Msza w intencji Tomasza Mackiewicza. "Trudno rozpocząć żałobę"

Choć dalej uznawany jest za zaginionego, to jednak logika zabrania myśleć, że przeżył. W środę w Warszawie odbyła się pierwsza msza w intencji Tomasza Mackiewicza. Z jego śmiercią nie chce pogodzić się ojciec, Witold.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Msza w intencji Tomasza Mackiewicza w Warszawie East News / Tomasz Jastrzębowski/REPORTER / Msza w intencji Tomasza Mackiewicza w Warszawie
W kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu pojawiła się Małgorzata Sulikowska w towarzystwie męża i córki. - Chcieliśmy wspólnie pomodlić się w intencji Tomka i jego dzieci - mówi krewna Mackiewicza.

Partnerka alpinisty, Anna Solska, została z córką Zoją w Irlandii. Przyszli natomiast przyjaciele alpinisty.

- Był facetem z wielką pasją, uśmiechniętym, pogodnym, otwartym i chętnym do pomocy. Poznawałeś go i po pięciu minutach był twoim przyjacielem - mówi Andrzej, kolega.

Spotkali się kilka miesięcy przed wyprawą Mackiewicza w Himalaje. - Siedzieliśmy we trójkę, z koleżanką, w pubie, na piwie. Rozmawialiśmy kilka godzin, zawsze barwnie opowiadał o swoich wyprawach. Jeszcze przed wyprawą pisał do mnie wiadomości z Irlandii, że spotkamy się, kiedy wróci. To było jego wielkie marzenie, żeby zdobyć ten szczyt - opowiada.

Polak kilka tygodni temu, po zdobyciu szczytu Nanga Parbat, utknął w górach na wysokości ok. 7200 metrów. Ekipa ratunkowa zdołała ocalić jego partnerkę wspinaczkową, Elisabeth Revol. Mackiewicz nie został uratowany z powodu fatalnych warunków atmosferycznych. Choć dalej uznawany jest za zaginionego, to jednak logika zabrania myśleć, że przeżył.

Ojciec Tomasza Mackiewicza ciągle wierzy

Nie wszyscy bliscy alpinisty chcą w to wierzyć. Ojciec, Witold, zachęca do kolejnych akcji poszukiwawczych. Nie chce i nie umie pogodzić się ze śmiercią syna. Sulikowska przyznaje, że jest to trudne z powodu braku dowodów.

- Gdy ktoś umiera, to widzimy jego ciało, jest akt zgonu. W tej sytuacji dzieje się to tysiące kilometrów stąd i w górę. Jest to totalna abstrakcja. Trudno jest to przeżyć, w ogóle rozpocząć żałobę, uwierzyć, że Tomek już nie pojawi się w naszych drzwiach - mówi.

Z partnerką alpinisty, Anną Solską, próbowała skontaktować się Revol. - Była jedna próba, ale Ania nie czuje się jeszcze na siłach. Nie chce rozmawiać - opowiada Sulikowska.

Krewna Mackiewicza nie chce słyszeć, że alpinistę można teraz odnaleźć w górach.

- To bzdury. Na Nanga Parbat nie wchodzi się w pięć dni. Wymaga to wielu tygodni aklimatyzacji. To nie wygląda tak, że Pakistańczycy, którzy są tragarzami i wchodzą najwyżej na wysokość pięciu tysięcy metrów, nagle dostaną helikopter, który zawiezie ich wyżej, a oni wezmą sobie ciało Tomka i przez pionowe ściany je zniosą. Nie. W ludziach budzi to nadzieję, a we mnie wściekłość - komentuje.

Bliscy alpinisty załatwiają aktualnie sprawy formalne, by wkrótce mógł odbyć się symboliczny pogrzeb Mackiewicza. Na razie nie jest on możliwy, być może odbędzie się "za kilka tygodni". Solska była z Tomaszem Mackiewiczem w wieloletnim związku, ale nie była jego żoną. Ojciec, Witold, nie chce się z kolei na razie upominać o akt zgonu, bowiem wciąż nie przyjmuje do wiadomości, że syn nie żyje.

ZOBACZ WIDEO Kolega Tomasza Mackiewicza: To przyjaciel, z którym już się nie zobaczę
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×