[tag=32949]
[/tag]Andrzej Bargiel w niedzielę zapisał się w annałach historii. Nie dość, że zdobył szczyt K2 (8611 m n. p. m.), to jeszcze zjechał z niego na nartach. Do podstawy góry, po kilku godzinach wyjątkowej podróży, dotarł około godziny 16:00.
- To wyzwanie nie dawało mi spokoju. Wiedziałem, że da się to zrobić, a wiele osób uważało, że się nie da. Pozdrawiam je więc - mówi Bargiel dla "RMF FM".
Niesamowity wyczyn zakopiańczyka wiązał się z ogromnym ryzykiem. Czas pokazał, że ryzyko opłaciło się.
- To strome zbocza, bardzo narażone na lawinę. Do tego jest dużo lodu, który przeszkadza w uprawianiu narciarstwa. Jest po prostu niebezpiecznie - tłumaczy Bargiel, dla którego największą trudnością podczas wyprawy był... sen.
- Zakładałem, że będę tylko dwa dni, ale to się przedłużyło i spałem w sumie trzy noce. Jestem zmęczony spaniem na tych wysokościach. Jeszcze nigdy nie spałem na wysokości 7800 metrów, a jeszcze musiałem wynieść linę i bardzo dużo bagażu, jakieś 20 kg na ramię, więc trochę mnie to zmęczyło - komentuje.
W bazie pod K2 Polak był zmęczony, ale szczęśliwy. Nie mogło zabraknąć pamiątkowego zdjęcia, którym na Facebooku podzielił się fotograf sportowy Marek Ogień:
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 84. Rafał Fronia przeżył zejście dwóch lawin na K2. "Lina ocaliła nam życie"