- Szanse na uratowanie na pewno są - stwierdził dla WP SportoweFakty polski himalaista, instruktor alpinizmu i ratownik TOPR.
Sama akcja ratownicza nie będzie jednak łatwa. Ratownikom trudno może być dostać się do uwięzionego Rosjanina poprzez wspinanie się. - Wspinaczka na tej górze jest o wiele trudniejsza niż chociażby na Nanga Parbat. Niestety nie można tego przejść w jeden dzień i dotrzeć do poszkodowanego. Zostaje zatem śmigłowiec. Jednak w Pakistanie nie ma helikopterów komercyjnych, są wojskowe - podkreślił Ryszard Gajewski.
Na szczęście śmigłowce wojskowe również mogą uczestniczyć w akcji ratunkowej. - Trzeba je po prostu nieco przerobić, by można nimi było ruszyć na ratunek. Oczywiście do tego potrzebni są ludzie, którzy przy tym pracują. Ktoś może być dobrym alpinistą, ale jeśli nie miał doświadczenia z ratownictwem, czyli np. z wyskakiwaniem ze śmigłowca i podwieszaniem na drugiej linie, to taka osoba ruszając na pomoc dużo ryzykuje - zwrócił uwagę rozmówca.
Biorąc pod uwagę trudną drogę na Latok I (7145 m n.p.m.), najbardziej realnym scenariuszem jest wykorzystanie w akcji ratunkowej helikoptera. - Z niego zostanie zrzucony sprzęt, który miałby pomóc Rosjaninowi. Tym bardziej, że najprawdopodobniej na razie nie stało się mu nic poważnego. Myślę, że mimo osłabienia byłby jeszcze w stanie przez kilka dni działać na tej górze, jeśli otrzyma sprzęt. Oczywiście to też nie jest takie proste i wymaga dużej uwagi pilotów. Musi również dopisać pogoda - zaznaczył polski himalaista.
W akcji ratowniczej, na tak trudnej górze, powinny również uczestniczyć odpowiednie osoby. - Muszą być to himalaiści z prawdziwego zdarzenia. Takimi można nazwać właśnie Rosjan, którzy wchodzili na Latoku I bardzo trudną drogą - powiedział Ryszard Gajewski.
Niestety dla jednego z Rosjan wyprawa zakończyła się tragicznie. Siergiej Głazunow spadł w przepaść. Z kolei Gukow utknął na górze i wysłał przez GPS smsa z prośbą o pomoc. Na razie helikopter nie może jednak ruszyć, ze względu na trudne warunki pogodowe. Gotowość do pomocy Rosjaninowi zgłosili Adam Bielecki i Andrzej Bargiel. Na razie żaden z nich nie został jednak zaangażowany w akcję ratunkową.