"W trzecim dniu akcji, gdy podchodziłem do obozu na 6000 m, na wysokości 5800 m dostałem spadającym kamieniem w szyję. Ponieważ niosłem ciężki plecak z namiotem, w sumie 21 kg, a do celu miałem jeszcze 1,5 h, nie mogłem kontynuować dalej wspinaczki, gdyż czułem ból w lewym ramieniu. Zawróciłem i w ciemnościach na ostrych kamieniach przed ABC [baza wysunięta] przewróciłem się. Ból potęgował się, zdecydowałem się więc pominąć ABC i powrócić do bazy. Lodowiec zawalił się kilkukrotnie i część drogi została zniszczona. Zabłądziłem na lodowcu i dwukrotnie przechodziłem tę samą drogę" - cytuje SMS-a od Waldemara Kowalewskiego Monika Witkowska na swoim profilu na Facebooku.
Kowalewski nie miał przy sobie GPS-a, a latarka miała niedostateczną moc, aby oświetlać drogę. Polski alpinista skontaktował się z Alexem Txikonem i poprosił o pomoc. Wyszli Ignacio de Zuloaga i Felix Criado. Wzięli od niego plecak i około północy zameldowali się w bazie. Następnie ma odlecieć helikopterem spod bazy pod K2.
"Mam pęknięte coś w środku, bo czuję jak chrzęści" - napisał Kowalewski Monice Witkowskiej.
Na miejscu jest jeszcze dwóch innych Polaków: Paweł Dunal i Marek Klonowski.
Przypomnijmy, że za rok K2 zimą będzie chciała zdobyć także polska ekipa. Na razie nie wiadomo, kto mógłby zostać kierownikiem wyprawy. Pojawiły się plotki, że może to być Krzysztof Wielicki (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki ma nowy pomysł, jak zdobyć K2 zimą. "Musimy zmienić trzy rzeczy"