K2 dla Polaków: ważą się losy tegorocznej wyprawy. Czas biegnie, konkretów brak

- 1,6 mln zł to absolutne minimum, aby zaatakować K2 - mówi nam Piotr Tomala, szef Polskiego Himalaizmu Zimowego. Czy uda się zebrać tak potężne fundusze, aby próbować wejść na jedyny, niezdobyty dotąd zimą ośmiotysięcznik?

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Adam Bielecki WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Adam Bielecki
- No to już oficjalnie: K2 dla Polaków 2019/2020. Z uwagi na kwestie logistyki, czasu oraz planu przygotowań podjęto decyzję, że kolejna zimowa wyprawa na K2 ruszy w sezonie 2019/2020. Skład, termin, sponsorzy - to wszystko jeszcze przed nami. Teraz 1,5 roku ciężkiej pracy - poinformował (tutaj więcej szczegółów >>) w kwietniu 2018 roku Michał Leksiński, rzecznik prasowy poprzedniej wyprawy na K2 (8611 m n.p.m.).

Od tych słów minął rok. Mogłoby się wydawać, że w tym czasie udało się dograć szczegóły i polscy himalaiści już trenują przed czekającym ich wyzwaniem. Nic z tego. Szef Polskiego Himalaizmu Zimowego - Piotr Tomala oraz przypuszczalnie kierownik wyprawy - Krzysztof Wielicki, nie mają dobrych wieści. Jak na razie nie udało się zagwarantować ani finansowania, ani odpowiedniego składu personalnego. A czas płynie.

Szef PHZ przekonuje nas, że złożył w ministerstwie sportu dokumenty potrzebne do uzyskania finansowania. Przypomnijmy, że lwią część budżetu poprzedniej (2018) wyprawy zagwarantował właśnie MSiT. - Nie mam jeszcze odpowiedzi z ministerstwa - przyznaje Tomala. - Nie naciskam ich, nie ma terminu, w którym mają nam odpowiedzieć. Czekam.

ZOBACZ WIDEO Stoch o zdobyciu srebrnego medalu: "Nigdy nie przestałem wierzyć"

Problem w tym, że szef PHZ się nie doczeka. - Ministerstwo na razie nie ogłosiło konkursu, w którym można byłoby uzyskać finansowanie na takie przedsięwzięcie, na taki projekt - słyszymy od Anny Ulman, rzecznik prasowej MSiT.

Potrzebne dwa miliony

Jest połowa kwietnia. Czas goni? - Trochę - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Wielicki, który kierował wyprawą w 2018 i jest typowany na to samo stanowisko podczas kolejnego ataku na K2. - Nie jest tak, jak ostatnio pisała "Gazeta Wyborcza", że musimy podjąć decyzję w ciągu dwóch tygodni. To nieprawda. Nikt nam nie narzucił takiego terminu. Jednak z doświadczenia wiem, że jeżeli nie uda nam się zorganizować finansowania do, powiedzmy, czerwca, to będzie już ciężko, aby ogarnąć to wszystko logistycznie.

O jakich pieniądzach mówimy? - Absolutne minimum, za które chcemy jechać, to poziom budżetu wyprawy z 2018 roku - twierdzi Tomala.

Przypomnijmy, wówczas wyprawa kosztowała nieco ponad 1,6 mln zł. Teraz optymalny budżet ma kręcić się w okolicach dwóch milionów. - Wyciągnęliśmy wnioski z poprzedniego, nieudanego ataku i chcemy podzielić zespół na dwie części - tłumaczy szef PHZ. - Jedna poleci pod K2, druga w tym czasie będzie się aklimatyzowała w Ameryce Południowej. Koszty przelotów, pobytu w dwóch miejscach, to będzie kosztowało nieco więcej niż ostatnio.

Trwają rozmowy ze sponsorami

Tomala twierdzi, że prowadzi również rozmowy ze sponsorami prywatnymi. Na razie jednak bez konkretów. - Musi być zachowana kolejność - przekonuje. - Najpierw finansowanie, potem wybór zespołu, a na końcu oficjalna konferencja prasowa z ogłoszeniem szczegółów.

Taka konferencja odbędzie się wkrótce? Maj, czerwiec? - Nie mamy narzuconych ostatecznych terminów - powtarza jak mantrę Tomala.

Kto miałby jechać, aby zdobyć K2? Są problemy. Kontuzjowani są: Janusz Gołąb oraz Maciej Bedrejczuk. Na dodatek Andrzej Bargiel w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że nie interesuje go zimowe wejście na K2. Ponoć planuje przygotowania, aby zjechać na nartach z Mount Everestu (8848 m n.p.m.). - Potrzebujemy 10-12 mocnych ludzi - wyjaśnia Wielicki.

- Podczas ostatniego zjazdu PHZ w Morskim Oku naliczyłem 14 ludzi, którzy mogliby wziąć udział w wyprawie na K2 - problemu nie widzi Tomala.

Kto miałby być liderem wyprawy? Adam Bielecki? - Silny chłop - kręci z uznaniem Wielicki. - Ale lider? Chyba nie.

Denis Urubko? Zwłaszcza że podczas ostatniej rozmowy z Michałem Kołodziejczykiem zdradził, że rozmawiał już z Wielickim o kolejnej wyprawie: "Spotkaliśmy się w Monachium na początku lutego. Porozmawialiśmy trochę o sporcie, o tym jak będzie zorganizowana następna wyprawa. Piliśmy kawę, jego żona coś przygotowała. O życiu też porozmawialiśmy.". TUTAJ przeczytasz całą rozmowę >>

Atak szczytowy? Urubko i Bielecki

- O, tak, Denis to jest lider - w głosie Wielickiego od razu słychać ożywienie. - Tak, rozmawiamy z nim.

Organizatorzy wyprawy 2019/20 rozmawiają również z Bieleckim. Udało nam się to potwierdzić w kilku źródłach. Obecnie Bielecki uczestniczy w wyprawie, która ma wytyczyć nową drogę na Annapurnę, ale wraca w czerwcu i jest do dyspozycji.

Wygląda więc na to, że duet Urubko-Bielecki to najbardziej prawdopodobny skład do ataku szczytowego.

W trakcie dyskusji pojawił się również pomysł, aby zorganizować wyprawę międzynarodową. - Tak, to idea Krzyśka Wielickiego - mówi Tomala. - Nie wykluczamy jej, ale nie jest to obecnie nasza opcja numer 1.

Międzynarodowe towarzystwo?

Wielicki: - Nie mamy problemu z tym, aby dobrać ludzi z innych krajów. Ale oni nie bardzo chcą dołączyć, bo to jednak nadal będzie polska wyprawa. Wolą sami sobie zorganizować sponsorów i próbować pod flagą swoich krajów.

- Na K2 jest mnóstwo niewiadomych - kontynuuje Wielicki. - Tak naprawdę nikt nie wie, co tam się dzieje zimą powyżej 8000 metrów. Czy w ogóle jest możliwe przetrwanie na tej wysokości? Czy jest możliwy atak w stylu alpejskim (jednym z jego elementów jest brak wspomagania się tlenem z butli - przyp. red.)? Nie wiemy.

- Przeanalizowaliśmy bardzo dokładnie zarówno naszą ostatnią wyprawę, jak i dwie tegoroczne (w 2019 wejść na K2 próbowały wejść dwie ekipy: rosyjska i hiszpańska - przyp. red.) i wyciągnęliśmy wnioski - mówi Tomala. - Między innymi dlatego chcemy zacząć wcześniej, już w grudniu. Aby mieć szansę na nieco lepszą pogodę.




Czy uda się zorganizować kolejną polską wyprawę na K2?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×