- Muszę przyznać, że sam w trakcie wyprawy na Aconcagua (6960 m - najwyższy szczyt poza Azją - przyp.red.) musiałem spędzić boży weekend na wysokości 5500 m, w którym nie ma nic poza namiotem i skałami - opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Leksiński, który 13 lutego zdobył szczyt w Aconcagua i jest rzecznikiem prasowym polskiej wyprawy na K2.
- Kiedyś zabijano czas poprzez gry w karty, scrabble czy rozmawiając ze sobą. Trzeba było jakoś przeczekać złe warunki atmosferyczne. Teraz trochę się zmieniło, ponieważ jest doskonały dostęp do sieci. Na dodatek dziennikarze są na miejscu, więc rzeczywistość bazowa wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś. Ale nadal się gra w karty czy scrabble - przyznaje Leksiński. - Ale na pewno nie jest przyjemnie czekać przez pięć dni w bazie.
Rafał Fronia, gdy był jeszcze w ekipie, pisał reportaże z kolejnych dni. Cieszyły się one ogromną popularnością. Internauci w komentarzach wprost mówili, że nie mogą doczekać się następnych odcinków. Fronia, kiedy się nie wspinał, siadał w swoim namiocie i pisał kolejne części. Dla niego to była jedna z form "zabijania czasu" i "rozmów".
W bazie uczestniczy wyprawy mogli nawet... kibicować naszym skoczkom i to oglądając zmagania w Pjongczangu na żywo. Wszystko za sprawą dobrze dzialającego internetu.
O tym co się dzieje pod K2 pisze się nie tylko w polskich mediach, ale i światowe żywo interesują się wyprawą na jedyny niezdobyty zimą ośmiotysięcznik. - Mamy do czynienia z pewnego rodzaju "k2manią" i ten temat zdobył zainteresowanie globalne. Sam tego doświadczam, ponieważ codziennie udzielam wywiadów dla mediów z 4-5 kontynentów. Jest to gigantyczny zasięg informacyjny i nasi wspinacze z ciekawością to obserwują. Sami są zdziwieni, w jaką skalę się to przerodziło - przyznał Michał Leksiński.
Himalaiści sami bardzo często poprzez media społecznościowe donoszą o najnowszych informacjach z wyprawy i czytają o czym piszą ludzie w komentarzach. - Na pewno czują poziom zainteresowania. Presji może nie, bo są oni na tyle doświadczeni, że rozumieją, że góra stoi i stać będzie. Nie można za wszelką cenę jej zdobyć, ponieważ celem numer jeden jest to, żeby wszyscy bezpiecznie wrócili do domu - kończy Leksiński.
ZOBACZ WIDEO Tak Koreańczycy świętują w Pjongczangu Księżycowy Nowy Rok. Tradycją i kulturą dzielą się z dziennikarzami