, zanim rozegrał się dramat? Przy pierwszych oznakach pogarszania się stanu zdrowia? - czy ona to sugerowała? Czy nie podjął tematu? - dlaczego nie było wystarczającej aklimatyzacji?

Generalnie, czy zabrakło odpowiedzialności. My tu na nizinach siedzimy sobie i dywagujemy, wiele osób ma już gotowe odpowiedzi na te pytania. My nie. Broniliśmy Revol przed hejtem części polskich fanów himalaizmu, raczej przygodnych, którzy nie rozumieją, że gdzieś tam, na wysokościach, obowiązują nieco inne zasady. Usuwaliśmy hejterskie komentarze dotyczące Tomka Mackiewicza.

Ale pytania są i one nie znikną. Nie tylko te wymienione, wiele więcej. Warto się do nich odnieść. Zwłaszcza, że zginął polski himalaista, a akcję ratunkową zorganizowali Polacy.

ZOBACZ WIDEO To tam mieszka na co dzień Elisabeth Revol - zobacz reportaż WP SportoweFakty
Czy wierzysz Elisabeth Revol?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×